Miłość i nienawiść
Apostoł Jan uczył, że „Bóg jest miłością” (1 List Jana 1:8). Prawdziwy chrześcijanin, uczeń Jezusa, dąży do tego, by stać się miłością. Co to jednak znaczy? Co to znaczy „kochać Boga”? Co to znaczy „kochać bliźniego”? Odpowiedź nie jest prosta. Zdania są podzielone. Ja rozumiem to tak:
Wprowadzenie
Świat chrześcijański można podzielić na dwie kategorie: leniwi Chrześcijanie i pracowici Chrześcijanie.
Leniwi Chrześcijanie nie zagłębiają się w nauki Jezusa. Nie pragną ich poznać, nie starają się zharmonizować swojego charakteru z Jego. Dla zachowania tradycji i (w ich mniemaniu) czystego sumienia uczęszczają do swoich kościołów, gdzie czyta się wybrane fragmenty z pism świętych. Te nauki, które zdają się potwierdzać ich poglądy - przyjmują, czasem nawet uczą się ich na pamięć, by w razie potrzeby użyć ich jako amunicji w sporze dowodząc (głównie przed sobą), że są na słusznej drodze. Sami jednak nie studiują natchnionych słów starożytnych proroków, nie próbują pojąć umysłu Boga, by nauczyć się czuć i myśleć jak On. Ich lenistwo polega na braku wiary, że można zmienić swoje myślenie i udoskonalić swój charakter. Myślenie i interpretację pism świętych pozostawiają mądrzejszym od siebie - i nie prorokom, lecz teologom (a przecież słusznie już ktoś dawno zauważył, że kiedy kończy się objawienie, zaczyna teologia).
Pracowity intelektualnie i duchowo Chrześcijanin ma wiarę w możliwości swojego umysłu i w moc Boga w dokonanie największego cudu - zmiany serca, czasami określanego jako „ponowne narodziny”. Rozumie, że taka zmiana zaczyna się od Słowa - dogłębnego zrozumienia jak myśli i czuje doskonała Istota. Wymaga to nie tylko wysiłku mentalnego, ale ogromnej pokory. Bez pokory nie ma postępu, bo jej przeciwieństwo - duma - powstrzymuje człowieka od zmiany poglądów i działania.
Popularne na świecie Chrześcijaństwo jest leniwe, płytkie, powierzchowne. Wracając do tematu miłości - leniwi Chrześcijanie znają tylko jeden lub dwa fragmenty z Biblii na temat miłości - „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego” i ten o miłowaniu wroga. Biblia nie jest jednak krótką broszurką, ale ogromnym zbiorem zawierającym kroniki, kazania, listy i relacje z objawień, które - wszystkie razem wzięte pod rozwagę i z natchnieniem od Ducha Świętego - rzucają pełniejszy obraz prawdziwego Boga, który jest miłością.
Niechęć do osobistego studiowania pism świętych uzasadnia między innymi lęk przed znalezieniem w nich fragmentów pozornie (!) zaprzeczających tym popularnym fragmentom. Nie jeden artykuł ateisty czy rozczarowanego Chrześcijanina podkreśla rzekome niespójności w naukach różnych proroków z czasów starożytnych. Najczęściej podkreśla się pozorne (!!) różnice między przesłaniami Starego a Nowego Testamentu. W rezultacie wytworzył się popularny w Chrześcijaństwie podział na surowego Boga Starego Testamentu i kochającego Boga Nowego.
Możemy, oczywiście, przyjąć, że Bóg się zmienił i jego nauki także uległy stopniowej ewolucji, ale nie trudno jest w tej teorii doszukać się poważnego problemu. Definicja Boga zawiera przecież ważną cechę jego charakteru - doskonałość. Doskonała istota nie robi postępów duchowych, bo nie ma nic lepszego od doskonałości.
Myślę, że lepszym rozwiązaniem problemu pozornych (!!!) niespójności między naukami jednego a drugiego proroka jest założenie, że to nie Bóg się mylił ale my mylnie interpretujemy jego nauki. W temacie miłości (i w każdym innym) warto się więc zastanowić jaka jest boska definicja tego pojęcia.
Czym miłość nie jest?
Przyjęło się twierdzenie, że przeciwieństwem miłości jest nienawiść. Zakładając jednak, że Bóg zawsze był Bogiem - niezmiennym, doskonałym i konsekwentnym w myśleniu i nauczaniu, to popularne stwierdzenie musimy uznać za mylne, bo, według Biblii, Bóg, który jest miłością także nienawidzi.
W Starym Testamencie czytamy:
„Tych sześć rzeczy nienawidzi Pan, a tych siedem jest dla niego obrzydliwością: Butne oczy, kłamliwy język, ręce, które przelewają krew niewinną, serce, które knuje złe myśli, nogi, które śpieszą do złego, składanie fałszywego świadectwa, i sianie niezgody między braćmi.” (Przypowieści Salomona 6:16-19)
W Księdze Mormona prorok Alma przekazał swojemu synowi instrukcje, by uczył ludzi „wiecznej nienawiści do grzechu i niegodziwości.” (Alma 37:32)
Jak pogodzić miłość z nienawiścią? Powinniśmy raczej zapytać - jak można kochać dobro bez nienawiści do zła, albo jak można kochać Boga i bliźniego, jednocześnie nie odczuwając głębokich, negatywnych emocji do aktów krzywdzenia siebie (łamanie boskich przykazań krzywdzi grzesznika) i innych?
Czym jest przeciwieństwo miłości?
Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, ale obojętność. Kiedy dwóch mężczyzn spotyka na ulicy pijaka bijącego swoją żonę - jeden zręcznie się usuwa, by nie mieszać się w nieswoje sprawy. Drugi staje w obronie kobiety, nawet jeśli wymaga to użycia siły i potencjalnego skrzywdzenia złoczyńcy. Który z tych mężczyzn wykazał się miłością bliźniego a który jej przeciwieństwem - obojętnością? Zwróćmy uwagę, że ten pierwszy wcale nie musiał żywić do nikogo nienawiści, by pokazać kompletny brak miłości bliźniego.
Prawdziwy Chrześcijanin nie jest pacyfistą, ale odważnie staje w obronie niewinnych. Nie musi on wcale nienawidzieć ludzi złych. Można w duchu kochać człowieka i modlić się o zmianę jego postawy, być gotowym wybaczyć, jednocześnie śmiało mu się przeciwstawiać. Nie z nienawiści do niego, ale z miłości do niewinnych.
Kiedy zamykamy na noc frontowe drzwi do swoich domów to nie robimy tego z nienawiści do obcych, ale z miłości do swojej rodziny (i siebie samych, oczywiście). Parę lat temu brałem udział w dyskusji o otwarciu granic naszego kraju grupie ludzi pochodzącej z kultury, która nie raz wykazała się agresją, szczególnie wobec kobiet, w krajach, które bezmyślnie ich do siebie przyjmowali a nawet płacili na ich utrzymanie z pieniędzy - jak by nie było - siłą odbieranych od swoich obywateli. Padał wtedy często argument miłości bliźniego. Przeciwnicy otwierania granic postrzegani byli przez zwolenników jako osoby bezduszne, nie potrafiące współczuć, czy litować się nad „uchodźcami”, kompletnie ignorując doświadczenia narodów kierujących się ich sposobem myślenia, np. zatrważające statystyki ze Szwecji, gdzie za większość gwałtów odpowiada pewna mniejszość stanowiąca zaledwie 2% mieszkańców tego kraju.
Czy zapobieganie krzywdzenia niewinnych oznacza brak miłości do grzeszników czy raczej troskę i miłość do niewinnych? Myślę, że prawdziwy uczeń Jezusa nienawidzi przemocy wobec niewinnych, nienawidzi gwałtów na kobietach i innych praktyk prowadzących do smutku i tragedii. Obojętność wobec losu niewinnych wcale nie jest miłością, ale właśnie jej zaprzeczeniem.
Czy gniew Chrześcijanina jest usprawiedliwiony?
