niedziela, 10 maja 2020

Neficcy włodarze - wzór dla współczesnych prezydentów, część 1 - Król Nefi I


Zbliżają się kolejne wybory prezydenckie w naszym kraju. Ten blog nie jest miejscem politycznej agitacji. Nie będę więc tu pisał ani o wyborach ani o żadnym z kandydatów (tym bardziej, że sam jeszcze nie wiem na kogo zagłosuję, jeśli w ogóle). Postaram się jednak pokazać, że Księga Mormona zawiera wiele wiele wskazówek, którymi warto się kierować w podejmowaniu decyzji przy urnie. Jaki człowiek powinien przewodniczyć naszemu krajowi? Taki jak Nefi, Beniamin, Mosjasz, Moroni i Mormon. Rozpoczynam dzisiaj krótki cykl artykułów o włodarzach starożytnego ludu Nefitów. Zacznijmy od Króla Nefiego I.

Nefi był synem proroka Lehiego. Mimo, że nie był on synem pierworodnym (ale trzecim z kolei), to on otrzymał prawo do przewodzenia nad swoją rodziną z powodu swej wiary i wierności Panu. Doświadczył on z tego powodu wielu przykrości ze strony swoich starszych braci - Lamana i Lemuela, którzy do końca życia nie mogli się pogodzić z - jak to interpretowali - odebraniem im władzy.



Przed swoją śmiercią prorok Lehi jeszcze raz pobłogosławił Nefiego, wyświęcając go na swego następcę. „I stało się, że nie minęło wiele dni po jego śmierci” - pisze Nefi - „kiedy Laman, Lemuel i synowie Ismala rozgniewali się na mnie z powodu napomnień Pana” (II Nefi 4:13).

Reakcje młodszego brata na prześladowania ze strony swych starszych braci nie zawsze były właściwe. Nefi ubolewał nad swoim charakterem. „Och, nędzny ja człowiek!” - wyznał w swojej kronice (w. 17). „Jestem otoczony przez pokusy i grzechy, które tak łatwo mnie osaczają.” (w. 18) Dalej wylicza wspaniałe błogosławieństwa jakich doświadczył od Boga i pyta: „I dlaczego miałbym lgnąć do grzechu ze względu na moje ciało? [...] Dlaczego się gniewam z powodu mojego wroga?” (w. 27)

Sam odpowiada na te i inne pytania rozpoznając prawdziwego wroga, nie agresywnych braci, ale wroga swojej duszy: „Raduj się moje serce i nie dawaj więcej miejsca wrogowi mojej duszy. Nie gniewaj się znowu z powodu moich wrogów. Nie umniejszaj mojej siły z powodu moich udręk.” (w. 28-29).

Nefi zdaje sobie sprawę, że tylko Chrystus jest w stanie przywrócić mu spokój: „O Panie, będę Cię zawsze wielbił; zaiste, moja dusza będzie radować się w Tobie, mój Boże i opoko mojego zbawienia.” (w. 30). „O Panie, Tobie zaufałem i będę Ci ufał na wieki.” (w. 34)

W celu uniknięcia śmierci z rąk swoich zazdrosnych braci i po otrzymaniu objawienia, w którym Pan ostrzegł go i nakazał odłączenie się od Lamana, Lemuela i synów Ismaela, Nefi „uszedł na pustkowie razem ze wszystkimi, którzy by chcieli pójść ze mną.” (II Nefi 5:5).

W miejscu nazwanym imieniem Nefiego zbudowano pierwszą neficką osadę. „I Pan był z nami” - pisał Nefi - „i niezmiernie dobrze nam się wiodło; albowiem zasialiśmy ziarno i ponownie zebraliśmy obfite plony. I zaczęliśmy hodować owce i bydło, i wszelkie inne zwierzęta.” (w. 11) „I stało się, że zaczęło nam się niezmiernie dobrze wieść i zaczęliśmy się rozmnażać na tej ziemi.”

Pomimo oporów z jego strony („pragnąłem, aby nie mieli żadnego króla”), Nefici wybrali Nefiego na swojego pierwszego króla (w. 18). Odkrycie kraju Nefi przez Lamanitów było tylko kwestią czasu. Nowy naród od początku zbroił się więc na wypadek ich ataku. Nefi pisał: „chcieli nas napaść i zgładzić; albowiem znałem ich nienawiść do mnie i moich dzieci, i tych, których nazywano moim ludem”. Dlatego wziął miecz Labana „...i na jego wzór zrobiłem wiele mieczy...” (w. 14). 

Nefici budowali budynki, obrabiali drewno i metale „których było w wielkiej obfitości” (w. 15). Zbudowali świątynię „na wzór świątyni Salomona, ale nie zbudowano jej z tak wielu drogocennych rzeczy; ponieważ nie znaleziono ich w tej ziemi...” (w. 16).

Odrzucono wszelkie formy poddaństwa, także praktykę, do której już dawno się w naszych czasach przyzwyczailiśmy - odbierania poddanym mienia w celu utrzymywania urzędników państwowych, łącznie z królewskim dworem: „I stało się, że ja, Nefi, nakłaniałem mój lud, aby był pracowity, i aby pracowano własnymi rękoma.” (w. 17).

Pan sprawił, że wygląd Lamanitów zmienił się tak, by młode Lamanitki nie były dla młodych Nefitów pociągające, wypełniając proroctwo: „Sprawię, że będą wstrętni dla twego ludu, jeśli nie odpokutują za swe niegodziwości.” (w. 22). Bóg ostrzegł też Nefitów przed mieszaniem się z Lamanitami zapowiadając, że w przeciwnym wypadku ich potomkowie „będą przeklęci tym samym przekleństwem” (w. 23), a więc staną się „bezczynnym ludem, pełnym podstępu i przebiegłości...”. Przekleństwo to obejmowało również odejście od cywilizacji osadniczej i powrót do prymitywnego społeczeństwa zbieracko-łowieckiego („...polującym na pustkowiu na dziką zwierzynę” - w. 24).

Najlepiej sytuację kraju Nefitów opisuje krótki werset 27: „I stało się, że żyliśmy szczęśliwie.”

Nie upłynęło 10 lat (czyli 40 lat od opuszczenia Jerozolimy przez grupę Lehiego i Ismaela) „a już były wojny i spory z naszymi braćmi” - pisał Nefi (w. 34).

Nefici uważali Nefiego „za króla i opiekuna”. Polegali na nim „dla swego bezpieczeństwa” (II Nefi 6:2). „I lud kochał Nefiego niezmiernie, bo był im wielkim opiekunem, walczył mieczem Labana w ich obronie i trudził się przez wszystkie swoje dni dla ich dobra” (Jakub 1:10).

Dwadzieścia pięć lat po założeniu państwa Nefitów (55 lat po opuszczeniu przez Lehiego Jerozolimy), Nefi przekazał święte kroniki swojemu młodszemu bratu - Jakubowi (Jakub 1:1). Komuś innemu jednak przekazał urząd króla. „Gdy Nefi postarzał się i wiedział, że wkrótce umrze, namaścił pewnego męża na króla i włodarza swego ludu...” (w. 9). Jak więc widać obowiązywało wyraźne oddzielenie kościoła od państwa. Podkreśla to także fakt, że prorok Jakub przemawiał do swego ludu krytykując praktyki wprowadzone przez drugiego króla pod którego panowaniem „zaczął znieczulać swe serce i zaczął oddawać się po trosze niegodziwym praktykom” (w. 15) a z powodu bogactw „zaczęli po trosze wbijać się w pychę” (w. 16).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz