Ze wszystkich nauk Jezusa w Nowym Testamencie, najwięcej kontrowersji budziły i nadal budzą jego odważne wyznania o swojej tożsamości i naturze.
Ja i Ojciec jedno jesteśmy. (Jan 10:30) - te słowa Jezusa z Nazaretu spotęgowały gniew jego prześladowców do tego stopnia, że w najbardziej świętym miejscu na ziemii, w jerozolimskiej świątyni, Żydzi znowu naznosili kamieni, aby go ukamienować (Jan 10:31).
Kim był Jozue z Nazaretu? Co wiązało go z Bogiem? Widząc rosnący stóg kamieni, Jezus zapytał: Za który z tych uczynków kamieniujecie mnie? (w. 32) Religijni mieszkańcy Jerozolimy odpowiedzieli: Nie kamienujemy cię za dobry uczynek, ale za bluźnierstwo i za to, że Ty, będąc człowiekiem, czynisz siebie Bogiem. (w. 33).
nauka o tożsamośi i misji Mesjasza zawsze budziły gniew
Podczas swojego życia, Syn Człowieczy nie ukrywał, że jest Synem Boga. Dla Świętych w Dniach Ostatnich ten fakt ma szczególne znaczenie, bo mamy dostęp do objawień formujących niepodważalną dla nas doktrynę o tożsamości Jezusa jako Jehowy, samego Boga Izraela, Pasterza, który od początków ludzkości prowadził swoje "owce", dając im wskazówki, światło i wiedzę.
Z Księgi Mormona wiemy, że - niezachowana do naszych czasów w Starym Testamencie - nauka o Synu Boga dokonującym Zadośćuczynienia za grzechy ludzkości znana była wszystkim świętym od czasów Adama. Neficcy prorocy używani nawet jego ziemskiego imienia długo przed jego narodzinami. Jozue, czyli, po grecku - Jezus - nie było przypadkowym imieniem nadanym niemowlakowi z Betlejem przez Józefa i Marię. To imię zostało objawione jego mamie jeszcze zanim zaszła w ciążę (Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. - Łukasz 1:31).
Proroctwa o nadejściu Mesjasza zawsze budziły gniew pośród Izraelitów znajdujących się w stanie odstępstwa. Już w pierwszym rozdziale Księgi Mormona czytamy, że mieszkańcy Jerozolimy szydzili z proroka Lehiego, nie tylko za to, że świadczył o ich niegodziwości, ale także dlatego, że świadczył, że rzeczy, które widział i słyszał, i o których przeczytał w księdze, wskazywały wyraźnie na przyjście Mesjasza (1 Nefi 1:19). Kiedy to usłyszeli, rozgniewali się na niego, tak jak na dawnych proroków, których wypędzali, kamienowali i zabijali (w. 20).
Księga Mormona obala paradygmat sugerujący, że wiele szczegółów o ziemskiej misji Jezusa znanych było dopiero po ich wypełnieniu. Gdyby teksty Mojżesza i innych proroków przetrwały niezmienione przez odstępnych nauczycieli religii, nauki Starego i Nowego Testamentu nie różniłyby się od siebie, oba tomy kładąc nacisk na Zadośćuczynienie i potencjał każdego człowieka w uzyskaniu Wyniesienia w najwyższym królestwie chwały.
Wyście bogami...
Jezus nie przyszedł jednak na świat po to, by przekonywać ludzi, że jest Bogiem i namawiać wszystkich by go czcili. Wszystko, co robił i każde jego słowo służyło jednemu celowi - błogosławienie ludzi, nasza nieśmiertelność i osiągnięcie życia wiecznego. Odważnie świadcząc o własnej tożsamości, tym samym zapewniał nas o naszej. Jego wyznawcy także tej doktryny nie ukrywali, nazywając siebie dziećmi bożymi. Nie kryli swojej determinacji upodobnienia się do Boga. Obecnie żadna inna doktryna nie potrafi zirytować Chrześcijan odrzucających Księgę Mormona oraz proroczej misji Józefa Smitha. Podczas gdy świętym w dniach ostatnich nauki o pochodzeniu naszego Ojca dodają wiarę i nadzieję, że sami kiedyś osiągniemy Wyniesienie, dla wielu z naszych braci i sióstr stanowią one niewybaczalną herezję i to właśnie z ich powodu niektóre denominacje nie uważają Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich za religię chrześcijańską.
Kiedy, jako młody chłopak, rozmawiałem w latach 80' z misjonarzami, moja pozytywna reakcja na dobrą nowinę o Wiecznym Postępie człowieka zdziwiła ich. Byli wyraźnie przyzwyczajeni do skrzywionych twarzy z powodu doznanego właśnie szoku przez nieprzygotowanych na ciężkie do przełknięcia ziarno prawdy “Chrześcijan” którzy swoje już przesiedzieli w zimnych, ciemnych budynkach kościelnych, dawno już pogodzeni ze smutnym “faktem”, że Boga nie da się ogarnąć umysłem i nikt go do końca nie zrozumie i nie pozna. Pamięć tej naszej rozmowy zawsze wzbudza we mnie dobry humor. Misjonarze tłumaczyli sobie mój brak oczekiwanej reakcji niezrozumieniem tego co do mnie mówili. Biedni Starsi po kilka razy powtarzali te same zdania mając nadzieję że nareszcie zacznę uważnie ich słuchać.
Muszę tu wyznać, że nigdy nie udało mi się pojąć dlaczego ta doktryna o boskim potencjale człowieka budzi tak wiele złych emocji. To tak, jakby bulwersować się twierdzeniami, że dziecko nie na zawsze pozostanie dzieckiem, ale stanie się kiedyś dorosłym człowiekiem, albo że gąsienica przeobrazi się kiedyś w motyla. Mój przypadek był nieco odmienny od przeciętnego. Ten mój brak empatii związany jest z tym, że zanim jeszcze spotkałem misjonarzy Kościoła Jezusa Chrystusa, byłem już przyzwyczajony do tej oczywistej prawdy o perspektywie osiągnięcia ostatecznego oświecenia, doskonałości charakteru, z racji mojego zainteresowania religiami dalekiego wschodu. Temat przejścia ze stanu ludzkiego do - jak to wtedy nazywałem - “stanu Buddy”, czyli “boskiego”, nie był mi obcy.
Wróćmy jednak do Jerozolimy w roku 33. Kiedy Jezus postawił się na równi z Ojcem, deklarując: Ja i Ojciec jedno jesteśmy. (Jan 10:30), Żydzi zaczęli znosić kamienie. Przeanalizujmy interesującą relację Jana z tego wydarzenia. Zauważmy, że Jezus nie poprzestał na temacie własnego pokrewieństwa z Ojcem. Po otrzymaniu uprzejmego wyjaśnienia za co ma zostać ukamienowany, zacytował On fragment psalmu, którego pełna wersja brzmi następująco: Wyście bogami i wy wszyscy jesteście synami Najwyższego (Psalm 82:6). Jezus, więc, świadczył nie tylko o własnej relacji z Ojcem, ale też o boskiej naturze każdego człowieka, albo przynajmniej każdego wiernego wyznawcy Boga.
Jezus kontynuuje: Jeśli nazwał bogami tych, których doszło słowo Boże (a Pismo nie może być naruszone), do mnie, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, wy mówicie: Bluźnisz, dlatego, że powiedziałem: Jestem Synem Bożym? (Jan 10:35-36)
inne świadectwa w Biblii o boskim potencjale człowieka
Naturalnie, doktryna o jedności człowieka i Boga nowa jest dla osoby, która wcześniej o niej nie słyszała. Jest to, jednak, nauka dosłownie - stara jak świat. Setki lat przed narodzeniem Jezusa podyktował On Mojżeszowi swoje przesłanie dla Izraelitów: Świętymi bądźcie, bom Ja jest święty, Pan, Bóg wasz. (3 Mojż. 19:1-2).
W “Kazaniu na Górze” Zbawiciel zaprosił swoich słuchaczy do zastąpienia Prawa Mojżesza wyższym prawem, przywracając w ten sposób pełnię ewangelii. Uczniowie Jezusa przyjmują prześladowania z radością, nie gniewają się bez wystarczającego powodu, są błogosławieństwem dla świata jak sól czy światło w ciemności, zachowują czystość seksualną nie tylko w czynie ale i w myśli, unikają rozwodów, dotrzymują słowa, nadstawiają drugi policzek, dzielą się z potrzebującymi i kochają swoich wrogów. Jezus streszcza te przykazania słowami, stawiającymi niejako znak równości (przynajmniej taki powinien być nasz cel) między Bogiem a człowiekiem: Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest. (Mateusz 5:48)
Jak widać pomysł stawania się takim jak Ojciec nie jest wcale wymysłem jakiejś sekty ze stanu Nowy Jork. Przeciwnie, dla uczciwego badacza Biblii ta wspaniała, odważna doktryna może posłużyć jako znak rozpoznawczy współczesnych uczniów Chrystusa. Żadna religia chrześcijańska nie może być uznana za ten sam Kościół, o którego powstaniu czytamy w Nowym Testamencie, jeśli odrzuca przykazanie stawania się człowiekiem doskonałym. Nie można być uczniem Jezusa, nie ma mowy o prawdziwej wierze w Jezusa bez nadziei uzyskania doskonałości, stania się podobnym do samego Boga Ojca.
Nie można uczciwie twierdzić, że jest się Chrześcijaninem, odrzucając świadectwo Ducha Świętego, oraz słowa Pisma Świętego, szczególnie tak bardzo istotnej nauki o pochodzeniu i tożsamości człowieka. Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy. - pisze Paweł w liście do Rzymian (rozdz. 8, wers.16).
Świadomość swojej prawdziwej tożsamości i nieograniczonego potencjału ma ogromne znaczenie. Na przestrzeni wieków ludzie badali swoją genealogię by sądy przyznawały im prawo do odziedziczenia spadku po bogatych przodkach. Według świadectwa Jana nagrodą jaką Jezus otrzymał za “pokonanie świata” było odziedziczenie Królestwa Ojca. Podążając za Jezusem, a więc każdy z nas osobiście pokonując świat, jego naturę, filozofie, pokusy, itd., możemy się spodziewać tej samej nagrody. Sam Zbawiciel, Bóg Izraela, to obiecał:
Zwycięzcy pozwolę zasiąść ze mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z Ojcem moim na jego tronie. (Obj. 3:21)
Paweł wskazuje na prostą logikę omawianej tu doktryny:
Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy. A jeśli dziećmi, to i dziedzicami, dziedzicami Bożymi, a współdziedzicami Chrystusa, jeśli tylko razem z nim cierpimy, abyśmy także razem z nim uwielbieni byli. Albowiem sądzę, że utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się nam objawić. Bo stworzenie z tęsknotą oczekuje objawienia synów Bożych. (List do Rzymian 8:16-19)
To właśnie w tym celu Jezus ustanowił na ziemi swój Kościół. Według Pawła celem tej jedynej organizacji założonej i prowadzonej przez Boga za pośrednictwem apostołów i proroków jest jedność w prawdzie, poznanie Chrystusa, doskonałość. Jako wierni członkowie jego Kościoła dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej, abyśmy wzrastali pod każdym względem w niego…, w Chrystusa:
I On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami, aby przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej, abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, prowadzący na bezdroża błędu, lecz abyśmy, będąc szczerymi w miłości, wzrastali pod każdym względem w niego, który jest Głową, w Chrystusa, z którego całe ciało spojone i związane przez wszystkie wzajemnie się zasilające stawy, według zgodnego z przeznaczeniem działania każdego poszczególnego członka, rośnie i buduje siebie samo w miłości. (List do Efezjan 4:11-16)
W prawdziwym Kościele Jezusa Chrystusa nie wstydzimy się nauczać prawdy o miłości Boga do swoich synów i córek. Każdy dobry ziemski rodzic pragnie, by jego dzieci rozwinęły swój charakter, pozytywne cechy i cieszyły się w swoim dorosłym życiu tym samym sukcesem jaki sam osiągnął, albo jeszcze większym. Żaden dobry tata i żadna dobra mama nie czują się upokorzeni sukcesami swoich dzieci. Przeciwnie. Ich powodzenie i osiągnięcia dodają im chwały. W przypadku naszego duchowego Ojca trudno jest, oczywiście, mówić o przewyższeniu jego chwały. Apostoł Jan z zachwytem i wdzięcznością rozmyśla o owocach ewangelii:
Patrzcie, jaką miłość okazał nam Ojciec, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i nimi jesteśmy. Jan odpowiada nam tu, przy okazji, na pytanie dlaczego “świat chrześcijański” nie rozpoznaje prawdziwego Kościoła: Dlatego świat nas nie zna, że jego nie poznał. Apostoł nie ogranicza się tylko do świadczenia o naszym pokrewieństwie z Bogiem, ale sięga w przyszłość, zwraca naszą uwagę na nasz niesamowity potencjał: Umiłowani, teraz dziećmi Bożymi jesteśmy, ale jeszcze się nie objawiło, czym będziemy. Lecz wiemy, że gdy się objawi, będziemy do niego podobni, gdyż ujrzymy go takim, jakim jest. I każdy, kto tę nadzieję w nim pokłada, oczyszcza się, tak jak On jest czysty. (1 Jana 1:1-3)
Te ostatnie słowa podkreślają jak ważna jest wiedza o doktrynie stawania się podobnym do Boga. Bez świadomości o naszym potencjale, bez tej nadziei wyznaczonego nam przez Ojca najbardziej ambitnego celu jaki można sobie tylko postawić, nie możemy stać się czyści duchowo.
Tak samo jak starożytni “uczeni w piśmie”, tak i obecni popełniają poważny błąd: zamiast modlić się o mądrość i szukać żyjącego proroka, zakładają, że w naszych czasach Bóg nie objawia już swojej woli. Ta, kompletnie anty-biblijna doktryna, ta dziwna rezygnacja, brak wiary w niezmiennego Boga, który - jak świadczy każda strona Biblii - zawsze posyłał proroków do ludzi czystych serc, pozostawia im jedyną opcję - zabawę w zgadywankę. Sami próbują odgadnąć znaczenie niejasnych biblijnych fragmentów. Dlatego świat nas nie zna, że jego nie poznał. - napisał Jan (1 Jan 1:2).
argument o obietnicy Szatana
Często używanym argumentem mającym na celu obalenie prawdziwości doktryny o przyjęciu boskiej natury przez czcicieli Boga jest wskazanie na słowa Szatana, który w ogrodzie obiecywał Ewie, iż, wraz z jej mężem, staną się jak bogowie. Nasi krytycy zdają się w ten sposób sugerować, że Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich obiecuje swoim wyznawcom te same rzeczy, którymi diabeł próbował zwieść naszych pierwszych rodziców.
