niedziela, 16 sierpnia 2020

Miłość i jej przeciwieństwo

Miłość i nienawiść

Apostoł Jan uczył, że „Bóg jest miłością” (1 List Jana 1:8). Prawdziwy chrześcijanin, uczeń Jezusa, dąży do tego, by stać się miłością. Co to jednak znaczy? Co to znaczy „kochać Boga”? Co to znaczy „kochać bliźniego”? Odpowiedź nie jest prosta. Zdania są podzielone. Ja rozumiem to tak:


Wprowadzenie

Świat chrześcijański można podzielić na dwie kategorie: leniwi Chrześcijanie i pracowici Chrześcijanie.

Leniwi Chrześcijanie nie zagłębiają się w nauki Jezusa. Nie pragną ich poznać, nie starają się zharmonizować swojego charakteru z Jego. Dla zachowania tradycji i (w ich mniemaniu) czystego sumienia uczęszczają do swoich kościołów, gdzie czyta się wybrane fragmenty z pism świętych. Te nauki, które zdają się potwierdzać ich poglądy - przyjmują, czasem nawet uczą się ich na pamięć, by w razie potrzeby użyć ich jako amunicji w sporze dowodząc (głównie przed sobą), że są na słusznej drodze. Sami jednak nie studiują natchnionych słów starożytnych proroków, nie próbują pojąć umysłu Boga, by nauczyć się czuć i myśleć jak On. Ich lenistwo polega na braku wiary, że można zmienić swoje myślenie i udoskonalić swój charakter. Myślenie i interpretację pism świętych pozostawiają mądrzejszym od siebie - i nie prorokom, lecz teologom (a przecież słusznie już ktoś dawno zauważył, że kiedy kończy się objawienie, zaczyna teologia).

Pracowity intelektualnie i duchowo Chrześcijanin ma wiarę w możliwości swojego umysłu i w moc Boga w dokonanie największego cudu - zmiany serca, czasami określanego jako „ponowne narodziny”. Rozumie, że taka zmiana zaczyna się od Słowa - dogłębnego zrozumienia jak myśli i czuje doskonała Istota. Wymaga to nie tylko wysiłku mentalnego, ale ogromnej pokory. Bez pokory nie ma postępu, bo jej przeciwieństwo - duma - powstrzymuje człowieka od zmiany poglądów i działania.

Popularne na świecie Chrześcijaństwo jest leniwe, płytkie, powierzchowne. Wracając do tematu miłości - leniwi Chrześcijanie znają tylko jeden lub dwa fragmenty z Biblii na temat miłości - „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego” i ten o miłowaniu wroga. Biblia nie jest jednak krótką broszurką, ale ogromnym zbiorem zawierającym kroniki, kazania, listy i relacje z objawień, które - wszystkie razem wzięte pod rozwagę i z natchnieniem od Ducha Świętego - rzucają pełniejszy obraz prawdziwego Boga, który jest miłością.

Niechęć do osobistego studiowania pism świętych uzasadnia między innymi lęk przed znalezieniem w nich fragmentów pozornie (!) zaprzeczających tym popularnym fragmentom. Nie jeden artykuł ateisty czy rozczarowanego Chrześcijanina podkreśla rzekome niespójności w naukach różnych proroków z czasów starożytnych. Najczęściej podkreśla się pozorne (!!) różnice między przesłaniami Starego a Nowego Testamentu. W rezultacie wytworzył się popularny w Chrześcijaństwie podział na surowego Boga Starego Testamentu i kochającego Boga Nowego.

Możemy, oczywiście, przyjąć, że Bóg się zmienił i jego nauki także uległy stopniowej ewolucji, ale nie trudno jest w tej teorii doszukać się poważnego problemu. Definicja Boga zawiera przecież ważną cechę jego charakteru - doskonałość. Doskonała istota nie robi postępów duchowych, bo nie ma nic lepszego od doskonałości.

Myślę, że lepszym rozwiązaniem problemu pozornych (!!!) niespójności między naukami jednego a drugiego proroka jest założenie, że to nie Bóg się mylił ale my mylnie interpretujemy jego nauki. W temacie miłości (i w każdym innym) warto się więc zastanowić jaka jest boska definicja tego pojęcia.


Czym miłość nie jest?

Przyjęło się twierdzenie, że przeciwieństwem miłości jest nienawiść. Zakładając jednak, że Bóg zawsze był Bogiem - niezmiennym, doskonałym i konsekwentnym w myśleniu i nauczaniu, to popularne stwierdzenie musimy uznać za mylne, bo, według Biblii, Bóg, który jest miłością także nienawidzi.

W Starym Testamencie czytamy:

„Tych sześć rzeczy nienawidzi Pan, a tych siedem jest dla niego obrzydliwością: Butne oczy, kłamliwy język, ręce, które przelewają krew niewinną, serce, które knuje złe myśli, nogi, które śpieszą do złego, składanie fałszywego świadectwa, i sianie niezgody między braćmi.” (Przypowieści Salomona 6:16-19)

W Księdze Mormona prorok Alma przekazał swojemu synowi instrukcje, by uczył ludzi „wiecznej nienawiści do grzechu i niegodziwości.” (Alma 37:32)

Jak pogodzić miłość z nienawiścią? Powinniśmy raczej zapytać - jak można kochać dobro bez nienawiści do zła, albo jak można kochać Boga i bliźniego, jednocześnie nie odczuwając głębokich, negatywnych emocji do aktów krzywdzenia siebie (łamanie boskich przykazań krzywdzi grzesznika) i innych?


Czym jest przeciwieństwo miłości?

Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, ale obojętność. Kiedy dwóch mężczyzn spotyka na ulicy pijaka bijącego swoją żonę - jeden zręcznie się usuwa, by nie mieszać się w nieswoje sprawy. Drugi staje w obronie kobiety, nawet jeśli wymaga to użycia siły i potencjalnego skrzywdzenia złoczyńcy. Który z tych mężczyzn wykazał się miłością bliźniego a który jej przeciwieństwem - obojętnością? Zwróćmy uwagę, że ten pierwszy wcale nie musiał żywić do nikogo nienawiści, by pokazać kompletny brak miłości bliźniego.

Prawdziwy Chrześcijanin nie jest pacyfistą, ale odważnie staje w obronie niewinnych. Nie musi on wcale nienawidzieć ludzi złych. Można w duchu kochać człowieka i modlić się o zmianę jego postawy, być gotowym wybaczyć, jednocześnie śmiało mu się przeciwstawiać. Nie z nienawiści do niego, ale z miłości do niewinnych.

Kiedy zamykamy na noc frontowe drzwi do swoich domów to nie robimy tego z nienawiści do obcych, ale z miłości do swojej rodziny (i siebie samych, oczywiście). Parę lat temu brałem udział w dyskusji o otwarciu granic naszego kraju grupie ludzi pochodzącej z kultury, która nie raz wykazała się agresją, szczególnie wobec kobiet, w krajach, które bezmyślnie ich do siebie przyjmowali a nawet płacili na ich utrzymanie z pieniędzy - jak by nie było - siłą odbieranych od swoich obywateli. Padał wtedy często argument miłości bliźniego. Przeciwnicy otwierania granic postrzegani byli przez zwolenników jako osoby bezduszne, nie potrafiące współczuć, czy litować się nad „uchodźcami”, kompletnie ignorując doświadczenia narodów kierujących się ich sposobem myślenia, np. zatrważające statystyki ze Szwecji, gdzie za większość gwałtów odpowiada pewna mniejszość stanowiąca zaledwie 2% mieszkańców tego kraju.

Czy zapobieganie krzywdzenia niewinnych oznacza brak miłości do grzeszników czy raczej troskę i miłość do niewinnych? Myślę, że prawdziwy uczeń Jezusa nienawidzi przemocy wobec niewinnych, nienawidzi gwałtów na kobietach i innych praktyk prowadzących do smutku i tragedii. Obojętność wobec losu niewinnych wcale nie jest miłością, ale właśnie jej zaprzeczeniem.


Czy gniew Chrześcijanina jest usprawiedliwiony?

Ten artykuł w żadnym stopniu nie jest zachętą do nienawiści do kogokolwiek. Starożytny prorok Nefi ubolewał nad negatywnymi uczuciami jakie żywił wobec swoich grzesznych braci. W swoim psalmie tak wołał do swojej duszy: „Nie gniewaj się znowu z powodu moich wrogów.” (II Nefi 4:29)

Jednocześnie modlił się do Boga nie tylko o ucieczkę przed swoimi wrogami ale także o umieszczanie przeszkód na drodze swojego wroga (w. 33).

Powinniśmy się starać o unikanie negatywnych uczuć wobec ludzi (dla mnie osobiście jest to chwilami bardzo trudne). Jednocześnie powinniśmy być realistami i nie udawać, że wszyscy ludzie są naszymi przyjaciółmi. Kiedy Jezus mówił o miłości wobec wrogów, przyznał tym samym, że niektórzy są naszymi wrogami. Wróg to człowiek, który próbuje nas skrzywdzić, lub krzywdzi nas nieświadomie (wiadomo jakie miejsce wybrukowane jest dobrymi intencjami). Naturalną i pożądaną reakcją na wrogie działania jest walka i unieszkodliwienie przeciwnika. Jeżeli to, co tu piszę, wydaje Ci się zaprzeczeniem Twojego zrozumienia sedna Chrześcijaństwa, to jeszcze raz zapraszam do odważnego studiowania nauk pism świętych.

W tym tygodniu czytaliśmy z naszymi dziećmi m.in. 51 rozdział Księgi Almy w Księdze Mormona. Opowiada on o grupie niezadowolonych z wyniku wyborów „rojalistów” - ludzi o poglądach lewicowych, czyli pokładających wiarę w silne państwo za cenę pozbawienia się wolności osobistych. Dochodzi do bardzo niebezpiecznej sytuacji - wrogie armie atakują naród Nefitów, który sam pogrąża się w wojnie domowej między wspomnianymi „rojalistami” a „wolnościowcami” pod wodzą Kapitana Moroniego.


Nie będę tu opisywał ani nawet streszczał relacji z działań Moroniego. Wystarczy, że wspomnę, iż udało mu się zażegnać kryzysowi i doprowadzić do ostatecznego zwycięstwa z okupantem po uprzednim uporaniu się z „odstępcami”, którzy odmówili walki z wrogiem. Co motywowało Moroniego do działań na rzecz swojego narodu? Jego miłość do bliźnich i do Boga. Był jeszcze jeden ważny element motywujący - gniew:

„I stało się, że gdy Moroni to zobaczył, a także zobaczył, że Lamanici przekraczają granice ziemi, rozgniewał się niezmiernie z powodu uporu tych ludzi, dla których z tak wielką pilnością się trudził dla ich obrony; zaiste, był on niezmiernie rozgniewany; jego duszę przepełniał gniew w stosunku do nich.” - Alma 51:14

W tym jednym wersecie głębokie, jak by nie było - negatywne - emocje Moroniego wobec osób, których poglądy i wynikające z tych poglądów decyzje prowadzące do utraty wolności przez Nefitów i nieuniknionego cierpienia niewinnych - podkreślone były aż trzy razy. Moroni był „niezmiernie rozgniewany, jego duszę przepełniał gniew”. Nie koniecznie nienawiść do ludzi, ale gniew - nie wobec jakiejś fatalnej filozofii czy złej ideologii ale wobec złych ludzi - konkretnej grupy.

Gdyby Moroni nie kochał Boga i ludzi, los swoich rodaków byłby mu obojętny. Ale był on prawdziwym Chrześcijaninem. Późniejszy prorok Mormon, któremu Bóg pokazał „dni późniejsze” (czyli czasy w których obecnie żyjemy) i powołał go do umieszczenia w swojej kronice (znanej pod tytułem „Księga Mormona - następne świadectwo o Jezusie Chrystusie”) tych relacji z dziejów swojego narodu, które my, w 21 wieku, powinniśmy uważnie studiować, napisał o Moronim tak:

„I Moroni był silnym i potężnym mężem; był mężem wykazującym się doskonałym zrozumieniem; zaiste, mężem, który nie lubował się w rozlewie krwi; mężem, którego dusza radowała się swobodą i wolnością jego kraju, i jego braci, bez niewoli i bez niewolnictwa; Zaiste, mężem, którego serce przepełniała wdzięczność Bogu za wiele przywilejów i błogosławieństw, które zesłał On na Swój lud; mężem, który trudził się niezmiernie dla dobra i bezpieczeństwa swego ludu. Zaiste, był mężem, który był wytrwały w wierze w Chrystusa i złożył przysięgę, że będzie bronił swego ludu i swych praw, i swego kraju, i swej religii aż do przelania swej krwi. I nauczano Nefitów, aby bronili się przed wrogami aż do rozlewu krwi, jeśli będzie to konieczne; zaiste, i nauczano ich, aby nigdy nie byli winni pierwszej obrazy, zaiste, i nigdy nie podnieśli miecza, jeśli nie będzie to przeciwko wrogom, tylko dla zachowania ich życia. I wierzyli oni, że jeśli będą tak czynić, Bóg sprawi, że będzie im się dobrze wiodło na tej ziemi, innymi słowy, jeśli będą wierni, przestrzegając przykazań Boga, to sprawi On, że będzie im się dobrze wiodło na tej ziemi; zaiste, ostrzeże ich, by uciekli czy też przygotowali się do wojny, zależnie od niebezpieczeństwa; A także, że Bóg objawi im, dokąd mają się udać, by stawić opór wrogom, i że w ten sposób Pan ich ocali; i tak wierzył Moroni, i tym jego serce się szczyciło; nie rozlewem krwi, lecz czynieniem dobra, obroną swego ludu, zaiste, przestrzeganiem przykazań Boga, zaiste, i opieraniem się niegodziwości. Zaiste, zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, że gdyby wszyscy ludzie, którzy byli, są i będą, byli podobni do Moroniego, oto moce piekielne zostałyby zachwiane na zawsze; zaiste, diabeł nigdy nie miałby władzy nad sercami dzieci ludzkich.” (Alma 48:11-17)

Miłość Moroniego nie pozostawiała miejsca na obojętność wobec zła i cierpienia niewinnych. Dlatego odczuwał on głęboki gniew. To ten gniew motywował go do działania. Rezultatem tego działania było przywrócenie pokoju i zachowanie wolności przez Nefitów.

Lista powiązanych ze sobą faktów z poprzedniego akapitu daje do myślenia. Burzy ona mylne wyobrażenie prawdziwego ucznia Jezusa „czyniącego pokój”. Na świecie na którym siły zła rosną i pozbawiają niewinnych wolności i spokoju, nie da się przywrócić pokoju obojętnością. W czasie wojny pokój przywraca się za pomocą broni. Między wojnami, dla Chrześcijanina bronią jest prawda a usuwanie okupantów następuje przez odważne jej promowanie.

Jak widać temat miłości nie jest tematem płytkim. Łatwo jest trzymać się jednego, prostego wersetu, którego - bez całości tekstu pism świętych - nie da się właściwie zrozumieć. Przeciwnie - takie leniwe podejście do nauk Jezusa może doprowadzić do poważnego błędu, a nawet tragedii całego narodu. Nie oskarżajmy więc ludzi żywiących nienawiść wobec zła i gniew wobec tyrana o to, że nie są prawdziwymi uczniami Chrystusa. Biblia i Księga Mormona zawierają wiele opisów „świętych ludzi”. To nie anemicy z wiecznie pochylonymi głowami, pogodzonymi ze wszystkim czy silącymi się na sztuczne uśmiechy po to, by dostosować się do popularnych w dzisiejszym „świecie chrześcijańskim” oczekiwań. Święci używają procy w walce z Goliatem, odmawiają posłuszeństwa niemoralnym przepisom, a nawet - jak Moroni - skazują na śmierć uparcie dążących do pozbawienia bliźniego wolności i własności.

Z dedykacją dla Karola W. - jednego z nielicznych polskich Świętych w Dniach Ostatnich, któremu nie jest obojętne dobro bliźniego, dlatego jego religijność nie ogranicza się do serdecznych uśmiechów między spotkaniami w kościele.

niedziela, 9 sierpnia 2020

Rzym upada - proroctwa wypełniają się na naszych oczach

protesty na ulicach Salt Lake City - 7 sierpnia 2020 r.

Wiele proroctw wypełnia się w sposób niespodziewany i w niespodziewanym czasie. Na przykład, w roku 1832, w okresie nasilonej debaty w USA na temat instytucji niewolnictwa, Prorok Józef Smith ogłosił, że wybuchnie wojna między stanami południowymi a północnymi, który rozpocznie się w Południowej Karolinie i zakończy się „śmiercią i niedolą wielu dusz” (Nauki i Przymierza 87:1). „Niewolnicy powstaną przeciwko swym panom” - pisał Prorok (w. 4).

Wkrótce po opublikowaniu tego proroctwa sprawa zniesienia niewolnictwa ucichła. W końcu stało się jasne, że status quo zostanie jednak utrzymany. Członkowie założonego przez Józefa Smitha Kościoła Jezusa Chrystusa niechętnie nawiązywali do jego niespełnionego proroctwa. Niektórzy odczuwali lekkie zażenowanie a nawet wstyd, że ich prorok dał się ponieść emocjom dając wrogom Kościoła argument potwierdzający, że Smith nie był prawdziwym prorokiem.

Sam Józef nie zdawał się tym zbytnio przejmować. Nawet aktywnie angażował się w próby zniesienia niewolnictwa metodami pokojowymi (zaproponował rekompensatę ze skarbu państwa dla właścicieli niewolników i przymusowe nadanie im statusu wolnych ludzi) co oczywiście kompletnie obaliłoby jego proroctwo i na zawsze nadałoby mu status fałszywego proroka.

Proroctwo o buncie w Południowej Karolinie i konflikcie między Południem a Północą wypełniło się 15 lat po śmierci Proroka (prawie 30 lat po otrzymaniu objawienia) i przeszło do historii jako „Wojna Secesyjna” - najkrwawsza do tej pory wojna w historii USA.

Drugi przykład proroctwa, które najwyraźniej się nie wypełniło a potem nagle zaczęło się wypełniać są prognozy sukcesora Józefa Smitha z całkiem niedawnych czasów. Ezra Taft Benson został członkiem Rady Dwunastu Apostołów w roku 1943 a Prezydentem Kościoła w 1985. Urodził się na farmie w Utah, ale całe swoje dorosłe życie poświęcił promowaniem wartości chrześcijańskich na świecie oraz powstrzymywaniem fali Marksizmu w swoim kraju. W latach 1950. przez obie kadencje Prezydenta Eisenhowera zasiadał w jego kabinecie. Znany był chyba najbardziej z niemal obsesji dwoma tematami: w wielu swoich przemówieniach ostrzegał przed utratą wolności swoich rodaków i namawiał swoich współwyznawców do dokładnego studiowania Księgi Mormona, która - według niego - zawiera rozwiązanie tego pierwszego problemu.

Apostoł Benson wiele razy twierdził, że na terenie Stanów Zjednoczonych odbywa się spisek, którego celem jest wprowadzenie Komunizmu. Ponieważ wielu członków Kościoła interpretowało jego słowa w kontekście Zimnej Wojny, nie wyobrażano sobie wypełnienia jego proroctwa bez bliskiego zwycięstwa Związku Radzieckiego. Nic więc dziwnego, że po upadku ZSRR i zakończenia Zimnej Wojny Święci w Dniach Ostatnich znowu zaczerwienili się ze wstydu i na przypomnienie ponurych prognoz swojego Proroka reagowali sprawdzaniem stanu swojego manicure lub zmianą tematu na bardziej wygodny. Nikt w latach 1990. nie spodziewał się, że długo po zniknięciu Żelaznej Kurtyny, Marksizm stanie się popularną filozofią pośród Amerykanów a zwycięstwami w wyborach będą kandydaci otwarcie deklarujący się jako Socjaliści.

Ezra Taft Benson wygłosił setki przemówień podczas wielu sympozjów, konferencji i oczywiście zza kościelnego pulpitu. Często zarzucano mu, że zamiast o Ewangelii Jezusa Chrystusa mówi o tematach politycznych. On jednak twierdził, że każdy prawdziwy uczeń Jezusa zaangażowany jest w promowanie wolności. Uważał nawet, że bez takiego zaangażowania nie można liczyć na zbawienie w najwyższej chwale w której żyje Bóg.

Zmiany w USA ostatnich dwóch dekad pokazują, że Apostoł Benson wcale się nie mylił. Jego przewidywania wypełniają się na naszych oczach i to co do joty. Ponad 90% amerykańskich nauczycieli, ludzi z którymi amerykańskie dzieci spędzają większość dnia, głosuje na lewicową Partię Demokratyczną. W całym kraju dewastowane są pomniki bohaterów przeszłości - zjawisko niepokojąco przypominające marksistowską rewolucję kulturową w Chinach. Za prawicowy komentarz na Facebooku można stracić pracę (niedawno ciocia moich dzieci zamknęła swoje konto, bo z powodu jej prawicowych poglądów zagrożono jej mężowi wymówieniem z pracy). W trzech Stanach za użycie zaimka „ona” pod adresem kobiety deklarującej się mężczyzną można pójść do więzienia.

Piszę o USA, ale przecież i w naszym kraju lewicowe doktryny zdobywają coraz większą popularność (wszyscy jesteśmy częścią amerykańskiej kultury).

Wysłuchałem niedawno jednego z przemówień Apostoła Bensona. Zostało ono wygłoszone podczas odbywającej się dwa razy w roku Konferencji Generalnej Kościoła w kwietniu 1973 roku. Oto link (w formie transkrypcji, audio i wideo): Przemówienie Ezry Taft Bensona z 1973 roku

Ponieważ jednak nie jest ono dostępne w języku polskim, z przyjemnością podzielę się tu kilkoma punktami przedstawionymi w tym proroczym kazaniu. Na początku Apostoł ostrzega przed biernością sprawiedliwych:

„W tak poważnych czasach, nie powinniśmy dopuszczać do siebie lęku przed krytyką, której celem jest powstrzymanie nas od naszego obowiązku, nawet jeśli nasze rady określane są jako polityczne. Państwo coraz bardziej wplątuje się w nasze codzienne życie.”

Nie wszyscy chcą słuchać tych przestróg. „Wielu nie chce, aby im przeszkadzano, ponieważ chcą się cieszyć wygodnym samozadowoleniem.”

O obecnych wyzwaniach ostrzegano nas wieki temu. Starożytny prorok Mormon widział nasze czasy. W swojej kronice umieścił on następujące proroctwo. Prezydent Benson cytuje:

„Albowiem w owym dniu [Szatan] będzie [...] szalał w sercach dzieci ludzkich i podburzał ich do gniewu przeciw temu, co dobre. A innych będzie uspokajał i uśpi ich czujność, ku cielesnemu zabezpieczeniu, tak że będą mówili: Wszystko jest dobrze w Syjonie, zaiste, Syjon rozwija się pomyślnie, wszystko jest dobrze. W ten sposób diabeł oszukuje ich dusze, prowadząc ich troskliwie do piekła. Zaiste, biada temu, kto zważa na pojęcia ludzkie i zaprzecza mocy Boga i darowi Ducha Świętego!” (II Nefi 28:20-21, 26)

Starszy Benson kontynuuje:

„Kościół zbudowany jest na wiecznej prawdzie.  W sferze zasad nie dopuszczamy kompromisu. Nie porzucamy naszych norm bez względu na trendy czy naciski. Nasze oddanie prawdzie, jako kościół pozostaje niezachwiane.”

Brat Ezra wylicza następujące cechy nadchodzących lat. Nie trudno w roku 2020 zauważyć, że jego proroctwo się wypełnia co do joty:


Uległość

Żyjemy w erze uległości i porzucania właściwych zasad. „Uległość nie jest właściwą reakcją. To nigdy nie jest właściwa reakcja.” - komentuje Apostoł.

Prezydent Benson cytuje wcześniejszego Apostoła z lat 1940. - Johna A. Widtsoe:

„Ostatecznymi zwycięzcami nad światem będą mężczyźni i kobiety - niewielu lub wielu - to nie ma znaczenia, którzy odważnie i niezachwianie  trzymają się prawdy i którzy potrafią powiedzieć ‚nie’, tak samo jak ‚tak’. Stoją oni pod wyniosłym sztandarem z następującą inskrypcją: ‚Żadnego kompromisu z błędem.’ ... Tolerancja nie oznacza konformizmu z opiniami i praktykami świata. Wcale nie musimy porzucać naszych wierzeń, żeby przyjaźnić się z ludźmi, nawet jeśli są popularni czy wpływowi. Cena za pozycję w towarzystwie a nawet za zachowanie harmonii jest zbyt wysoka.” (Konferencja Generalna, kwiecień 1941)


Moralny upadek

„Stany Zjednoczone Ameryki” - mówi Apostoł - „to wspaniały kraj, ponieważ jest to wolny kraj. A wolny jest dlatego, bo pokłada zaufanie w Bogu i został założony na zasadach wolności ustalonowionych przez słowo Boga. Ten naród ma więc duchowe fundamenty.”

W roku 1831 sławny francuski historyk, Alexis de Tocqueville, odwiedził USA z misją od rządu francuskiego zbadania instytucji karnych. Interesowały go również aspekty polityczny i społeczny. Dziesięć lat później opublikował czterotomowe dzieło pod tytułem „Demokracja w Ameryce”. Oto wytłumaczenie wspaniałości Ameryki wg. Tocquevilla:

„Szukałem wielkości i geniuszu Ameryki w jej obszernych przystaniach i jej obfitych rzekach, ale tam ich nie było;  na jej urodzajnych polach i bezkresnych preriach, a tam ich nie było;  w jej bogatych kopalniach i jej rozległym handlu międzynarodowym, ale tam ich nie było.  Dopiero gdy odwiedziłem kościoły w Ameryce i ujrzałem płonące prawością ambony, zrozumiałem tajemnicę jej geniuszu i mocy.  Ameryka jest wspaniała, ponieważ jest dobra, a jeśli Ameryka kiedykolwiek przestanie być dobra, przestanie być wspaniała.”

Ezra Taft Benson komentuje to tak:

„Jak silna jest wola pozostania wolnymi - bycia dobrymi?  Fałszywe myślenie i fałszywe ideologie, ubrane w piękne formy, po cichu - prawie bez naszej wiedzy - usiłują osłabić naszą obronę moralną i zniewolić nasze umysły.  Wabią nęcącymi obietnicami bezpieczeństwa, różnego rodzaju gwarancjami od kołyski po grób.  Przebierają się pod różnymi nazwami, ale wszystkie można rozpoznać po jednym - wszystkie posiadają wspólną cechę: erozja charakteru i wolności człowieka do samodzielnego myślenia i działania.”

To ciekawe, że prawie 50 lat temu ten prorok mówił o ubieraniu fałszywych ideologii w piękne formy i nazwy. Szatan już dawno zauważył, że ta metoda działa. Niewielu ludzi dałoby się nabrać na hasło: „Prawo do mordowania nienarodzonych dzieci”. Jednak „prawo kobiety do dokonywania własnych decyzji związanych ze swoim ciałem” brzmi całkiem zacnie. Nikt przecież nie chce odbierać kobietom wolności. „Kulturowa Rewolucja” też niesie za sobą niemiłe skojarzenia. Dlaczego więc nie przeprowadzić kulturowej rewolucji pod hasłem „Życie czarnoskórych ma znaczenie”? Każdy naiwny człowiek da się na tę manipulację nabrać. Nikt przecież nie chce być oskarżony o rasizm. 

Apostoł ostrzega, że wolność może ponieść klęskę nie tylko przez bezpośredni atak, ale również przez zaniedbanie.

Historia USA - twierdzi Benson (cytując historyków) - przypomina historię Rzymskiego Imperium.  Po przypominających historię USA pionierskich początkach tego kraju nadeszły dwa stulecia wspaniałości. Trzecie stulecie przyniosło jednak upadek. Jego początki miały miejsce pod koniec drugiego. Starszy Benson cytuje przemówienie Ronalda Reagana z 1969 roku (był wtedy gubernatorem Kalifornii), który wyliczył następujące powody upadku Rzymu:


Państwowy program socjalny

Powiększająca się liczba „bezczynnych bogatych” oraz „bezczynnych biednych”. Tę drugą grupę uzależniono od systemu państwowej opieki społecznej. Z czasem zaczęli się oni organizować i w końcu stanowili silną grupę polityczną domagającą się coraz większej pomocy. Rząd im ulegał coraz częściej, zwiększając podatki klasy średniej i topiąc kraj w coraz to większym deficycie. Wartość pieniądza spadała z roku na rok.


Patriotyzm przestaje być modny

Służba w rzymskiej armii stopniowo przestawała być postrzegana jako zajęcie zaszczytne. Młodzi mężczyźni woleli cieszyć się miejskim życiem.


Zniewieściałość mężczyzn

Używanie przez mężczyzn kosmetyków, kobiece fryzury i ubiory stały się modną praktyką. Doszło do tego, że trudno było na ulicy odróżnić mężczyznę od kobiety.


Wzrost przestępczości, zamieszki

protesty na ulicach Salt Lake City - 7 sierpnia 2020 r.

Konserwatywne zasady moralne przestały być uważane za coś wartościowego. Samotny spacer po mieście stał się niebezpieczny.

Normą stały się zamieszki uliczne, efektem niektórych były pożary całych dzielnic (niewątpliwie Ameryka doszła do tego punktu w obecnym roku 2020).

Socjalizm prowadzi do inflacji - spadku wartości pieniądza

Przez cały ten czas wzrastały podatki i inflacja. Ten stan pozbawił w końcu rzymian zapału i ambicji średniej klasy. Rzym upadł.

Gubernator Reagan zakończył swoje przemówienie tymi słowy:

„Dochodzimy obecnie końca drugiego stulecia naszego narodu.”


Zanikanie religii

Apostoł Benson wspomina jeszcze jednego historyka. W roku 1787 Edward Gibbon w książce „Zanikanie i upadek Imperium Rzymskiego” wyliczył między innymi takie przyczyny tego zjawiska:

1. Podważanie godności i świętości domu, który jest podstawą ludzkiej społeczności.

2. Wzrost podatków i wydawanie pieniędzy publicznych na darmowy chleb i cyrki dla ludności.

3. Szalona pogoń za przyjemnością - z roku na rok sport staje się coraz bardziej ekscytujący i brutalny.

4. Podczas gdy prawdziwym wrogiem była dekadencja narodu, państwo rzymskie wydaje gigantyczne pieniądze na zbrojenia.

5. Upadek religii - wiara zanika, traci kontakt z życiem i staje się bezsilna w ostrzeganiu ludzi i nadawaniem właściwego kierunku.


Zakończenie

Żyjemy w dziwnych czasach. Z jednej strony cieszymy się wspaniałymi błogosławieństwami ułatwiających życie wynalazków i naukowych odkryć. Poziom życia przeciętnego mieszkańca zachodniej cywilizacji jest wyższy od poziomu życia niejednego władcy z przeszłości (naturalny efekt coraz mniej popularnego Kapitalizmu).

Z drugiej strony, nietrudno niezauważyć globalnego upadku moralnego. Niedawno jeszcze uznawane za normę wartości są wyszydzane przez środki masowego przekazu. W krajach demokratycznych popularnością cieszą się ci politycy, którzy promują Socjalizm i obiecują wysokie kary (w postaci podatków) za ekonomiczny sukces oraz nagrody dla nieudaczników finansowane przez zagrabioną własność tych pierwszych.

Prorok Józef Smith przywrócił na świat zagubioną doktrynę mówiącą, że kluczową zasadą konfliktu między dobrem a złem jest osobista wolność człowieka. Nauczał, że to właśnie o kwestię wolności rozpoczęła się wspomniana przez Jana w Apokalipsie „wojna w niebie”. Lucyfer chciał zmusić wszystkich ludzi do posłuszeństwa jego rozkazom a Jahwe (Jezus) twierdził, że ludzi powinno nauczać się poprawnych zasad lecz osobistą decyzję o ich przyjęciu lub odrzuceniu należy pozostawić każdemu z nich. Współcześni prorocy uczą, że konflikt ten trwa nadal i zachęcają nas do odważnego wspierania sił dobra przeciwstawiając się siłom zła.

Kto we współczesnym świecie wspiera Plan Boga a kto plan Szatana?

Wkrótce po moim chrzcie w Kościele Jezusa Chrystusa naiwnie odpowiedziałbym, że linię frontu stanowi chrzest w Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Święci w Dniach Ostatnich stoją po stronie dobra a nienawróceni do pełni Ewangelii - świadomie lub nie - wspierają siły zła. Dziś daleki jestem od takiego generalizowania.

