Zbiór zapisków starożytnych proroków żydowskich (i jednego z plemienia Lewiego) zwany Biblią, lub Pismem Świętym, stanowi niemały tom. Jego rozmiar nie odstrasza jednak Chrześcijan. W USA, na przykład, żadna inna książka nie sprzedała się w tak ogromnych nakładach jak właśnie Biblia (Księga Mormona od około dwóch dekad zajmuje drugie miejsce). Mimo to niewiele osób może się uczciwie pochwalić, że przeczytali w całości Stary i Nowy Testament.
Jakby tego było mało, po przywróceniu swojego Kościoła w 1830 roku, Bóg dał nam dodatkowe natchnione księgi. Obecnie do kanonu pism, oprócz Biblii, zalicza się także Księgę Mormona, księgę Doktryna i Przymierza oraz zawierającą zarówno starożytne jak i nowożytne zapiski proroków Perłę Wielkiej Wartości.
Nowe (z naszego punktu widzenia) pisma święte są dla każdego miłośnika prawdy wielkim błogosławieństwem. Nie ma w Królestwie Boga lęku przed prawdą, nawet jeśli nowe rewelacje zmuszają czasem do zweryfikowania swoich dotychczasowych przekonań. Być może właśnie ten strach przed czymś nowym, przed pogłębianiem wiedzy i zrozumienia Boga oraz jego planu dla swoich dzieci, ta atmosfera chwilami bardzo realnego terroru jaka przez wieki panowała w tak zwanym „świecie chrześcijańskim” była powodem dla którego ludzkość przez kilkanaście stuleci musiała czekać na ponowne otwarcie się niebios i zakończenie tego najdłuższego w historii ludzkości okresu odstępstwa.
Trudno wyobrazić sobie założenie Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich bez poprzedzającego to wydarzenie Oświecenia z jego atmosferą fascynacji prawdą, rozwojem nauki, otwarciem na nowe idee, na wolność sumienia, rozważenie nowych wyjaśnień znanych zjawisk, na przykład astronomicznych.
Myślę, że nie bez znaczenia data wydania pierwszego pisma świętego od czasów zapisków Jana Objawiciela zbiega się z usunięciem dzieła Mikołaja Kopernika z listy zakazanych przez Kościół Katolicki publikacji heretyckich. Rozpoczynająca naukową rewolucję „O obrotach ciał niebieskich”, która dosłownie wywróciła do góry nogami obowiązujące postrzeganie wszechświata, była w katolickiej Europie książką zakazaną do roku 1835 (należy podkreślić, że spotkała się ona z większą niechęcią świata protestanckiego niż katolickiego, przynajmniej na początku). Pierwszy egzemplarz Księgi Mormona opuścił drukarnię zaledwie 6 lat wcześniej.
Bez opublikowanych po roku 1829 dodatkowych świadectw o Chrystusie trudno byłoby zrozumieć tego pierwszego, czyli Biblii. Na przykład, wspomniane trzy razy w Księdze Objawienia (w rozdziałach 2, 12 i 19) panowanie Chrystusa i jego Królestwa na ziemi za pomocą „żelaznego prętu” można łatwo mylnie zrozumieć jako przyznanie przez Boga kościołowi chrześcijańskiemu upoważnienia do politycznego panowania nad królestwami wchodzącymi w skład zachodniej cywilizacji. Tymczasem Nefi w pierwszych rozdziałach Księgi Mormona wyjaśnia, że żelazny pręt nie jest narzędziem do karania, ale należy go sobie wyobrazić jako stabilną poręcz pozwalającą na wyjście z gęstej mgły pokus. Jest on symbolem słowa Boga, jego nauk, natchnionego przewodnictwa proroków, wskazówek zawartych w pismach świętych, a nie bronią służącą do zmuszania ludzi by przestrzegali boskich przykazań.
Podczas okresu Wielkiego Odstępstwa, chrześcijanie byli zniechęcani do studiowania Biblii. Jej treść dostępna była tylko dla wtajemniczonych posiadaczy dyplomów seminariów duchownych. Do jej studiowania niezbędna była znajomość łaciny wykładanej właśnie na uczelniach dla przyszłych kapłanów.
Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich nie tylko publikuje wspomniane cztery pisma święte w językach potocznych, ale nieprzerwanie zachęca świętych do ich wgłębnego studiowania. Zapisane w piątym wieku przed naszą erą słowa proroka Nefiego pozostają aktualne. Na pytanie co powinny robić osoby nawrócone po przyjęciu chrztu Nefi odpowiada, że powinni „dążyć naprzód w Chrystusie, mając doskonałą jasność nadziei i miłość do Boga oraz wszystkich ludzi...”. Następnie daje wspaniałą obietnicę: „Jeśli więc będziecie dążyć naprzód, delektując się słowem Chrystusa i wytrwacie do końca, oto tak mówi Ojciec: Będziecie mieli życie wieczne.” (II Nefi 31:20).
Dążenie naprzód w Chrystusie, które nie jest możliwe bez wiary w Niego oraz posiadanie nadziei i miłości Nefi zdaje się uzależniać od studiowania pism świętych. Nie pisze on o czytaniu. Nie używa nawet słowa „studiowanie”, ale mówi o „delektowaniu się słowem Chrystusa”.
Niewątpliwie „słowa Chrystusa” nie ograniczają się jedynie do oficjalnie ustanowionego kanonu czterech pism świętych. Każde objawienie, zarówno te zapisane w świętych księgach, jak i te wypowiadane przez żyjących proroków a także innych świętych, np. podczas przemówień na spotkaniu sakramentalnym czy też stanowiące szczerą radę udzieloną przez przyjaciela lub przyjaciółkę, oraz osobiste natchnienie od Ducha Świętego są słowami Chrystusa. Ograniczę się tu jednak tylko do autorytatywnie zatwierdzonego przez Jego sługi boskiego kanonu.
W języku angielskim oprócz słowa „canon” używa się też określenia „standard works”. Biblia, Księga Mormona, Doktryna i Przymierza oraz Perła Wielkiej Wartości są dziełami stanowiącymi standard według którego możemy odmierzać prawdziwość słów, idei, nauk, filozofii i wszelkich ludzkich pomysłów. Nawet prezydenci Kościoła Jezusa Chrystusa nie raz podkreślali, że są oni prorokami tylko wtedy, kiedy przemawiają pod wpływem Ducha Świętego. Dlatego ich słowa należy odmierzać miarą zatwierdzonego kanonu. Inaczej mówiąc, nie ma takiej możliwości, żeby Duch Święty objawił dzisiaj coś, co nie jest w harmonii z tym. co objawił wczoraj.
Oczywiście trzeba z tym bardzo uważać, bo w przeciwieństwie do innych kościołów chrześcijańskich, nie jesteśmy zainteresowani odrzucaniem natchnionych słów kogokolwiek tylko dlatego, że nie są one zgodne nie tyle z tym czy innym wersetem biblijnym co naszą interpretacją tego wersetu. Jest to bardzo niebezpieczna praktyka. To właśnie przez nią starożytni Faryzeusze nie zauważyli, że przebywający pośród nich przez trzy lata kontrowersyjny Nauczyciel jest Mesjaszem, którego przyjścia spodziewali się w ich czasach (wg. całkiem dokładnego terminu danego przez proroka Daniela).
Pisma święte są więc standardem, według którego sami żyjący prorocy ważą swoje myśli, pomysły i słowa zanim je wypowiadają publicznie. Możemy więc spokojnie poświęcać przywódcom Kościoła swoją uwagę.
Nie ma wątpliwości, że nasz Ojciec oczekuje od nas codziennej praktyki osobistego i grupowego (np. rodzinnego) studiowania pism świętych. Ale tych tekstów jest tak wiele, że nie wiadomo od czego zacząć. Ile czasu powinniśmy poświęcać na „delektowanie się słowem”? Do niedawna odpowiedź na to pytanie nie była łatwa. Ja, na przykład, nie raz się zastanawiałem, czy właściwą rzeczą jest kolejne rozpoczęcie lektury Księgi Mormona podczas gdy minęło już wiele lat odkąd przeczytałem cały Nowy Testament, nie mówiąc o Starym.
Współcześni prorocy przychodzą z pomocą. Kilka lat temu wprowadzili oni praktykę skupiania swoich studiów na jednej księdze w ciągu roku. W zeszłym, na przykład, studiowaliśmy Księgę Mormona. Na początku roku 2020 otrzymaliśmy publikację zawierającą 52 rozdziały, po jednym na tydzień. Mogliśmy więc podczas tygodnia czytać poszczególne rozdziały kroniki Nefitów, posiłkując się komentarzami współczesnych proroków, studiować je z dziećmi przed poranną lub wieczorną modlitwą rodzinną, a w niedzielę dzielić się swoimi „odkryciami” z członkami naszych kongregacji.
We wcześniejszych latach skupialiśmy się na Starym a potem Nowym Testamencie.
Rok 2021 należy do Historii Kościoła oraz objawień otrzymanych przez proroka Józefa Smitha (i kilku innych, które trafiły do księgi Doktryna i Przymierza). Jeśli kiedykolwiek, jak ja, przed spotkaniem misjonarzy, zazdrościłeś starożytnym chrześcijanom, że urodzili się tak blisko czasów, w których żył Jezus oraz apostołowie i dawał im nowe objawienia, w tym roku możesz się poczuć tak, jak oni się czuli podczas studiowania współczesnego dla nich Nowego Testamentu.
Delektujmy się więc słowem Chrystusa, bo jest smaczne. Nie ma zresztą innej drogi, przez którą możemy być zbawieni (II Nefi 31:21).