Przytaczając słowa węża wypowiedziane w ogrodzie, w argumencie o diabelskim pochodzeniu obietnicy o staniu się jak bogowie trzeba jednak założyć, że diabeł nigdy nie naucza nawet cząstki prawdy i że wszystkie jego obietnice nie znajdują pokrycia. Prawda jest jednak nieco inna. Mieszanie prawdy z fałszem to stara metoda, którą nasz duchowy wróg próbuje nas zwieźć z właściwego kursu. W rozmowie z Ewą Szatan dał następujące obietnice za skosztowanie owocu z drzewa poznania dobra i zła (1 Mojż. 3:4-5):
1. Na pewno nie umrzecie
2. Otworzą się wasze oczy
3. Będziecie jak bogowie
4. Znając różnicę między dobrem a złem
Nie trzeba daleko szukać, by dowiedzieć się które z tych obietnic zostały spełnione. W wersecie siódmym tego samego rozdziału czytamy, że oczy Adama i Ewy faktycznie zostały otwarte. W wersecie dwudziestym drugim Mojżesz przytacza słowa Pana, który świadczy, że człowiek, istotnie, stał się podobnym do nas, znając różnicę między dobrem a złem. W rozdziale piątym, natomiast, czytamy, że Adam umarł (1 Mojż. 5:5). Okazuje się więc, że z czterech obietnic diabła, tylko jedna była kłamstwem: Na pewno nie umrzecie. Według słów Boga, już po skosztowaniu owocu z drzewa poznania dobra i zła Adam i Ewa, przynajmniej do jakiegoś stopnia, stali się jak bogowie. Nie chodziło tu jednak o osiągnięcie przez nich pełni doskonałości, ale rozpoczęcie drogi ku temu celowi, możliwej dzięki umiejętności rozpoznawania różnicy między dobrem a złem.
owoce prawdy o jedności Boga z człowiekiem
Kilka tygodni przed swoją śmiercią Józef Smith wygłosił przemówienie, które, z perspektywy Katolików i Protestantów, obróciło chrześcijańską doktrynę do góry nogami. Znając jednak przywrócone w naszych czasach zapiski starożytnych proroków, można by raczej powiedzieć, że słowa proroka ostatniej dyspensacji obróciły Chrześcijaństwo do góry głową. Jesteśmy dosłownie spokrewnieni z Bogiem. My - to znaczy nie tylko członkowie jego Kościoła, ale wszyscy ludzie. Każdy człowiek, bez względu na obecny stan charakteru czy poziom wiedzy, może odziedziczyć wszystko co posiada nasz Ojciec w Niebie. Jak? Podążając za przykładem naszego Brata, jedynego Syna Ojca, który osiągnął stan boskości jeszcze zanim otrzymał fizyczne ciało. Dokładnie w ten sam sposób nasz Ojciec, który był kiedyś człowiekiem, stał się Bogiem. I nie, to twierdzenie wcale nie zaprzecza doktrynie o wiecznej naturze Boga i jego niezmienności.
Chociaż każdy z nas zdaje sobie sprawę ze swoich słabości, możemy śmiało pokładać wiarę w obietnicę Boga, że osiągniemy kiedyś ten ambitny cel. Właśnie dlatego na początku dziewiętnastego wieku Bóg przywrócił na ziemię kapłaństwo. Właśnie dlatego zaprasza wszystkich ludzi do zawarcia z nim świętych przymierzy. Dlatego przyjmujemy chrzest. Dlatego każdej niedzieli, przyjmując sakrament, obiecujemy Bogu, że przyjmiemy w Domu Pana imię Jezusa Chrystusa, uczestnicząc w obrzędach wyższego kapłaństwa, w których ukazana jest moc boskości (DiP 84:20).
Doktryna o boskim potencjale każdego człowieka daje nam unikalną perspektywę na życie. Pozwala nam patrzeć na innego człowieka tak, jak patrzy na nas Bóg. Ta wiedza pomaga nam kochać bliźniego jak siebie samego. To dzięki tej wiedzy Święci w Dniach Ostatnich znani są w swoich społecznościach jako uczciwi i kategorycznie odrzucający modne, diabelskie filozofie prowadzące do dezintegracji rodziny - konserwatywni sąsiedzi, nadzieja na zachowanie przyzwoitości i tradycyjnych wartości w świecie chaosu, fałszu i konfuzji. Józef Smith i jego odważne nauki, za które przypłacił życiem, zdają egzamin w teście ustanowionym przez Jezusa: Poznacie ich po ich owocach (Mateusz 7:20).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz