sobota, 8 lutego 2020

Jak głosują Święci w Dniach Ostatnich?

Współcześni prorocy nie wręczają nam list nazwisk i partii na które powinniśmy głosować. Uczą nas jednak poprawnych zasad i zachęcają do wyciągania właściwych wniosków. W świetle nauk zawartych w Biblii, Księdze Mormona oraz współczesnych objawień, łatwiej jest podjąć właściwą decyzję podczas wyborów. Możemy też wiedzieć jakich instytucji, partii i organizacji lepiej nie wspierać. Pomaga nam w tym wiedza o wydarzeniach sprzed milionów lat


Prorok Józef Smith - kandydat na Prezydenta USA


Kościół a polityka


Znajomość podstawowych nauk i praktyk oraz organizacji Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich nie wystarcza, żeby dobrze rozumieć naszą religię. Niektóre, nawet najprawdziwsze informacje - np. doktryny naszej wiary, mogą być bardzo łatwo niepoprawnie zinterpretowane. Istnieje bowiem wiele paradoksów - prawdziwych i pozornych - związanych z członkostwem w Kościele.

Na przykład, kiedy ktoś słyszy, że Święci w Dniach Ostatnich uważają swojego przywódcę za proroka Boga, często pojawia się w umyśle wyobrażenie grupy ludzi pozbawionych własnej inicjatywy, pozostających w bezczynności dopóki nie usłyszą instrukcji od swojego natchnionego przywódcy. W końcu prorok otrzymuje objawienia bezpośrednio od Wszechwiedzącego. Z takim dostępem do nieograniczonej wiedzy po co się samemu zastanawiać co robić. Prorok powie nam wszystko, co powinniśmy wiedzieć. Warto jednak wiedzieć, że zadaniem proroka nie jest podejmowanie za nas decyzji, ale głównie nauczanie poprawnych zasad, z których my sami powinniśmy wyciągać własne wnioski i na ich podstawie decydować co robić a czego nie robić.

W latach 1840. prześladowani przez amerykańskich protestantów i polityków (np. gubernatora Stanu Missouri) „mormoni” zakupili opuszczoną, bagnistą ziemię na zachodzie Stanu Illinois i zbudowali miasto Nauvoo, największe w tym czasie miasto tego Stanu. Pewien lokalny polityk odwiedził Nauvoo i zapytał Proroka a jednocześnie burmistrza miasta - Józefa Smitha jak mu się udało zapanować nad tak dużą grupą ludzi i wprowadzić tak doskonały porządek pośród nich. Dodał jednocześnie, że żadnemu lokalnemu liderowi w Illinois nie udało się czegoś takiego dokonać. Józef odpowiedział, że to wcale nie takie trudne po czym wyjaśnił:


„Ja ich uczę poprawnych zasad a oni rządzą się sami.” (Józef Smith)

Angażowanie się Świętych w Dniach Ostatnich w tworzenie praw i regulacji krajów, w których zamieszkują jest dobrym przykładem obrazującym sposób w jaki nasza religia wpływa na działanie ich członków. Ten artykuł omówi ten aspekt Przywróconej Ewangelii. Najpierw przedstawię konkretne „poprawne zasady” nauczane przez współczesnych proroków a w ostatniej części podzielę się swoimi osobistymi wnioskami jakie ja (i wielu innych członków) wyciągamy z tych nauk.


zaangażowanie w „politykę”


Niektórzy z braci i sióstr w Kościele kibicowali mi w czasach w których aktywnie angażowałem się w sprawy naszego kraju (obecnie to ja kibicuję Bratu Karolowi Wilkoszowi, którego tu - przy okazji - serdecznie pozdrawiam!). Parę razy jednak słyszałem z ust swoich współwyznawców w Polsce (głównie wywodzących się ze środowiska Świadków Jehowy) słowa zniechęcające mnie do angażowania się w „politykę”. Nie lubię tego słowa, bo powiedzenie, że ktoś „interesuje się polityką” brzmi tak, jakby była mowa o jednym z wielu hobby takich jak modelarstwo, kolekcjonerstwo czy słuchanie muzyki. Chodzi tu jednak o coś więcej, coś, do czego zachęca nas sam Bóg - odbieranie władzy niegodziwym i poszerzanie zakresu wolności osobistej dzieciom Boga. Sam Prorok Przywrócenia, poza kierowaniem Kościołem przyjął propozycję kandydowania na Prezydenta Stanów Zjednoczonych a nawet przypłacił to swoim życiem.

Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich od samego początku zachęcał swoich członków do angażowania się w usprawnianie świata w którym żyjemy, także przez zaangażowanie się - jakbyśmy to nazwali - w sprawy polityczne - wspieranie dobrych kandydatów na stanowiska władzy, dążenie do zmiany prawa tak, by obywatele byli wolni i bezpieczni.

Zaledwie jeden rok po założeniu Kościoła, Pan objawił jego członkom swoją wolę odnośnie wykorzystywania naszej osobistej woli:


„Oto bowiem nie przystoi, abym we wszystkim rozkazywał; bowiem ten, kogo zmuszają w każdej sprawie, ten jest leniwym i niemądrym sługą; przeto nie dostaje żadnej nagrody. Zaprawdę, powiadam, że ludzie powinni się gorliwie angażować w dobrej sprawie, i wiele czynić z własnej nieprzymuszonej woli, i czynić wiele prawości.” (Nauki i Przymierza 58:26-27)

Wielu natchnionych przywódców Kościoła podkreślało fakt, że nie przypadkiem Kościół Jezusa Chrystusa został przywrócony w Stanach Zjednoczonych Ameryki, w państwie w którym jak sam zadeklarował: „...ustanowiłem Konstytucję tego kraju, rękami mądrych ludzi, których wychowałem w tym właśnie celu i odkupiłem kraj przez przelanie krwi.” (NiP 101:80).

W innym objawieniu Bóg powiedział:


„A to prawo kraju, które jest konstytucyjne, podtrzymujące zasadę wolności w zachowywaniu praw i przywilejów, należy do całej ludzkości, i słuszne jest w moich oczach” (NiP 98:5)

Werset ten potwierdza prawdziwe zamierzenia Ojców Założycieli USA, którzy twierdzili, że dążą do stworzenia takiego systemu, w którym jedynym celem rządu jest „podtrzymywanie zasady wolności”.

Dalej, Pan mówi tak:


„A co się tyczy prawa ludzkiego, wszystko, co jest większe lub mniejsze niż to, pochodzi od złego. Ja, Pan Bóg, czynię was wolnymi, przeto, zaiste, jesteście wolni; i prawo takoż czyni was wolnymi.” (w. 7-8)

We wprowadzeniu do rozdziału 98 Nauk i Przymierzy czytamy, że „objawienie to przyszło w rezultacie prześladowania świętych w Missouri”. Skoro wolność członków Kościoła była ograniczona, mimo, że prawo im tę wolność gwarantowało, jak można powiedzieć, że prawo czyni ludzi wolnymi? Wyjaśnienie przychodzi w następnym wersecie:


„Jednakże, gdy rządzą niegodziwi, ludzie lamentują.” (w. 9)

Osobisty stosunek wiernego Świętego w Dniach Ostatnich do takich spraw jak rząd, prawo czy „polityka” nie powinno się ograniczać do powtarzania Dwunastej Zasady Wiary: „Wierzymy w posłuszeństwo królom, prezydentom, władcom i rządom; w przestrzeganie, poszanowanie i poparcie dla prawa.”


Kapitan Moroni - bohater wolności z Księgi Mormona


W Księdze Mormona czytamy historię o przywódcy armii Nefitów, Moronim. Prorok Mormon napisał o nim następujące zdanie:


„Zaprawdę powiadam wam, że jeśli wszyscy ludzie byliby podobni do Moroniego, moce piekielne zostałyby wstrząśnięte na wieki wieków i diabeł nigdy nie miałby władzy nad sercami ludzi.” (Księga Mormona - Księga Almy 48:17)

Tenże Moroni, w obliczu poważnego kryzysu jakim była próba przejęcia władzy przez ludzi chcących pozbawić wolności i głosu jego rodakom stanął na czele „wolnościowców” i „złożył przysięgę, że będzie bronił swego ludu, swego kraju, swej religii i swobód aż do ostatniej kropli krwi.” (Alma 48:13)

Kapitan Moroni nie czekał aż mu ktoś rozkaże, ale z własnej, nieprzymuszonej woli angażował się w dobrą sprawę wolności. Używając modnego niedawno słowa, był on pro-aktywny. Jego zrozumienie łagodności, pokory, oraz innych cech chrystusowych nie prowadziły do błędnego, wręcz fatalnego wniosku, że powinien się poddawać władzy złych ludzi i szanować prawo bez względu na to, czy jest ono sprawiedliwe czy niesprawiedliwe. Moroni kochał Boga, wierzył w Chrystusa i kochał swój naród tak bardzo, że gotowy był dla niego poświęcić swoje życie. A w stosunku do rządu podejmującego złe - jak mniemał - decyzje miał nastawienie nieprzychylne. Pozwalał nawet opanować się negatywnym emocjom:


„I Moroni był rozgniewany, że rząd nie dba o wolność kraju.” (Alma 59:13)

Zanim jednak, w ślad Kapitana Nefitów, zaczniemy organizować zbrojne powstanie, zastanówmy się raczej jak możemy odzyskiwać lub zachowywać wolność kraju w którym mieszkamy. Powróćmy do rozdziału 98 księgi Nauki i Przymierza. Po słowach „gdy rządzą niegodziwi, ludzie lamentują.” (w. 9) Pan daje Świętym następujące przykazanie:


„Przeto pilnie trzeba szukać ludzi uczciwych i mądrych, i popierać wam trzeba ludzi dobrych i mądrych; w przeciwnym razie, cokolwiek jest mniejsze od [tego], pochodzi od złego.” (w. 10)

Członkowie Kościoła otrzymali więc od Boga przykazanie - nie zaledwie brania udziału w wyborach, ale pilnego poszukiwania właściwych ludzi i ustanawiania ich w pozycjach rządzenia. PIlne poszukiwanie dobrych kandydatów nie ogranicza się do przeczytania plakatu wyborczego, czy nawet wysłuchania wylewnego przemówienia przystojnego i elokwentnego polityka i oddania swojego głosu pod wpływem zmanipulowanych emocji. Myślę, że zawiera się w tym przykazaniu konieczność bardziej dogłębnego poznania tematu. W końcu burmistrz i prorok Nauvoo, zanim powiedział, że ludzi powinni się rządzić sami, najpierw podkreślił wagę poznania poprawnych zasad.

Nie sugeruję tu wcale, że jako członek Kościoła zobowiązany jestem do aktywnego zaangażowania w wybraną przeze mnie partię polityczną, czy otrzymania piątki z kursu nauki politycznej. Wystarczy podstawowa wiedza o objawionych przez Boga doktrynach oraz jako-takie orientowanie się w dążeniach i - jeszcze ważniejsze - dotychczasowych skutkach działalności kandydatów na polityczne stanowiska.

Zacznijmy od doktryny:


Wolność, sprawiedliwość i poszanowanie własności


Przywrócone przez Proroka Józefa Smitha prawdy ewangelii Jezusa Chrystusa nie pozostawiają wątpliwości, że wolność jest kluczową wartością. Bez osobistych swobód i wolności dokonywania wyborów między dobrem a złem (a więc także wolności dokonywania złych wyborów) człowiek nie może wzrastać duchowo, zbliżać się do Boga, budować swojego charakteru na wzór charakteru doskonałego przykładu jedynego Człowieka, który chodził po tej ziemi, który nigdy nie popełnił żadnego błędu - Jezusa z Nazaretu.

Wszystko zaczęło się zanim stworzona została nasza planeta. Żyliśmy wtedy z Bogiem, naszym Ojcem i naszą Matką jako duchy (to znaczy, że nie posiadaliśmy fizycznych ciał). W tym życiu przedśmiertelnym wybuchł konflikt między Jezusem a Lucyferem. Obaj chcieli odegrać ważną rolę w Planie Zbawienia jako zbawiciele świata. Ich drogi do celu jakim było zbawienie dzieci Boga różniły się od siebie jednym szczegółem. Była nim zasada wolności.


plan Jezusa


Jezus chciał, żeby każdy człowiek rodzący się na Ziemi posiadał wolną wolę, by sam mógł wybrać, czy będzie żyć w zgodzie z wiecznymi prawami Boga, czy też podąży szeroką drogą nieposłuszeństwa. Ci, którzy będą żyć w zgodzie z wolą Boga, czyli w zgodzie z podszeptami własnego sumienia, mogą liczyć na odkupienie ze swoich grzechów przez Zadośćuczynienie (cierpienie Jezusa za nasze grzechy). Człowiek musi jednak podjąć tę decyzję sam. Nie powinien być do niej zmuszony.


plan Lucyfera


Z drugiej strony, Lucyfer (którego prawdziwą intencją było przejęcie władzy po Ojcu) zaproponował odebranie ludzkości wolności przez zmuszenie nas do posłuszeństwa Bogu. Obietnica Lucyfera (czyli Szatana) przypominała wyborczą obietnicę wielu współczestnych polityków: „odkupię całą ludzkość tak, że ani jedna dusza nie będzie stracona” (Perła Wielkiej Wartości: Księga Mojżesza 4:1).


początek konfliktu o wolność, czyli geneza walki dobra ze złem


Różnica między planem Lucyfera a planem Jezusa polegała na tym, że Jezus chciał dać wszystkim ludziom jednakową szansę, uczynić nas równymi na początku. Jego równość jest wolnością możliwości. Lucyfer natomiast dążył do tego, by wszyscy ludzie byli równi na końcu, a więc otrzymali jednakową zapłatę. Przypomina to różnicę między „sprawiedliwością” a „sprawiedliwością społeczną”.

Ojciec odrzucił propozycję Lucyfera i wyznaczył Jezusa do wykonania najważniejszego zadania w dziele zbawienia ludzkości - namaścił go na naszego Zbawiciela. Szatan zareagował gniewem i zorganizowaniem buntu przeciwko Planu Wolności. W Księdze Objawienia czytamy:


„I wybuchła walka w niebie: Michał i aniołowie jego stoczyli bój ze smokiem. I walczył smok i aniołowie jego” (Księga Objawienia 12:7).

Szatan przekonał jedną trzecią dzieci Boga do swoich racji. Stali się oni diabłami i po stworzeniu Ziemi zostali zrzuceni na ziemię, gdzie jako złe duchy kontynuują wojnę o wolność kusząc ludzi do nieposłuszeństwa Ojcu.


Ezra Taft Benson - Apostoł, Sekretarz Agrykultury i Prorok

Ezra Taft Benson, który przewodniczył Kościołowi w latach osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku nauczał, że Wojna w Niebie toczy się dalej tu, na Ziemi. Podkreślał też kluczową zasadę wolności w tym konflikcie dobra ze złem:


"Chociaż wszystkie inne zasady ewangelii również są ważne, to właśnie od kwestii wolności zależało otrzymanie ciała. Znalezienie się po niewłaściwej stronie kwestii wolności podczas wojny w niebie oznaczało wieczne potępienie. Jak więc Święci w Dniach Ostatnich mogą oczekiwać ucieczki od wiecznych konsekwencji stojąc podczas tego życia po niewłaściwej stronie? Wojna w niebie szaleje dzisiaj na ziemi. Kwestie pozostały te same: Czy ludzie będą zmuszani do robienia rzeczy, które inni uważają że są dla ich najlepszego dobra czy też podążać będą za radą proroka i zachowają swoją wolność?" (Ezra Taft Benson)

Dla Apostoła Bensona „zachowanie swojej wolności” jest przykazaniem danym nam przez proroków. Natomiast wspieranie ruchów dążących do pozbawienia człowieka osobistej wolności przez bycie zmuszanym do „robienia rzeczy, które inni uważają, że są dla ich najlepszego dobra” oznacza według niego wspieranie sił wroga, samego Lucyfera.


Komunizm i Socjalizm są przeciwieństwami Planu Zbawienia


Nikogo nie powinno dziwić, że Ezra Taft Benson przez całe niemal życie angażował się w „politykę”. Podczas, gdy był już Apostołem w Kościele, służył swojemu narodowi w rządzie Eisenhowera i wygłosił wiele przemówień nawołujących do opierania się zniewalającym systemom Komunizmu i Socjalizmu, które przeszły do historii jako klasyki literatury wolnościowej. Ostrzegał na przykład:


"Zarówno Komunizm jak i Socjalizm dążą do zniszczenia naszego systemu gospodarczego i zastąpienia go socjalizmem; Sukces tych systemów, czy to przez ewolucję przez Socjalizm, czy też rewolucję komunistyczną lub kombinację obu sposobów, zniszczy nie tylko nasz system gospodarczy, ale również naszą wolność, łącznie z aspektami wolności 'obywatelskiej’” (Ezra Taft Benson)

Inni prorocy również ostrzegali nas przed systemami centralnego planowania. Prezydent Kościoła, David O. McKay powiedział:


„Pod rządami Komunizmu natychmiast tracimy nasze swobody i prawdopodobnie nasze życie.  Pod rządami Socjalizmu swobody tracimy powoli lecz równie pewnie.” (David O. McKay)

Inny Apostoł powiedział:


„Naszymi prawdziwymi wrogami są Komunizm i jego towarzysz - Socjalizm”. „Nigdy nie zapominajmy, że Komunizm i Socjalizm to państwowe niewolnictwo.” (J. Reuben Clark)

Przywódcy Kościoła wyrażali swój surowy osąd o Socjalizmie długo zanim stał się on modnym tematem. Drugi Prorok Przywrócenia z połowy dziewiętnastego wieku powiedział:


„Wysłuchaliśmy dzisiaj wykładu Brata Taylora o czymś nazywanym Socjalizmem. Co mają robić ludzie? Żyć z pracy innych i żebrać? Tylko biedni, niemądrzy i imbecyle nie są w stanie zadbać o siebie samych.” (Brigham Young)

Poniższa wypowiedź Proroka Bensona nie pozostawia żadnych wątpliwości co do braku możliwości pogodzenia doktryn Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich z filozofiami Komunizmu i Socjalizmu. Nie da się jednocześnie być uczniem Chrystusa i socjalistą.


"Groźba Komunizmu jest realna. Groźba Socjalizmu jest jeszcze bardziej realna. Komunizm to więcej niż system gospodarczy, to totalna filozofia życia, ateistyczna i całkowicie przecistawna wszystkiemu co uważamy za wartościowe jako wolny, chrześcijański naród. Żaden prawdziwy Święty w Dniach Ostatnich nie może być Komunistą czy Socjalistą, ponieważ zasady Komunizmu stanowią przeciwieństwo objawionemu słowu bożemu, a także Konstytucji tego kraju, który został ustanowiony przez ludzi, których Bóg Niebios do tego przygotował." (Ezra Taft Benson)


Kogo powinniśmy popierać w wyborach?


Powyższe wypowiedzi (jest ich o wiele więcej) to przykłady nauczania nas „poprawnych zasad” przez proroków Boga. Zgodnie z objawioną wolą Boga: „Oto bowiem nie przystoi, abym we wszystkim rozkazywał”, bo „ludzie powinni się gorliwie angażować w dobrej sprawie, i wiele czynić z własnej nieprzymuszonej woli” (NiP 58:26-27) przywódcy Kościoła Jezusa Chrystusa nigdy nie wskazują swoim członkom na kogo powinni głosować. Bóg naucza nas poprawnych zasad i pozwala nam wyciągać z nich własne wnioski.

Nie zawsze jest to łatwe. Trudno, na przykład odpowiedzieć na pytanie: „Na kogo głosować?”, bo nie tak łatwo jest wiedzieć, którzy z kandydatów na stanowiska władzy są zarówno „uczciwi” i „dobrzy” jak również „mądrzy” (NiP 98:10).

Niestety, kłamliwe media oraz przeciwnicy polityczni uczciwych i mądrych przywódców politycznych najczęściej przedstawiają ich w bardzo negatywnym świetle. Głupotą jest wyrabianie własnej opinii na temat osoby polityka w oparciu o kłamliwe świadectwa, manipulacje i pół-prawdy tych, którzy wspierają ruchy dążące do pozbawienia nas wolności. Na przykład, jednym z powodów dla których większość Amerykanów odmówiła udzielenia swojego poparcia kandydatowi na prezydenta - Józefowi Smithowi Jr. było podkreślanie przez jego politycznych przeciwników faktu, że zaangażowany był w - niemoralną - jak mniemano - praktykę wielożeństwa.

Dlatego na każdym wyborcy, dla którego kwestia wolności osobistej nie jest obojętna, ciąży święty obowiązek odrobienia pracy domowej. Obecnie, z pomocą sieci internetowej nie jest to wcale takie trudne. Na przykład, po przeczytaniu budzącego negatywne mocje nagłówka w gazecie, albo fragmentu cytatu kandydata można samemu odnaleźć całą wypowiedź. W większości przypadków okazuje się, że autor wypowiedzi powiedział coś zupełnie innego niż to, o czym sugerują nieuczciwi dziennikarze. Moim ulubionym przykładem jest nagłówek z fragmentem cytatu pewnego polskiego polityka: „Kocham Rosję.” Wystarczyło otworzyć YouTube, by wysłuchać całego zdania, które brzmiało: „Kocham Rosję a im dalej znajduje się od Polski tym bardziej ją kocham.” Okazało się, że był to fragment wypowiedzi nawołującej do wspierania naszych wschodnich sąsiadów w ich konfliktach z Rosją a nie - jak to sugerowali nieuczciwi dziennikarze - zachęcanie do popierania Rosji.


podsumowanie


Do tego punktu artykułu skupiałem się tylko na suchych faktach. Nauczana przez Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich doktryna stawia wolność osobistą człowieka jako kluczową zasadę niezbędną do osiągnięcia szczęścia (albo - jak kto woli - niewoli i nieszczęścia). Kościół zachęca swoich członków do walki o wolność nie tylko własną ale również naszych braci i sióstr nie wyznających naszej wiary. Komunizm i Socjalizm są systemami natchnionymi przez siły zła i prowadzą do utraty wolności i zmniejszenie poziomu osobistego szczęścia. Nie można być Świętym w Dniach Ostatnich i jednocześnie Socjalistą. Nie ma prawdziwej wolności bez kapitalizmu, czyli wolnego rynku.

Myślę, że trudno jest kwestionować powyższe stwierdzenia jednocześnie deklarując swoją wiarę w Kościół i jego natchnionych przywódców, którzy są ich autorami.

Każdy członek Kościoła powinien sam wyciągnąć z tego wszystkiego wnioski. Jak już to podkreślałem, Kościół nie wręcza swoim członkom listy instytucji i nazwisk polityków których powinniśmy wspierać. Nie tworzy również czarnej listy tych organizacji i osób, które nie powinny liczyć na nasze wsparcie. Bóg i jego prorocy szanują naszą wolną wolę. Pozwalają nam nie tylko dokonywać właściwych decyzji ale również popełniać błędy z nadzieją, że się z nich czegoś nauczymy. Lepiej jest jednak wybierać to, co właściwe, w przypadku więc rządzących - wspierać tych, którzy dążą do zachowania i poszerzania wolności.


- - -

Pozwolę sobie teraz na podzielenie się własnymi wnioskami, jednocześnie podkreślając, że wywodzą się one tylko i wyłącznie z moich własnych rozważań nad zasadami nauczanymi przez proroków. Inaczej mówiąc - w ciągu prawie 30 lat uczęszczania na kościelne spotkania i nie opuszczenia ani jednej Konferencji Generalnej nie usłyszałem z ust przywódców i innych Świętych konkretnych instrukcji czy stwierdzenia, że takie właśnie wnioski powinienem z tego wszystkiego wyciągnąć. Zapoznanie się z moimi osobistymi konkluzjami może Ci pomóc w wyciągnięciu własnych. Jeśli Twoje są inne od moich, mam nadzieję, że potrafisz to sensownie uzasadnić pamiętając, że jednym z naturalnych następstw poznawania zasad Ewangelii jest korygowanie swoich dotychczasowych opinii i zniesienie złych tradycji. Nie bójmy się kłaść wiedzy od Boga na pierwszym miejscu, bo On jest od nas mądrzejszy.


na kogo NIE głosować i czego NIE wspierać?


Choć nie łatwo jest wiedzieć czy dany kandydat jest właściwy (tym bardziej, że nie jesteśmy w stanie wiedzieć jakie decyzje będzie on podejmował w przyszłości) to dla wielu członków Kościoła JezusaChrystusa zawarte w pismach świętych nauki jak również wypowiedzi wielu współczesnych proroków stanowią bardzo wyraźną odpowiedź na pytania: „Na kogo nie głosować?” i „Czego nie wspierać?”

Zacznę od wyborów lokalnych a skończę na tych mających wpływ na Europę. O decyzjach włodarzy miasta którego jestem mieszkańcem jestem dość dobrze poinformowany. Wiem, na przykład, którzy radni głosowali za podwyżką lokalnego podatku i za próbą zbudowania za moje, między innymi, pieniądze religijnego posągu w centrum miasta. Nie mogą więc liczyć na mój głos w przyszłości.

Jeżeli chodzi o partie polityczne w naszym kraju to sprawa też wydaje się dość jasna. Żadna z tych, które do tej pory podwyższały podatki nie dostanie mojego głosu. Partie zdobywające głosy przez programy socjalne, czyli uczestniczące w grabieży i pozbawiające ludzi wolności nigdy nie uzyskają mojego wsparcia. Najlepiej tak zwane „programy społeczne” opisał w kilku słowach prorok Hunter:


“Państwo odbiera od tych, którzy mają i daje tym, którzy nie mają. Obie grupy utraciły swą wolność. Ci, którzy mają utracili wolność by dawać dobrowolnie, zgodnie z ich wolną wolą i według ich pragnienia. Ci, którzy nie mają utracili swoją wolność, bo nie zasłużyli na to, co otrzymali. Dostali ‚coś za nic’ i nie będą oni doceniać ani tego co otrzymali ani tych, którzy im to dali.” (Howard W. Hunter)

Żyjemy w czasach, w których Socjalizm jest czymś popularnym. Spełniają się słowa Karola Marksa, który powiedział, że demokracja zawsze prowadzi do Socjalizmu. Większość obecnych polityków, szczególnie tych reprezentujących partie cieszące się dużą popularnością odnosi sukcesy właśnie dlatego, że ich obietnice wyborcze przypominają propagandę Lucyfera, twierdzącego, że aby człowiek osiągnął zbawienie czyli szczęście, najlepiej pozbawić go możliwości decydowania, bo władza wie lepiej co jest dla niego dobre. 

Niezorientowani wyborcy nie rozumieją, że godniej i lepiej żyłoby im się w kraju, w którym sami mogą decydować jak wydawać własne pieniądze, niż w kraju, który im te pieniądze odbiera a następnie bohatersko rozdaje to, co pozostało po podzieleniu łupów przez polityków i biurokratów. Większość ludzi nie rozumie, że zamiast wspierania socjalizmu pomagającego biednym, bardziej korzystnie byłoby wspierać wolny rynek w którym potrzebujących byłoby o wiele mniej i mogliby oni liczyć na lepszą pomoc od organizacji prywatnych. Podczas lekcji historii ogarnia nas współczucie dla naszych przodków zmuszanych do odprawiania pańszczyzny nie zdając sobie sprawy z faktu, że obecnie każdy Polak poświęca procentowo więcej czasu pracując na nasze państwo niż nasi chłopscy dziadowie.

Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że im bardziej partia jest socjalistyczna, tym większą cieszy się popularnością. Nie daję się więc nabierać na medialną i szkolną propagandę demonizującą mniejsze, cieszące się małą popularnością partie, nazywając je „skrajnymi” i niebezpiecznymi. Nie działa na mnie nawoływanie do trzymania się centrum politycznego spektrum. Wolę się trzymać tego, co prawe i słuszne, nawet jeśli ktoś to umieści blisko prawej strony jakiegoś tam spektrum. Tak jak prawdziwy Kościół Boga stanowi małą większość na mapie religijnej świata, tak samo można się spodziewać, że partie wolnościowe i propagujące wolny rynek również będą należeć do tych mniejszych.

Oczywiście mała popularność danej partii czy ruchu nie gwarantuje, że jej liderzy są uczciwi i mądrzy. Wystarczy jednak zapoznać się z podstawowymi założeniami danej organizacji i odpowiedzieć na pytanie, czy - przynajmniej teoretycznie - dążą one do zmniejszenia władzy państwa i poszerzenia wolności obywateli, żeby wiedzieć, które w ogóle można brać pod uwagę.

Przejdę teraz do tematu Unii Europejskiej i spróbuję pokazać dlaczego, w świetle objawionej wiedzy, nie jestem zwolennikiem tej instytucji.

Jeśli do tej pory kibicowałeś tej EU, nie myśl, proszę, że uważam Cię przez to za wyznawcę Szatana i złego człowieka. Z pewnością robiłeś to z dobrych powodów. Większość Europejczyków (ta liczba zmniejsza się z roku na rok) uważa, że gdyby nie przynależność ich krajów do Unii, nie cieszyliby się swobodą poruszania po naszym kontynencie. Powszechnie uważa się też, że Unia chroni nas przed zaborczymi ambicjami totalitarnej Rosji. Poza tym Unia buduje szosy, biblioteki, chodniki i szkoły.

Czy tak jednak jest naprawdę? Szwajcaria i Norwegia nie są państwami członkowskimi Unii Europejskiej, ale oba te kraje należą do Strefy Schengen - ich obywatele mogą więc swobodnie podróżować i pracować w całej Europie (należącej do Strefy). Otwarte granice nie mają więc nic wspólnego z Unią, ale umową między państwami o Strefie Schengen.

Unia nie broni nas przed potencjalnym atakiem militarnym ze strony Rosji, bo nie jest ona organizacją militarną. NATO, przynajmniej teoretycznie, ma stanowić takie zabezpieczenie. Tak więc obietnica o wyzwoleniu spod jarzma złej Rosji jest po prostu kłamstwem.

Czy Unia daje nam pieniądze? O tym wspomnę później.

Polacy zagłosowali za przystąpieniem naszego kraju do Unii w oparciu o te trzy powyższe obietnice (oraz obietnicy zniesienia cła, która faktycznie została spełniona). Większość z nas nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że traktat akcesyjny, czyli umowa Polski z UE to bardzo skomplikowany i długi, zawierający tysiące stron, dokument.

Przystępując do Unii nie wiedzieliśmy też, że po kilku latach zmieni się diametralnie jej charakter. Po podpisaniu (m.in. przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego) Traktatu Lizbońskiego prawo Unijne bierze górę nad prawem poszczególnych krajów. To oznacza, że Polska i inne narody utraciły ogromną część swojej suwerenności. Przestaliśmy być krajem niepodległym, wolnym. Nie możemy tworzyć własnego prawa, chyba, że jest ono w harmonii z prawem UE.

Często w dyskusjach o Unii Europejskiej pojawia się argument, że Polacy nie zostali zmuszeni do przystąpienia do niej. Może i nie, ale polscy wyborcy zagłosowali za Unią przez kłamliwe obietnice. Oszustwo jest formą agresji. Jeżeli zamówię ze sklepu internetowego buty, a kurier dostarczy mi pudło ze sznurówkami to żaden sąd nie uzna argumentu właściciela sklepu, że przecież nie zmusił mnie do dokonania zakupu.

Księga Mormona zawiera proroctwa o pojawieniu się w czasach bezpośrednio poprzedzających powrót Jezusa na ziemię „tajemnych sprzysiężeń” w które uwikłane będą rządy państw. Historia Unii Europejskiej pokazuje, że jest ona jednym z nich.

Prorok Grant powiedział podczas Konferencji Generalnej w 1942 roku następujące słowa:


„[Szatan] dąży do zniszczenia wolności - ekonomicznej, politycznej i religijnej oraz do zastąpienia jej największą, obejmującą największy obszar i najbardziej kompletną tyranią jaka kiedykolwiek prześladowała ludzkość. Działa on pod tak doskonałym kamuflażem, że wielu nie zdoła rozpoznać ani jego ani jego metod.” (Hebr J. Grant)

Altiero Spinelli jest uważany za jednego z Ojców Założycieli Unii Europejskiej. Był on komunistą, który został wyrzucony z Włoskiej Partii Komunistycznej za zbyt skrajne poglądy. Jest on głównym autorem „Manifestu z Ventotene”. Nawołuje w nim do socjalistycznej rewolucji europejskiej dążącej do stworzenia jednolitego państwa federalnego obejmującego cały kontynent. Oto jego fragmenty:


„Kwestia, która najpierw musi zostać rozwiązana - bez niej bowiem nie jest możliwy żaden postęp - dotyczy ostatecznego zniesienia podziału Europy na państwa narodowe.”

Innymi słowy - Spinelli i jego towarzysze dążyli do obalenia państw, pozbawienia ich niepodległości, możliwości decydowania o własnym losie.

Dalej czytamy:


„Prywatna własność ma być likwidowana, ograniczana, korygowana albo rozszerzana w zależności od sytuacji, nie zaś dogmatycznie, dla zasady.”
budynek im. Alteriero Spinellego - Parlament Unii Europejskiej


Nazwisko Spinellego wygrawerowane jest na budynku Parlamentu Unii Europejskiej w Brukseli. Nie wyobrażam sobie na popieranie czegokolwiek, czego ten komunista był autorem. Więcej na temat Manifestu z Ventotene można przeczytać na Wikipedii.

Wystarczy uważnie obserwować zachodzące w Unii Europejskiej zmiany i zdawać sobie sprawę z wprowadzanych w niej ustaw, by nie mieć wątpliwości, że marzenia Spinellego i innych komunistów się spełniają. Z roku na rok tracimy dane nam od Boga swobody. W wielu krajach rodzice pogodzili się nawet z faktem, że ich dzieci nie należą do nich, ale do państwa, które decyduje nie tylko o tym czego powinny a czego nie mogą być nauczane, co powinni jeść a czego nie, a nawet jaką posiadają płeć i jakie substancje chemiczne powinny być wprowadzane do ich organizmów. Nieposłusznym sądy odbierają dzieci siłą i umieszczają w rodzinach bardziej pokornych obywateli. Wszystko, oczywiście, pod pretekstem uszczęśliwiania ludzi. Założenie jest wręcz diaboliczne - nasi władcy wiedzą lepiej od nas, co jest dla nas dobre.

Dlaczego wielu ludzi w Europie uważa, że Unia Europejska jest czymś pozytywnym? Po części dlatego, że niektóre z decyzji Parlamentu unijnego są faktycznie pozytywne. Ale argument, który najbardziej przemawia do ludzi to twierdzenie, że Unia daje im pieniądze. Jesteśmy przekupiani unijnymi grantami i milionami niebieskich tabliczek przypominających nam na każdym kroku, że gdyby nasz kraj nie należał do UE, wiele szos, budynków czy placów zabaw nie istniałoby.

Skąd jednak Unia Europejska bierze środki na liczne granty? Zapominamy, że są one siłą odbierane nam - obywatelom. Łatwo jest więc zauważyć znak z sumą pieniędzy „od Unii”, a trudniej jest pamiętać, że to własność ludzi, którzy często przez wysokie podatki żyją w finansowej niepewności albo nie mają pracy. Trudno też wiedzieć jak duża część tych grantów jest marnowana przez wielomilionową armię unijnych i państwowych urzędników, którzy - gdyby Unii nie było - produkowaliby coś wartościowego i w ten sposób dokładaliby się do wspólnego dobra.

Odbieranie jednemu człowiekowi jego prywatnej własności by przekazać ją drugiemu jest naruszeniem przykazania z Dekalogu: „Nie będziesz kradł”. Bóg nigdy nie uczynił różnicy między kradzieżą legalną a nielegalną. Ważne jest też, by rozumieć, że osoba biedna otrzymująca socjalną „pomoc” od państwa staje się uzależniona od jałmużny i zniechęcona do podjęcia uczciwej pracy. Zresztą, wielu ekonomistów uważa, że gdyby podatki były niskie (wystarczające na podstawowe funkcjonowanie państwa z armią, sądami, etc.), każdy zdrowy i pracowity mężczyzna sam byłby w stanie utrzymać siebie i swoją rodzinę. Kobiety zaś miałyby swobodę wyboru między karierą zawodową a wychowywaniem własnych dzieci. Obecnie większość kobiet takiego wyboru nie ma, bo państwo musi pobierać podatki, żeby budować żłobki i przedszkola. Przez powiększający się socjalizm, świat obrócony jest do góry nogami.

Rację miał prorok Hunter przypominając, że w takim systemie wszyscy tracą wolność - zarówno okradani z pieniędzy jak również okradani z osobistej godności i motywacji do uczciwej pracy.

Unia Europejska jest jednym z wielu przykładów instytucji, której działanie - według mojego zrozumienia boskich objawień - prowadzi do utracenia przez dzieci Boga osobistej wolności. Innymi przykładami są wspierane przez UE ruchy i organizacje dążące do specjalnych przywilejów przez określone grupy - określoną płeć, narodowość, rasę, religię, filozofię a nawet osoby z zaburzeniami seksualnymi. W wolnym państwie właściciel firmy posiada wolność do zatrudniania osób najlepiej wykwalifikowanych do obejmowanych przez nich stanowisk. Unijni politycy natomiast dążą do ograniczenia wolności kierowania własną firmą. Chcą oni zmusić pracodawcę do kierowania się takimi kryteriami jak płeć, narodowość czy tak zwaną „orientację seksualną”. Wszystko, oczywiście, w imię równości i sprawiedliwości społecznej. Nie zmienia to jednak faktu, że taka polityka jest rasistowska, seksistowska i heterofobiczna.

Tak się złożyło, że dzisiaj rozmawiałem ze pewnym Anglikiem, który powiedział mi, że w jego miejscowości policja może sprawdzać czy przechodzień posiada przy sobie broń pod warunkiem, że kolor jego skóry jest jaśniejszy od określonego. W przeciwnym wypadku oficer narażony jest na utratę pracy pod zarzutem rasowej dyskryminacji. Na szczęście Wielka Brytania wyzwoliła się właśnie spod jarzma Unii Europejskiej. Powiedziałem mojemu rozmówcy: „Mam nadzieję, że wasi przywódcy będą wprowadzać mądrzejsze prawa.”, na co on odpowiedział: „Gorszych od tych wprowadzanych w Brukseli być nie może.”


różnice poglądów między członkami Kościoła


Być może artykuł ten przeczyta kilku z moich znajomych z Kościoła. Dlatego na koniec chciałbym jeszcze dodać, że różnice między moimi poglądami a poglądami politycznymi innych członków Kościoła nie powinny wpływać negatywnie na nasze osobiste stosunki. Każdy z nas rozumie pewne aspekty Ewangelii lepiej a inne gorzej. Każdy z nas ma swoje silne strony i swoje słabości. Mnie interesuje temat wolności, ale znam takich, dla których jest on obojętny, jednocześnie potrafią lepiej ode mnie podążać za wieloma innymi ważnymi zasadami Ewangelii. 

Pomimo naszych różnic, możemy nadal być przyjaciółmi. Aby to było możliwe, musimy umieć ze sobą dyskutować bez obrażania się nawzajem. Kiedy dyskutujemy o Unii, atakujmy nasze poglądy, założenia, wnioski, ale nie siebie nawzajem. Czasami sam miewam z tym problem, choć - na swoją obronę - zwykle staję się nieznośny tylko sprowokowany niesprawiedliwym oskarżeniem pod swoim adresem.

Nade wszystko, jako lud przymierza z Bogiem powinniśmy pamiętać, że jesteśmy tu, na ziemi głównie po to, by nauczyć się odpokutować i przebaczać. Wszystko inne jest tylko dodatkiem.

niedziela, 2 lutego 2020

test Dominikanów: Czy „mormoni” są sektą?




Na stronie sekty.dominikanie.pl katolicki Zakon Dominikanów zamieścił 22 pytania z następującą uwagą: „Jeżeli na większość z zadanych pytań odpowiedziałeś twierdząco, możesz zakwalifikować grupę jako tę, która stanowi potencjalne zagrożenie dla ciebie i twoich bliskich.” Czy z perspektywy katolickiej Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich może być określany mianem „sekty”?

Co to znaczy „sekta”?


Dla niektórych Katolików każdy kościół z wyjątkiem Rzymskokatolickiego jest sektą, czyli „odłamem”. W języku angielskim słowo „sect” oznacza po prostu denominację, grupę ludzi
zjednoczonych w doktrynie i praktyce. W tym sensie każda religia jest sektą. Zakon Dominikanów w Polsce od początku lat 1990. prowadzi kampanię edukacyjną ostrzegającą młodych Polaków przed „sektami”. Ich definicja tego słowa oznacza religię, która ma negatywny wpływ na swoich wyznawców oraz ich bliskich. W naszym kraju ta właśnie definicja liczy się najbardziej, dlatego tylko tę będę tu brał pod uwagę.

Czy Święci w Dniach Ostatnich (określani czasem jako „mormoni”) zdają egzamin na „sektę”, czy też, według definicji dominikańskiej mogą być uznawani jako kościół, religia chrześcijańska, której wpływu na młodych ludzi nie należy się obawiać?

Odpowiem na każde z 22 pytań Braci Dominikanów w odniesieniu do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, a właściwie moich osobistych doświadczeń jako członek tego Kościoła. Nie wykluczam możliwości, że doświadczenia niektórych moich współwyznawców oraz ich ocena tych doświadczeń mogą się nieco różnić od moich. Myślę jednak, że moja perspektywa zasługuje na jakąś uwagę. Przystąpiłem do Kościoła 29 lat temu jako jeden z pierwszych ochrzczonych w Polsce po ustanowieniu Polskiej Warszawskiej Misji w roku 1990. Przez dwa lata służyłem jako pełnoetatowy woluntariusz - przedstawiciel („misjonarz”) tego Kościoła wśród Polaków i Amerykanów w Chicago (lata 1992-94). Potem studiowałem na kościelnym Uniwersytecie Brighama Younga w miejscowości Provo, w Stanie Utah, miejscu uznawanym za prawdziwą stolicę „mormonizmu” na świecie. Od dwudziestu lat wraz z małżonką (jej przodkowie przystąpili do Kościoła prawie dwa wieki temu) i dziećmi w Polsce. Połowę tego czasu służyłem jako lokalny przywódca Kościoła. Ze strony braci i sióstr w Kościele doświadczyłem wiele dobrego, ale również pewnych przykrości co sprawiło, że patrzę na naszą kościelną kulturę nieco krytycznym okiem. Na pytania Dominikanów odpowiem szczerze i obiektywnie, bo uważam, że tylko prawda prowadzi do pozytywnych efektów.


Dominikański test na niebezpieczną sektę:



„1. Czy grupa (lider) uważa się za nieomylną?”


Wierzymy, że Kościół Jezusa Chrystusa jest kierowany przez właśnie Jezusa Chrystusa - Postać doskonałą i nieomylną. Jednak tu, na ziemi, naszymi liderami są apostołowie, szczególnie naczelny apostoł, czyli prorok (prezydent Kościoła). Apostołowie, łącznie z prorokiem NIE są osobami nieomylnymi. Jak powiedział jeden z prezydentów Kościoła: kiedy Bóg powołuje kogoś na proroka, nie odwołuje go z bycia człowiekiem. Tak więc owszem, mogą się mylić, nawet w sprawach doktrynalnych.

Brigham Young jest jedną z moich ulubionych postaci historii Kościoła Jezusa Chrystusa, dlatego będę do niego nawiązywał. Był on drugim prezydentem Kościoła w naszych czasach. Nauczał on pewnej nowej doktryny, która do dziś budzi kontrowersje (tzw. „teoria Adam-Bóg”). Uważam, że zupełnie niepotrzebnie, bo doktryna ta nie została jednomyślnie zatwierdzona przez wszystkich żyjących apostołów, a taki warunek musi spełnić każda nowa nauka zanim zostanie uznana za oficjalną doktryną Kościoła. Późniejsi prorocy jasno i otwarcie przyznali, że była ona fałszywa. Doktryna Adam-Bóg nie może być uczciwie użyta jako krytyka wobec Kościoła, bo Kościół nigdy jej nie uznał za prawdziwą czy oficjalną. Może być, co najwyżej, użyta jako argument przemawiający za omylnością Brata Brighama, co - z perspektywy Kościoła i jego nauk nie stanowi żadnej kontrowersji.

Tak więc odpowiedzią na powyższe pytanie jest: NIE.


„2. Czy lider domaga się całkowitego posłuszeństwa od członków grupy?”


Tak się złożyło, że miałem okazję służyć jako misjonarz w Stanach Zjednoczonych w czasie głośnego oblężenia zamieszkującej przez odłam Adwentystów Dnia Siódmego farmy w Waco, w Stanie Teksas przez agentów FBI. Przywódca tej sekty, David Koresh podawał się za wcielenie Chrystusa, wykorzystując swoją charyzmę do molestowania swoich wyznawców. Oblężenie zakończyło się śmiercią 74 osób. Wielu Amerykanów z którymi rozmawiałem jako misjonarz było pod wrażeniem tragicznych doniesień z Teksasu. Słusznie też wyrażali oni swoje obawy co do naszego Kościoła, który uznaje swojego przywódcę za proroka. Z przyjemnością więc wyjaśniałem, że nie ma w naszej kulturze elementu absolutnego posłuszeństwa prorokowi.

Jednym z głównych zadań proroka jest nauczanie nauk Jezusa. Kiedy pewien dziennikarz zapytał w latach 1840. proroka Józefa Smitha dlaczego w kierowanym przez niego Kościele panuje porządek i dobra organizacja, odpowiedział: „Ja ich nauczam poprawnych zasad a każdy członek rządzi się sam.”.

Wielu innych proroków podkreślało zasadność tego wolnościowego stosunku między prorokiem a wiernymi. Wywieranie jakiegokolwiek nacisku na człowieka zawsze uznawane było za coś niepożądanego. Brigham Young, na przykład, nauczał Świętych, by nie robili niczego tylko dlatego, że tak im nakazał prorok. Zamiast ślepego posłuszeństwa, powinniśmy sami rozważać w swoich umysłach słowa proroków - starożytnych i żyjących, po czym podejmować decyzje o swoim postępowaniu. Zbawienie człowieka zależy od naszego osobistego stosunku do Boga, a nie jakiegokolwiek człowieka. Wierzymy, że Jezus był jedynym doskonałym, nieomylnym Człowiekiem, który żył na tej ziemi.

Odpowiedź na to pytanie jest więc: NIE.


„3. Czy władza lidera nad twoim życiem jest nieograniczona? Czy lider ingeruje w twoje życie osobiste, np.: sugeruje ci z kim powinieneś zawrzeć związek małżeński, gdzie mieszkać, jaką pracę podjąć, czy jak dysponować pieniędzmi?”


Nie ma w naszym Kościele praktyki wyznaczania małżonków przez proroka czy innych przywódców duchowych (tak jak to praktykują np. Muniści, czyli Ruch pod Wezwaniem Ducha Świętego dla Zjednoczenia Chrześcijaństwa Światowego).

Co do wyboru miejsca zamieszkania, w przeszłości od nawróconych członków Kościoła oczekiwało się emigracji do obecnego Stanu Utah. Na początku 20 wieku prezydent Kościoła ogłosił jednak, że od tej pory członkowie mogą, a nawet powinni pozostać w swoim miejscu zamieszkania i tam pomagać w budowaniu lokalnej kongregacji.

Jak dysponować pieniędzmi? Jesteśmy zachęcani do robienia domowego budżetu, oszczędzania i unikania zadłużenia. Są to jednak ogólne zasady i w żadnym stopniu nie można ich uznać za kontrowersyjne.

Tak więc odpowiedź na to pytanie jest: NIE (choć w przeszłości po części: TAK).


„4. Czy istnieje przekonanie, że tylko grupa/lider posiada monopol na prawdę, a inni ludzie pogrążeni są w błędzie? Czy tylko w tej grupie możesz osiągnąć zbawienie?”


I na to pytanie trudno odpowiedzieć definitywnie. Odpowiadam więc: TAK i NIE.

Czy posiadamy monopol na prawdę? Wierzymy, że źródłem prawdy jest Bóg. Wierzymy też, że Bóg objawia ludzkości prawdę za pośrednictwem wybranych przez siebie proroków. Jednocześnie jesteśmy nauczani, że Bóg daje natchnienie nie tylko prorokom, ale również filozofom, pisarzom, poetom i naukowcom. Nasi przywódcy zawsze zachęcali do poszukiwania prawdy w wielu miejscach. Brigham Young zachęcał do czytania literatury i chodzenia do teatru a członków Kościoła ograniczających się do lektury Biblii i Księgi Mormona nazywał „fanatykami”. 

Czy tylko w Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich można osiągnąć zbawienie? Nie. Każdy niemal człowiek będzie zbawiony trafiając po Sądzie Ostatecznym do miejsca i społeczności, w której będzie się czuł najlepiej. Osiągnięcie najwyższego stopnia nieba (życie wieczne w obecności Boga Ojca) możliwe jest wtedy, gdy żyjemy według boskich praw, łącznie ze chrztem dokonanym przez posiadacza prawdziwego kapłaństwa w Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Dla niektórych ludzi taki chrzest będzie możliwy podczas ich życia, ale cała reszta otrzyma tę szansę po śmierci. Wielu więc ludzi, którzy podczas swojego życia nie wyznają wiary w nauki głoszone przez nasz Kościół, osiągnie kiedyś zbawienie w najwyższej chwale.

Wierzymy, że każdy człowiek będzie kiedyś sądzony przez Boga według swoich uczynków oraz pragnień jego serca. Nawet osoby, które odrzuciły żyjących proroków będą miały możliwość nawrócenia się po śmierci  (w tzw. „świecie duchów”). Tak więc, w przeciwieństwie do wielu innych kościołów chrześcijańskich (łącznie z Kościołem Katolickim), nigdy nie wierzyliśmy, że „niebo” jest zarezerwowane tylko dla tych, którzy podczas swojego życia przystąpili do naszego Kościoła.


„5. Czy grupa/lider krytykuje i upokarza publicznie bądź prywatnie osoby należące do grupy?”


NIE. Nigdy się nie spotkałem z przypadkiem krytykowania czy upokarzania członków Kościoła przez naszych liderów - zarówno apostołów jak i lokalnych przywódców. Członkowie, których zachowanie czy słowa odbiegają od kościelnych norm z cierpliwością i miłością zachęcani są do nawrócenia. Nigdy nie robi się tego publicznie, ale tylko prywatnie.

Miałem kilka razy okazję uczestniczyć w tak zwanej „radzie dyscyplinarnej” (czyli sądzie kościelnym). W każdym przypadku jednym z głównych celów takiej rady było udzielenie pomocy osobie, która złamała jedno z najważniejszych przykazań (np. zdrady małżeńskiej). W przypadku ekskomuniki, przywódcy prawie nigdy nie podają publicznie jej powodu, chyba, że w grę wchodzi odstępstwo, czyli nauczanie fałszywych doktryn. Ale i w takich przypadkach osoba ekskomunikowana może liczyć na pomoc w powrocie do Kościoła.


„6. Czy lider przekraczał w relacji z tobą granice intymności?”


NIE. W tym Kościele słyszałem o dwóch takich przypadkach. Jeden z nich miał miejsce w Polsce na początku lat 1990. i skończył się ekskomunikowaniem lokalnego przywódcy. Zakładam, że takich przypadków było na świecie więcej. Muszą się jednak zdarzać bardzo rzadko skoro w ciągu 30 lat spotkałem się tylko z jednym (o drugim - sprzed kilku dekad słyszałem z doniesień prasy).


„7. Czy grupa/lider ogranicza dopływ informacji z zewnątrz np.: zabrania korzystania z mediów, czytania materiałów innych niż te proponowane przez grupę?”


NIE. Przeciwnie, zachęcani jesteśmy do poszukiwania prawdy z wielu źródeł. Nasi apostołowie często korzystają w swoich przemówieniach z fragmentów literatury autorstwa osób nienależących do naszej społeczności. Jedno z objawień otrzymanych przez proroka Józefa Smitha zawiera następujące przykazanie: „szukajcie w najlepszych księgach słów mądrości; szukajcie wiedzy, przez naukę jak i przez wiarę” (Nauki i Przymierza 88:118)


„8. Czy twoi bliscy zwracają ci uwagę, że poświęcasz zbyt dużo czasu na grupę, zaniedbując obowiązki rodzinne (kontakty z rodziną, przyjaciółmi, troskę o współmałżonka, opiekę nad dziećmi itp.) lub zawodowe/szkolne ?”


Na to pytanie muszę uczciwie odpowiedzieć, że TAK - spotkałem się z takim zarzutem ze strony dwóch moich dawnych przyjaciół. Nie była to jednak wina Kościoła czy jego nauk lub praktyk, ale mojego osobistego i jak się okazało - błędnego postępowania. Po moich chrzcie faktycznie zaniedbałem stosunki z kilkoma drogimi przyjaciółmi. Niektóre z nich udało mi się jednak - przynajmniej w części - odbudować.

O wpływie Kościoła Jezusa Chrystusa na stosunki rodzinne napiszę więcej w odpowiedzi na następne pytanie.

Co do obowiązków zawodowych i szkolnych to członkostwo w Kościele wywiera wpływ pozytywny. Młodzi Święci w Dniach Ostatnich w Polsce nie ściągają na sprawdzianach, co jest, niestety nadal akceptowalną praktyką w naszym kraju. Dorośli Święci uczciwie wypełniają swoje obowiązki wobec pracodawcy. Problem, owszem, może się pojawić, kiedy pracodawca oczekuje od pracownika nieuczciwego postępowania np. w stosunku do klientów. Tak, czasami nawrócony porzuca złą pracę i rozpoczyna poszukiwania zatrudnienia w firmie, w której nie będzie się od niego wymagać wykorzystywania bliźniego, oszukiwania czy kradzieży.

Reasumując: gdybym był mądrzejszy to moje członkostwo w Kościele nie wpłynęłoby negatywnie na stosunki z bliskimi.


„9. Czy przynależność do grupy jest ważniejsza niż relacje rodzinne i małżeńskie?”


Kościół Jezusa Chrystusa jak ognia unika sytuacji, w których stosunki między małżonkami czy innymi członkami rodziny mogą ucierpieć jako wynik przystąpienia do Kościoła. Kilka razy spotkałem się z sytuacją, w której np. żona nawróconego sprzeciwiała się przyjęciu przez niego chrztu. Za każdym razem nawrócony zachęcany był do cierpliwości i zapewniany był, że lepiej, by poczekał z decyzją chrztu do czasu, gdy jego małżonka wyrazi na niego zgodę.

Tak więc: NIE.


„10. Czy grupa/lider sugeruje odcięcie się od osób, które krytykują grupę lub nie chcą się do niej przyłączyć?”


TAK i NIE.

NIE, nasz Kościół i jego przywódcy nauczają, że powinniśmy być przyjaźni ze wszystkimi, bez względu na opinie, światopogląd czy wyznawaną religię (lub odrzucenie religii). Z drugiej strony...

TAK, w niektórych, skrajnych przypadkach, zachęcani jesteśmy do unikania grup czy osób, których celem jest zniszczenie wiary i zachęcanie do ulegania pokusom. Nigdy jednak członkowie Kościoła nie są zachęcani do odcinania się od członków rodzin, nawet jeśli są oni nastawieni do naszej religii nieprzychylnie.


„11. Czy grupa/lider wzbudza w tobie poczucie winy, kiedy nie uczestniczysz we wszystkich spotkaniach organizowanych przez grupę?”


RACZEJ NIE. Osoby, które przestają być aktywne w Kościele, zawsze powinny liczyć na naszą szczerą przyjaźń, bez względu na ich zaangażowanie w życie Kościoła. Pamiętam jednak jak czułem raz irytację, kiedy po opuszczeniu przez moją żonę i mnie dwóch niedzielnych spotkań z powodu przeziębienia dostaliśmy  krótką wiadomość email od lokalnego przywódcy, coś w rodzaju: „Brakowało nam was. Mamy nadzieję, że wszystko u was w porządku. Jeśli możemy w czymś pomóc to dzwońcie.” Poczułem się lekko naciskany, choć bez wątpienia intencje były dobre. 


„12. Czy rezygnacja z grupy jest równoznaczna z całkowitym wykluczeniem i zerwaniem kontaktów z jej członkami?”


NIE. W przeciwieństwie np. do Świadków Jehowy, którym zabrania się przywitania z osobą, która odstąpiła od wiary, w Kościele Jezusa Chrystusa zachęcani jesteśmy do wierności w przyjaźni z innymi, bez względu na zmianę ich światopoglądu czy stosunku do naszej religii.

Niestety, w praktyce nie zawsze wygląda to tak jak powinno. Szczególnie tu, w Polsce, wielu członków Kościoła nie jest związanych ze sobą prawdziwą przyjaźnią czy chrześcijańską miłością. Dlatego czasami o osobach, które przestają przychodzić na spotkania po prostu się zapomina. Nie jest to jednak następstwem nauk Kościoła, lecz przeciwnie - postępowania wbrew temu, czego nauczają apostołowie i prorocy. Tak więc na to pytanie odpowiedziałbym: zwykle NIE, ale czasami TAK.


„13. Czy oficjalne nauczanie grupy jest inne dla nowicjuszy, a inne dla osób z dłuższym stażem przynależności?”


Oczywiście, zgodnie z sugestią apostoła Pawła w Nowym Testamencie, tak jak dziecko najpierw karmi się mlekiem a potem dopiero pokarmem stałym, tak samo nauki ewangelii naucza się stopniowo - zaczynając od podstaw. Nigdy jednak nauki dla nowicjuszy nie są sprzeczne z naukami udzielanymi zaawansowanym. Tak więc odpowiedź jest - NIE.


„14. Czy grupa/lider domaga się od ciebie, abyś wyznawał publicznie swoje grzechy, słabości, sprawy, których się wstydzisz? Czy ta wiedza jest wykorzystywana przeciw tobie?”


NIE. Nie ma u nas praktyki publicznego wyznawania grzechów. Pokuta, której ważną częścią jest wyznanie grzechów i szczery żal za nie dokonuje się w samotni, podczas osobistej modlitwy, cichej rozmowy z Bogiem.

W przypadku ciężkich grzechów każdy członek Kościoła może się zwrócić o poradę i pomoc do swojego przywódcy kapłańskiego - np. biskupa czy prezydenta gminy. Przywódca udziela pod natchnieniem Ducha Świętego porady, czasami proponuje wyznaczenie celów i planu działania, np. w celu rzucenia nałogu palenia czy oglądania pornografii. Żaden człowiek nie może jednak odpuścić nikomu grzechów - tylko Bóg posiada taką moc.

Przywódcy w Kościele zobowiązani są do zachowania poufności i nie wyjawiania prywatnych tajemnic z innymi, nawet wyższymi przywódcami. Z mojego doświadczenia, niestety, nie raz dochodziło do naruszenia tej zasady. W każdym takim przypadku z którym ja osobiście się spotkałem, intencje były dobre. Otrzymywałem na przykład telefon od lokalnego przywódcy z zapytaniem o poradę jak pomóc bratu X, który powrócił do nałogu picia alkoholu. W każdym takim przypadku moją pierwszą odpowiedzią było: „Drogi Bracie, w przyszłości nie podawaj mi nazwiska osoby, która zaufała Ci wyznając coś bardzo osobistego.” Nigdy się jednak nie spotkałem z przypadkiem, w którym wiedza o czyiś grzechach była wykorzystywana przeciwko komukolwiek.


„15. Czy boisz się odejść z grupy wierząc, że jeśli to zrobisz, spotka cię kara?”


NIE. Przeciwnie, w wielu miejscach (np. pośród Świętych w USA) rezultatem mojego odejścia może być raczej zwiększenie częstotliwości wizyt i serdecznych telefonów od członków Kościoła.


„16. Czy pracując na rzecz grupy pozbawiony jesteś opieki społecznej i medycznej. Czy liderzy namawiają cię do pracy na czarno, omijając obowiązujące przepisy?”


NIE. Kościół zawsze namawiał swoich członków do przestrzegania obowiązujących przepisów, płacenia podatków, itp. Decyzja członka podjęcia pracy „na czarno” nie wiąże się jednak z żadną dyscypliną kościelną. Można więc uczciwie pracować bez oddawania części zarobionych pieniędzy Urzędowi Skarbowemu i nadal czuć się pełnoprawnym, wiernym członkiem Kościoła. Jezus nauczał, że podatki należy płacić, ale nie dlatego, że podatki są czymś dobrym, lecz w celu uniknięcia niepotrzebnych kłopotów (napiszę o tym kiedyś osobny artykuł, bo wielu członków Kościoła zdaje się nie rozumieć tej ważnej zasady).


„17. Czy przy pozyskiwaniu nowych adeptów grupa/lider zataja istotne informacje o charakterze grupy, przez stosowanie kłamstw, półprawd?”


NIE. Jednocześnie rzeczą naturalną jest zdobywanie edukacji, także tej duchowej, stopniowo, zaczynając od podstaw a później wchodząc w tematy bardziej głębokie. Kościół jednak nie podaje nieprawdziwych informacji np. o swoich naukach czy historii. Jednocześnie nasz Kościół nie poczuwa się do odpowiedzialności nauczania członków każdego szczegółu w temacie swojej historii. Od tego są prace naukowe, literatura historyczna, etc. Nasi przywódcy skupiają się na podstawowych zasadach ewangelii takich jak wiara, pokuta, modlitwa, miłość, itp. zachęcając jednocześnie do osobistej duchowej edukacji przez studiowanie pism świętych oraz słów żyjących proroków a także „szukanie słów mądrości w najlepszych księgach”.


„18. Czy rozpoczynając kurs prowadzony przez grupę musisz zobowiązać się do jego ukończenia?”


NIE. Wolna wola to jedna z podstawowych zasad ewangelii. Nikt nie może być w Kościele do niczego zmuszany. Wierzymy, że zmuszanie kogoś nawet do robienia czegoś dobrego natchnione jest przez diabła, którego celem jest ograniczenie wolności osobistej człowieka. Życie w harmonii z boskimi naukami tylko wtedy prowadzi do budowy osobistego charakteru na wzór charakteru Boga, jeśli jest dobrowolne i wywodzi się z osobistej potrzeby.


„19. Czy byłeś namawiany do osobistego i finansowego zaangażowania się w grupę, zanim zapoznałeś się z nauczaniem, zasadami i zwyczajami, które obowiązują jej członków?”


NIE. Głównym źródłem utrzymania działalności Kościoła jest dobrowolna dziesięcina (nie mylić z dawnym podatkiem o którym możemy czytać w książkach o historii Polski). Tylko członkowie Kościoła mogą płacić dziesięcinę. Spotkałem się z kilkoma przypadkami, w których osoba nie będąca członkiem Kościoła chciała przekazać naszej organizacji, w jenym przypadku dość pokaźną sumę pieniędzy. Nie było jednak takiej możliwości. Osoby nie ochrzczone w Kościele, które chcą nas wspierać finansowo zachęcani są do wspierania organizacji charytatywnej własnego wyboru. Obecnie Kościół także prowadzi własną organizację charytatywną, którą wspierać może każdy.


„20. Czy rozmawianie o tym, co ci się nie podoba w grupie, jest zakazane?”


TAK i NIE. Podczas spotkań w Kościele, szczególnie podczas lekcji np. w Szkole Niedzielnej, każdy może zabierać głos. Od czasu do czasu zdarzają się wizyty nadgorliwych przedstawicieli innych religii próbujących uratować nas od wiecznego piekła przekonując, że nasze nauki nie są prawdziwe. Spokojnie staramy się w takich sytuacjach wyjaśnić, że takie zachowanie jest nie na miejscu, bo każdy, kto przychodzi na spotkanie Kościoła Jezusa Chrystusa powinien mieć prawo usłyszenia nauk Kościoła Jezusa Chrystusa. Jeśli kogoś interesuje stanowisko Adwentystów czy Zielonoświątkowców - może się wybrać na spotkania organizowane przez te grupy. Podyskutować o doktrynach czy historii można później, na przykład podczas spaceru albo w kawiarni.

Z drugiej strony, nie wszystko, co robimy w Kościele jest w absolutnej harmonii z jego naukami. Myślę, że czasami brakuje wśród członków otwartości i chęci porozmawiania z osobami, które mają potrzebę zwierzenia się ze swoich wątpliwości. Oto dwa doświadczenia, które mogą lepiej wyjaśnić o co mi chodzi:

Uczestniczyłem kiedyś w spotkaniu lokalnych przywódców. Na koniec zaproszono nas do zadawania pytań. Zadałem pytanie w którym wyraziłem swoją wątpliwość co do pewnej powszechnej praktyki, a właściwie sposobu w jaki większość członków do niech podchodzi. Zamiast odpowiedzi, usłyszałem od moich przywódców zapewnienie, że Kościół jest prawdziwy i że Bóg nim kieruje, etc. - tak jakbym kiedykolwiek w to wątpił.

Drugie doświadczenie: Kilka lat temu, podczas spotkania ze swoim lokalnym przywódcą poczułem potrzebę zwierzenia się z pewnego osobistego problemu. Mój przywódca przerwał mi w połowie zdania i zmienił temat na bardziej pozytywny.

Jest w naszej kulturze element lęku przed rozmową na tematy negatywne, strach przed wypłoszeniem Ducha Świętego. Jest to, niewątpliwie, element sekciarski naszej „mormońskiej kultury”. Nie wynika to jednak z instrukcji danych przez Apostołów, ale - jak mniemam - z wpływu amerykańskiej kultury zniechęcającej do rozmów na tematy kontrowersyjne.

W USA - w Utah i Oregonie zauważyłem, że Święci w Dniach Ostatnich są bardziej otwarci i chętniejsi do rozmowy. Są też bardziej pokorni do przyznania, że pewne zmiany warto przemyśleć. Nie mam tu na myśli zmian w doktrynie czy kościelnej praktyce, ale naszym podejściu jako członków do pewnych spraw.


„21. Czy grupa jest wrogo nastawiona wobec świata i ludzi, którzy myślą i wierzą inaczej?”


NIE. Wierzymy, że wszyscy ludzie są dziećmi Boga i nikt nie jest doskonały, bez względu na wyznawaną religię. Nie dzielimy świata na oświeconych członków naszego Kościoła i pogrążoną w błędzie i grzechu resztę świata. Wszyscy możemy się od siebie nawzajem dowiedzieć czegoś wartościowego. Wynika to, niewątpliwie, z naszej doktryny podkreślającej, że Bóg kocha wszyskich ludzi i każdy będzie miał szansę nawrócić się do Niego - czy to podczas życia, czy też po śmierci. Nasi apostołowie nauczają też, że przyjaźń nigdy nie powinna być środkiem do jakiegokolwiek celu, ale celem samym w sobie.

Kilka razy próbowałem się zaprzyjaźnić z ciekawymi i inteligentnymi ludźmi z organizacji Świadków Jehowy oraz Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. W obu przypadkach nie było to możliwe, ponieważ - według ich przekonania - jako osoba odrzucająca ich nauki, po śmierci przestanę istnieć. Po co zawracać sobie głowę kimś, kto wcześniej czy później nie będzie stanowić żadnej wartości? Uważam, że takie doktryny są niezmiernie przygnębiające i jestem wdzięczny za to, że Bóg przywrócił w naszych czasach prawdę o tym, że każdy człowiek kiedyś zmartwychwstanie i każdy jest wartościowym synem lub córką wiecznego Ojca.


„22. Czy w grupie byłeś namawiany do przekraczania prawa (np. podczas zbierania funduszy na cele grupy)?”


NIE. Jedna z zasad naszej wiary głosi, że powinniśmy być posłuszni prawu kraju w którym przebywamy. Przez ponad dziesięć lat, zarówno w USA jak i w Polsce, z racji pełnionych przeze mnie funkcji, brałem udział w rozliczaniu kościelnych finansów. Ani raz nie spotkałem się z przypadkiem, w którym Kościół próbował złamać jakiekolwiek prawo.


Podsumowanie.


WIele razy spotkałem się z zarzutem ze strony niektórych Katolików w Polsce, że należę do „sekty”. Dlatego wchodząc na witrynę Braci Dominikanów spodziewałem się surowszej oceny czy osądu pod adresem „mormonów”. Jednak według ustalonych przez autorów powyższych pytań „sektą” stanowiącą „potencjalne zagrożenie” dla zaangażowanych w daną grupę lub ich bliskich może być organizacja, której członkowie odpowiedzą na „większość z zadanych pytań” twierdząco. Tymczasem odpowiedziałem „TAK” tylko 5 razy i w żadnym przypadku nie była ona definitywna. Według takich kryteriów, Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich nie jest „sektą” w znaczeniu jaki nadaje temu słowu Zakon Dominikanów.

Muszę przyznać, że liberalizm katolickich Braci Dominikanów zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Jednocześnie przyznaję, że moje osobiste kryteria są bardziej surowe. Napiszę o tym w przyszłym artykule.