Wiele osób nie posiadająych wiedzy czy przekonania o prawdziwości nauk Jezusa śmiało wspiera sprawę wolności, dążąc do ustanowienia sprawiedliwego porządku, systemu politycznego i ekonomicznego gwarantującego każdemu człowiekowi osobistą wolność, poza wolnością krzywdzenia bliźniego. Także wśród członków Kościoła Jezusa Chrystusa wielu, niestety, ustami deklaruje posłuszeństwo zasadom Ewangelii, a swoimi czynami czy poglądami aktywnie wspierają dążenia naszego wroga do zniewolenia ludzkości. Jak już to miało miejsce nie raz w historii starożytnego Izraela, same „dzieci jasności” dają się nabrać na argument: „oddajcie nam swoją wolność dla własnego dobra”. Jak głupie barany dusimy się w zagrzybionych maskach (sam robię to ze strachu przed mandatem) bo pan minister, który jeszcze niedawno twierdził, że maski nie chronią przed wirusem COVID-19, tak zarządził. Rasistowskim i zboczonym seksualnie terrorystom gotowi jesteśmy przyznać specjalne przywileje (np. uniemożliwiając pracodawcom odmowę zatrudnienia) tylko dlatego, że przyodziewają się w kłamliwe, zaszczytne hasła.

Stwórca naucza nas, że jedynym sposobem na osiągnięcie pełni radości jest życie w harmonii z wiecznymi wartościami i zasadami. Nam jednak bardziej podobają się obietnice równej nagrody dla wszystkich - zarówno tych, którzy żyją przyzwoicie i wspierają przyzwoitość jak i tych, którzy łamią boskie prawa.

Bóg wyraża swoją miłość nauczając nas poprawnych zasad. My dajemy się jednak przekonać argumentowi, że ograniczanie najwyższej chwały nieba dla prawych i skazywanie grzesznika na stan żałości jest zaprzeczeniem miłości bliźniego. Nauczanie grzesznika, że nieprzyzwoite związki między dwoma mężczyznami lub dwiema kobietami jest „miłością”, tylko trochę inną, bardziej nam się podoba od stanowczych nauk boskich proroków w tych tematach. A przecież to z miłości i szczerej troski o dobro homoseksualistów Bóg namawia ich i wszystkich innych do przestrzegania przykazania „nie cudzołóż”.

Przykazania „nie kradnij” i „nie pożądaj własności bliźniego” już dawno przestały się nam podobać. Nie opowiadamy się wprawdzie za grabieżą nie zgodną z obowiązującym prawem - napadami na bank czy wydzieraniem z ręki torebki spacerującej kobiecie. Jesteśmy na takie rzeczy zbyt cywilizowani. Ale spokojnie patrzymy na grabież legalną, demokratycznymi uchwałami odbierającymi własność bogatym, by za ich pieniądze utrzymywać biednych (przy okazji również miliony biurokratów). Taka grabież wydaje się nam szlachetna. Kogo interesuje moralny aspekt systemu pomocy społecznej czy fatalne skutki dla gospodarki, których gorzkie owoce zbierać będą nasze dzieci lub wnuki.

Ameryka - bo to na niej skupiały się proroctwa Apostoła Bensona - szybkimi krokami zmierza ku upadkowi. Historia starożytnego Rzymu się powtarza. Nie ma już wprawdzie Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, ale Lucyferowi ten kraj nie jest już potrzebny. Amerykanie sami pozbawiają się wolności głosując na przystojnych i elokwentnych Socjalistów. A reszta świata, również Polska, z przyzwyczajenia połyka przychodzące zza oceanu trendy, by czuć się nowocześnie i postępowo nie zdając sobie sprawy, że wspieramy tym samym naszego wroga, który nienawidzi nas za to, że nie jesteśmy tak nieszczęśliwi jak on. W ten sposób dopina on swego. Jego celem jest uczynienie nas tak nieszczęśliwymi jakim jest sam.

Wszystkie proroctwa - zarówno starożytnych jak i współczesnych proroków - wypełnią się co do joty.

„Zważaj, ludu z dalekich stron; i wy, coście na wyspach morza, słuchajcie wraz. Bowiem zaprawdę, głos Pana jest dla wszystkich ludzi i nikt mu nie umknie; i nie ma oka, które nie zobaczy, ani ucha, które nie usłyszy, ani serca, którego nie przeniknie. A buntowników przeniknie wielki smutek, bowiem ich niegodziwości zostaną ogłoszone ze szczytów domostw, a ich tajemne czyny objawione. A głos ostrzeżenia dotrze do wszystkich ludzi przez usta moich uczniów, których wybrałem w tych ostatnich dniach. I pójdą przed siebie, i nikt ich nie powstrzyma, bowiem ja, Pan, tak im nakazałem.

[...]

Co ja, Pan, powiedziałem, rzekłem i nie usprawiedliwiam się; i chociaż przeminą niebiosa i ziemia, słowo moje nie przeminie, lecz wszystko się wypełni, co rzekłem moim własnym głosem lub głosem moich sług, bowiem jest to jedno.” (Nauki i Przymierza 1:1-5, 38)