Ten artykuł w żadnym stopniu nie jest zachętą do nienawiści do kogokolwiek. Starożytny prorok Nefi ubolewał nad negatywnymi uczuciami jakie żywił wobec swoich grzesznych braci. W swoim psalmie tak wołał do swojej duszy: „Nie gniewaj się znowu z powodu moich wrogów.” (II Nefi 4:29)
Jednocześnie modlił się do Boga nie tylko o ucieczkę przed swoimi wrogami ale także o umieszczanie przeszkód na drodze swojego wroga (w. 33).
Powinniśmy się starać o unikanie negatywnych uczuć wobec ludzi (dla mnie osobiście jest to chwilami bardzo trudne). Jednocześnie powinniśmy być realistami i nie udawać, że wszyscy ludzie są naszymi przyjaciółmi. Kiedy Jezus mówił o miłości wobec wrogów, przyznał tym samym, że niektórzy są naszymi wrogami. Wróg to człowiek, który próbuje nas skrzywdzić, lub krzywdzi nas nieświadomie (wiadomo jakie miejsce wybrukowane jest dobrymi intencjami). Naturalną i pożądaną reakcją na wrogie działania jest walka i unieszkodliwienie przeciwnika. Jeżeli to, co tu piszę, wydaje Ci się zaprzeczeniem Twojego zrozumienia sedna Chrześcijaństwa, to jeszcze raz zapraszam do odważnego studiowania nauk pism świętych.
W tym tygodniu czytaliśmy z naszymi dziećmi m.in. 51 rozdział Księgi Almy w Księdze Mormona. Opowiada on o grupie niezadowolonych z wyniku wyborów „rojalistów” - ludzi o poglądach lewicowych, czyli pokładających wiarę w silne państwo za cenę pozbawienia się wolności osobistych. Dochodzi do bardzo niebezpiecznej sytuacji - wrogie armie atakują naród Nefitów, który sam pogrąża się w wojnie domowej między wspomnianymi „rojalistami” a „wolnościowcami” pod wodzą Kapitana Moroniego.
Nie będę tu opisywał ani nawet streszczał relacji z działań Moroniego. Wystarczy, że wspomnę, iż udało mu się zażegnać kryzysowi i doprowadzić do ostatecznego zwycięstwa z okupantem po uprzednim uporaniu się z „odstępcami”, którzy odmówili walki z wrogiem. Co motywowało Moroniego do działań na rzecz swojego narodu? Jego miłość do bliźnich i do Boga. Był jeszcze jeden ważny element motywujący - gniew:
„I stało się, że gdy Moroni to zobaczył, a także zobaczył, że Lamanici przekraczają granice ziemi, rozgniewał się niezmiernie z powodu uporu tych ludzi, dla których z tak wielką pilnością się trudził dla ich obrony; zaiste, był on niezmiernie rozgniewany; jego duszę przepełniał gniew w stosunku do nich.” - Alma 51:14
W tym jednym wersecie głębokie, jak by nie było - negatywne - emocje Moroniego wobec osób, których poglądy i wynikające z tych poglądów decyzje prowadzące do utraty wolności przez Nefitów i nieuniknionego cierpienia niewinnych - podkreślone były aż trzy razy. Moroni był „niezmiernie rozgniewany, jego duszę przepełniał gniew”. Nie koniecznie nienawiść do ludzi, ale gniew - nie wobec jakiejś fatalnej filozofii czy złej ideologii ale wobec złych ludzi - konkretnej grupy.
Gdyby Moroni nie kochał Boga i ludzi, los swoich rodaków byłby mu obojętny. Ale był on prawdziwym Chrześcijaninem. Późniejszy prorok Mormon, któremu Bóg pokazał „dni późniejsze” (czyli czasy w których obecnie żyjemy) i powołał go do umieszczenia w swojej kronice (znanej pod tytułem „Księga Mormona - następne świadectwo o Jezusie Chrystusie”) tych relacji z dziejów swojego narodu, które my, w 21 wieku, powinniśmy uważnie studiować, napisał o Moronim tak:
„I Moroni był silnym i potężnym mężem; był mężem wykazującym się doskonałym zrozumieniem; zaiste, mężem, który nie lubował się w rozlewie krwi; mężem, którego dusza radowała się swobodą i wolnością jego kraju, i jego braci, bez niewoli i bez niewolnictwa; Zaiste, mężem, którego serce przepełniała wdzięczność Bogu za wiele przywilejów i błogosławieństw, które zesłał On na Swój lud; mężem, który trudził się niezmiernie dla dobra i bezpieczeństwa swego ludu. Zaiste, był mężem, który był wytrwały w wierze w Chrystusa i złożył przysięgę, że będzie bronił swego ludu i swych praw, i swego kraju, i swej religii aż do przelania swej krwi. I nauczano Nefitów, aby bronili się przed wrogami aż do rozlewu krwi, jeśli będzie to konieczne; zaiste, i nauczano ich, aby nigdy nie byli winni pierwszej obrazy, zaiste, i nigdy nie podnieśli miecza, jeśli nie będzie to przeciwko wrogom, tylko dla zachowania ich życia. I wierzyli oni, że jeśli będą tak czynić, Bóg sprawi, że będzie im się dobrze wiodło na tej ziemi, innymi słowy, jeśli będą wierni, przestrzegając przykazań Boga, to sprawi On, że będzie im się dobrze wiodło na tej ziemi; zaiste, ostrzeże ich, by uciekli czy też przygotowali się do wojny, zależnie od niebezpieczeństwa; A także, że Bóg objawi im, dokąd mają się udać, by stawić opór wrogom, i że w ten sposób Pan ich ocali; i tak wierzył Moroni, i tym jego serce się szczyciło; nie rozlewem krwi, lecz czynieniem dobra, obroną swego ludu, zaiste, przestrzeganiem przykazań Boga, zaiste, i opieraniem się niegodziwości. Zaiste, zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, że gdyby wszyscy ludzie, którzy byli, są i będą, byli podobni do Moroniego, oto moce piekielne zostałyby zachwiane na zawsze; zaiste, diabeł nigdy nie miałby władzy nad sercami dzieci ludzkich.” (Alma 48:11-17)
Miłość Moroniego nie pozostawiała miejsca na obojętność wobec zła i cierpienia niewinnych. Dlatego odczuwał on głęboki gniew. To ten gniew motywował go do działania. Rezultatem tego działania było przywrócenie pokoju i zachowanie wolności przez Nefitów.
Lista powiązanych ze sobą faktów z poprzedniego akapitu daje do myślenia. Burzy ona mylne wyobrażenie prawdziwego ucznia Jezusa „czyniącego pokój”. Na świecie na którym siły zła rosną i pozbawiają niewinnych wolności i spokoju, nie da się przywrócić pokoju obojętnością. W czasie wojny pokój przywraca się za pomocą broni. Między wojnami, dla Chrześcijanina bronią jest prawda a usuwanie okupantów następuje przez odważne jej promowanie.
Jak widać temat miłości nie jest tematem płytkim. Łatwo jest trzymać się jednego, prostego wersetu, którego - bez całości tekstu pism świętych - nie da się właściwie zrozumieć. Przeciwnie - takie leniwe podejście do nauk Jezusa może doprowadzić do poważnego błędu, a nawet tragedii całego narodu. Nie oskarżajmy więc ludzi żywiących nienawiść wobec zła i gniew wobec tyrana o to, że nie są prawdziwymi uczniami Chrystusa. Biblia i Księga Mormona zawierają wiele opisów „świętych ludzi”. To nie anemicy z wiecznie pochylonymi głowami, pogodzonymi ze wszystkim czy silącymi się na sztuczne uśmiechy po to, by dostosować się do popularnych w dzisiejszym „świecie chrześcijańskim” oczekiwań. Święci używają procy w walce z Goliatem, odmawiają posłuszeństwa niemoralnym przepisom, a nawet - jak Moroni - skazują na śmierć uparcie dążących do pozbawienia bliźniego wolności i własności.
Z dedykacją dla Karola W. - jednego z nielicznych polskich Świętych w Dniach Ostatnich, któremu nie jest obojętne dobro bliźniego, dlatego jego religijność nie ogranicza się do serdecznych uśmiechów między spotkaniami w kościele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz