Podczas dzisiejszej wizyty Apostoła, Starszego Bednara, Pan wylał na nasze głowy zimną wodę. Jeżeli odpowiednio zareagujemy na to, co dzisiaj usłyszeliśmy to jest szansa, że w końcu coś w Polsce ruszy. Może nawet zasłużymy na Dom Pana w naszym kraju.
Krótka lekcja z historii
Przenieśmy się na moment do lat trzydziestych dziewiętnastego wieku. Święci lat 1830’ często słyszą o objawieniach z których jasno wynika, że wiele istotnych wydarzeń związanych z przywróceniem ewangelii i przygotowaniami do powrotu Jezusa na ziemię będzie miało miejsce na terenach znajdujących się w Stanie Missouri. To w tamtejszej dolinie odbyła się historyczna konferencja Kościoła w czasach Adama i w tym samym miejscu wiernych posiadaczy kapłaństwa odwiedzi nie tylko Adam i inni starożytni prorocy, ale i sam Mesjasz. W Missouri wybudowany będzie Dom Pana i wzniesione miasto, wypełniając tym samym starożytne proroctwa o Nowej Jerozolimie. Kiedy w roku 1834 Józef Smith prowadzi grupę ponad dwustu uzbrojonych mężczyzn przez cztery stany (odległość 1500 km) wszyscy spodziewają się, że odkupienie ziemi Syjonu nastąpi niebawem. Nie rozumieją jednak ważnej zasady: proroctwa można, owszem, traktować jako obietnice, ale wypełnienie wielu z nich uzależnione jest od spełnienia pewnych warunków. Inaczej mówiąc - proroctwo to obietnica, która wypełni się pod warunkiem, że będziemy na jego wypełnienie gotowi.
Nie powinno to nikogo dziwić. Przecież zapowiedzi Jezusa, że przygotuje dla każdego z nas miejsce w domu Ojca nie należy traktować jako zapewnienia, że bez względu na nasze postępowanie zostaniemy zbawieni w najwyższym królestwie. Jest to raczej zaproszenie do działania z naszej strony. To od nas samych zależy czy zawrzemy z Bogiem przymierza i jak je będziemy wypełniać. Zadośćuczynienie może nas przemienić w uczniów Jezusa, ale to my decydujemy do jakiego stopnia korzystamy z tego daru w codziennym życiu.
Po dotarciu Obozu Syjonu do Missouri następuje cisza, oczekiwanie na wypełnienie się obietnicy o odkupieniu ziemi Syjonu. Tymczasem Pan ma nieco inny plan. Pierwszy cud jakiego doznają Święci to wylanie się na ich głowy kubła zimnej wody - dosłownie i w przenośni. Jak grom z jasnego nieba rozlega się ogromna burza, która miesza szyki wrogów, jednocześnie zmuszając braci do odnalezienia bezpiecznego schronu. Poranne słońce znowu wypełnia członków Obozu optymizmem i chęcią do walki. Jednak zamiast wezwania do bitwy, słuchają łagodnego głosu Proroka Józefa Smitha przez którego Pan oznajmia:
“Zaprawdę, powiadam wam, którzy się zebraliście tutaj, aby poznać moją wolę co do odkupienia mego cierpiącego niedolę ludu — Oto powiadam wam, że gdyby nie wykroczenia mego ludu, a mówię o całym Kościele, a nie o poszczególnych osobach, mógłby być odkupiony nawet teraz. Lecz oto, nie nauczyli się posłuszeństwa temu, czego od nich wymagałem, ale pełni są wszelkiego zła i nie użyczają ze swych majętności, jak przystoi świętym, ubogim i cierpiącym niedolę pośród nich; I nie są zjednoczeni według związku wymaganego przez prawo królestwa celestialnego;” (Doktryna i Przymierza 105:1-4)
Bóg następnie uczy Świętych, że Syjonu nie buduje się przez stawianie oporu wrogom, ale po prostu przestrzegając praw od których uwarunkowane jest jego ustanowienie.
“I nie można zbudować Syjonu w inny sposób niż przez zasady prawa królestwa celestialnego; inaczej nie mógłbym go przyjąć do siebie.” (w. 6)
Dalej Pan deklaruje:
“Ja będę staczać wasze bitwy.” (w. 14)
Członkowie Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich nie są gotowi na Świątynię i Nową Jerozolimę. Nie będą jeszcze przez przynajmniej 190 lat. Zamiast błogosławieństw, muszą zostać skarceni:
“Mój lud musi być karcony, dopóki poprzez cierpienie nie nauczy się posłuszeństwa, jeżeli tak trzeba.” (w. 8)
Rozwój Kościoła w Polsce
Przywrócenie ewangelii w Polsce w dużej mierze przypomina dzieje Świętych w Nowym Jorku, Ohio i Missouri, z tą może różnicą, że nasza historia jest rozciągnięta w czasie. To co zajęło Amerykanom kilka lat nam zajmuje kilka dekad (a powinno być przecież odwrotnie bo zamiast samemu doświadczać bolesnych lekcji możemy przecież uczyć się ich z książek do historii a jeszcze lepiej czytając dzieje Izraela w pismach świętych).
My także od lat nie możemy się doczekać Świątyni w Warszawie (zakładamy, że w tym właśnie mieście zostanie zbudowana). Kiedy wyjeżdżałem na misję w roku 1992, nie raz słyszałem świadectwa misjonarzy wyrażających swoją wiarę w nierychłe rozpoczęcie budowy Świątyni. Teraz ci bracia i te siostry mają siwe włosy, liczba członków w Polsce nie zmieniła się znacznie a świadectwa o tym jak niedługo w Polsce pojawi się Świątynia składają ich powołane do Polski dzieci. Usłyszymy je z pewnością od ich wnuków… a może i nie, bo oto dzisiaj Pan objawił Świętym w Polsce jak możemy nareszcie cieszyć się obecnością Domu Pana w naszym kraju. Ale o tym za chwilę.
Jak członkowie w Polsce budują święte przybytki
Nie pamiętam w którym to było roku, z piętnaście już lat temu albo i więcej, pojechaliśmy z rodziną odwiedzić moich rodziców w Łodzi. W niedzielę rano udaliśmy się na spotkania w łódzkiej gminie. Ku naszemu zdziwieniu prawie wszystkie siedzenia domu spotkań były wypełnione. W dodatku członkowie przywitali nas z ogromnym entuzjazmem wznosząc ku niebu dłonie i dziękując Wszechmocnemu za cud. Jaki cud? Po zakończeniu spotkania sakramentalnego pytamy więc: “Jaki cud? O co wam chodzi?” Okazało się, że lokalni przywódcy dostali cynk, że frekwencja z tej właśnie niedzieli będzie brana pod uwagę przez prezydium Obszaru podczas rozpatrywania wniosku o wybudowanie w Łodzi kaplicy. Członkowie w Łodzi przyprowadzili więc swoich krewnych i znajomych, większość z których nie miała żadnego zainteresowania ewangelią czy Kościołem, ale skoro szwagier tak ładnie poprosił to przyszli. Na koniec jeszcze niespodzianka - ostatnie siedzenia wypełnił niemały przecież klan Pawlików - niewątpliwy znak z nieba, że Pan chce by w Łodzi wzniesiono prawdziwą kaplicę.
Głupio mi się trochę zrobiło - za siebie, moją rodzinę i tych kimających podczas spotkań krewnych i znajomych, bo nie nasze głowy i serca okazały się tak mile widziane, ale nasze tyłki. Nikt nie lubi być statystyką. Poczułem się trochę wykorzystany. Mało tego, odczułem niesmak będąc wkręcony niejako w spisek przeciwko braciom z Frankfurtu. Jak oni się poczują za rok otrzymując statystyki z Łodzi i zdając sobie sprawę, że wielomilionowa inwestycja w kaplicę okazała się stratą pieniędzy wydanych na prawie pusty budynek.
Nie minęło kilka tygodni gdy doszła do mnie smutna wiadomość o ekskomunice prezydenta gminy w Łodzi, co, niestety, wstrząsnęło nieco gminą i poskutkowało znacznym obniżeniem się frekwencji. Muszę przyznać, że miałem mieszane uczucia. Z jednej strony jeszcze niedawno cieszyłem się, że moje rodzinne miasto będzie miało wymarzoną kaplicę. Znaliśmy już nawet dokładne miejsce w którym miano rozpocząć budowę. Byłem tam specjalnie by zrobić kilka zdjęć dla potomnych. Z drugiej strony odczułem pewną ulgę. Bóg nie pozwoli się oszukiwać. Kościół to nie jakiś biurokratyczny twór, w którym sprytem, znajomościami ludzi i luków prawnych uda się wiele załatwić. Czy my naprawdę jesteśmy homo-sovieticus i zamiast prawdziwego Syjonu, jak nasi dziadkowie, próbujemy zbudować tandetną atrapę, w której wygrywają ci, którzy potrafią się "zakręcić"?
Zamiast tworzenia sztucznego tłoku członkowie w Łodzi powinni się najpierw skupić nad własnym rozwojem duchowym. Ci, na przykład, którzy od lat korzystają z wynajętych domów spotkań, w których zimą jest ciepło a latem chłodno, a to wszystko przecież kosztuje, powinni się może zacząć dokładać do tych rachunków. Warto też zacząć korzystać z tych zasobów ewangelii, które, z powodu naszych przyzwyczajeń, są dla nas niedostępne. Jak dziś pamiętam rozmowę z grupą tamtejszych członków których moja żona i ja staraliśmy się delikatnie przekonać do zaprzestania kilkuletniej już praktyki gminnych wypadów do kina po niedzielnych spotkaniach. Bez skutku, oczywiście. Ewangelia - ewangelią, ale gminnych tradycji zmieniać nie można. A Bóg? On przecież nas kocha i da nam wszystko czego chcemy. Takie trochę hipisowskie nastawienie. Ci sami ludzie nie raz składali natchnione świadectwa i modlitwy wyrażając swoje pragnienie pojawienia się w Polsce Świątyni. Nie, nie były to pragnienia ale raczej zamówienia, albo wpisy do zeszytu skarg i zażaleń.
Wielka próba - rok 2022
Nasi amerykańscy bracia i siostry w roku 1834 dostali od Pana ochrzan za to, że “…nie użyczają ze swych majętności, jak przystoi świętym, ubogim i cierpiącym niedolę pośród nich;” (w. 3) Prawdopodobnie i wielu z nas powinno sobie przypomnieć o naszej odpowiedzialności za dobro i bezpieczeństwo mniej od nas fortunnych. Jednak po wydarzeniach po lutym ubiegłego roku muszę powiedzieć, że jestem bardzo podbudowany reakcją polskich Świętych na napływ uchodźców z Ukrainy. Sami prorocy w Utah i Frankfurcie do tej pory ślą nam podziękowania za ustanowienie wzoru dla świata w tym temacie.
Coś się może jednak ruszyło w polskim Kościele Jezusa Chrystusa?
Starszy i Siostra Bednar
Muszę jednak zacząć od żony Starszego Bednara. Chyba nigdy nie zapomnę jej wystąpienia, szczególnie dziwnej uwagi, którą zupełnie spontanicznie zrobiła, kiedy jakiś brat z Warszawy musiał na kilka minut opuścić kaplicę. Oglądałem to wydarzenie na ekranie telewizora, więc wszystkiego nie widziałem. Postać tego człowieka mignęła tylko na moment. Domyślam się tylko, że wyraz jego twarzy wyrażał fizyczne cierpienie. Siostra Bednar, mimo, że zajęta była swoim przemówieniem, w myśli poprosiła Boga o pomoc dla tego człowieka. Następnie powiedziała, że my wszyscy powinniśmy się na chwilę zatrzymać i pomodlić za niego. Pokazała tym samym sedno ewangelii, co to znaczy być uczniem Chrystusa.
Studiując Nowy Testament nie trudno zauważyć, że jedną z najbardziej rzucających się w oczy cech Jezusa z Nazaretu jest empatia, współczucie. Jak by to było, gdyby wszyscy Święci w Polsce wzięli przykład z Siostry Bednar i zaczęli dostrzegać w każdym człowieku swojego brata, czy siostrę i ze szczerą troską modlili się za nich, rozmawiali, upewniali się, że ich potrzeby są zaspokojone? Jak by to było, gdybyśmy dla lokalnych przywódców nie byli statystykami - za przeproszeniem - tyłkami do wyciągnięcia z Salt Lake City tego czy innego budynku, który - jak potem zauważył Starszy Bednar - i tak świeciłby przecież pustkami? Jakby to było, gdyby oni dostrzegali w każdym z nas z osobna dziecko Boga noszące w sobie cały wszechświat?
Starszy Bednar bardzo podkreślał tę zasadę podczas dzisiejszego przemówienia. Przypomniał nam o tym jak, podczas spotkania z Nefitami Zbawiciel osobiście złożył świadectwo o Zadośćuczynieniu pokazując swoje rany na dłoniach i nadgarstkach każdemu obecnemu z osobna. Na pytanie: “Co zrobić by w Polsce zbudowana została Świątynia?” odpowiedział, że powinniśmy przestać się skupiać na zbudowaniu Świątyni. Zwrócił też uwagę na fakt, że Świątynia nie jest celem, ale środkiem do celu. Świątynia to budynek, w którym indywidualne osoby dokonują obrzędów i zawierają święte przymierza z Bogiem. To tylko oprawa czegoś o wiele bardziej ważnego, tak jak pudełko z perłą jest tylko oprawą. Zauważył też, że określenie Dom Pana lepiej opisuje ten święty przybytek.
Nie pierwszy raz Pan objawił w Polsce tę prawdę. Wiele lat temu, na przykład, Starszy Wondra dał nam lekcję z ogrodnictwa. Powiedział, że w celu wyprodukowania owoców nie należy się skupiać na samych owocach, ale na troskliwej opiece nad drzewem. Kiedy upewniamy się, że korzenie mają dostęp do życiodajnych substancji a liście mogą czerpać energię ze słońca, kiedy podlewamy je i odpowiednio przycinamy jego gałęzie to owoce same wyrosną.
Zanim jednak Starszy Bednar wylał na nasze głowy zimną wodę, nawołując do nawrócenia i duchowego rozwoju, przypomniał najpierw, jak wielkim skarbem jest przywrócona ewangelia. Kościół ma odpowiedzi na pytania zadawane przez wielu różnych Chrześcijan. Tylko tutaj wiemy kim jesteśmy, na czym polega nasze pokrewieństwo z Bogiem, co stanie się z miliardami ludzi, którzy nie słyszeli podczas swojego życia o Jezusie i jak możemy zachować nasze rodzinne relacje na całą wieczność. Nasze dzieci rozumieją niektóre ważne doktryny lepiej od najlepiej wykształconych teologów.
"dlatego też Ja będę nadal dziwnie postępował z tym ludem, cudownie i dziwnie, i zginie mądrość jego mędrców, a rozum jego rozumnych będzie się chował w ukryciu." (Izajasz 29:14)
A więc warto się starać. Warto pozwolić Bogu staczać nasze bitwy. Pan objawił dzisiaj polskim Świętym jak ustanowić Syjon. Czy skorzystamy z jego zaproszenia?
PS
Niech Kmicic (Daniel Olbrychski - mój ulubiony aktor) nam pokaże jak prawdziwy mężczyzna, nawet odurzony tym czy tamtym, reaguje na wezwanie do walki w dobrej sprawie. :)