Na stronie sekty.dominikanie.pl katolicki Zakon Dominikanów zamieścił 22 pytania z następującą uwagą: „Jeżeli na większość z zadanych pytań odpowiedziałeś twierdząco, możesz zakwalifikować grupę jako tę, która stanowi potencjalne zagrożenie dla ciebie i twoich bliskich.” Czy z perspektywy katolickiej Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich może być określany mianem „sekty”?
Co to znaczy „sekta”?
Dla niektórych Katolików każdy kościół z wyjątkiem Rzymskokatolickiego jest sektą, czyli „odłamem”. W języku angielskim słowo „sect” oznacza po prostu denominację, grupę ludzi zjednoczonych w doktrynie i praktyce. W tym sensie każda religia jest sektą. Zakon Dominikanów w Polsce od początku lat 1990. prowadzi kampanię edukacyjną ostrzegającą młodych Polaków przed „sektami”. Ich definicja tego słowa oznacza religię, która ma negatywny wpływ na swoich wyznawców oraz ich bliskich. W naszym kraju ta właśnie definicja liczy się najbardziej, dlatego tylko tę będę tu brał pod uwagę.
Czy Święci w Dniach Ostatnich (określani czasem jako „mormoni”) zdają egzamin na „sektę”, czy też, według definicji dominikańskiej mogą być uznawani jako kościół, religia chrześcijańska, której wpływu na młodych ludzi nie należy się obawiać?
Odpowiem na każde z 22 pytań Braci Dominikanów w odniesieniu do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, a właściwie moich osobistych doświadczeń jako członek tego Kościoła. Nie wykluczam możliwości, że doświadczenia niektórych moich współwyznawców oraz ich ocena tych doświadczeń mogą się nieco różnić od moich. Myślę jednak, że moja perspektywa zasługuje na jakąś uwagę. Przystąpiłem do Kościoła 29 lat temu jako jeden z pierwszych ochrzczonych w Polsce po ustanowieniu Polskiej Warszawskiej Misji w roku 1990. Przez dwa lata służyłem jako pełnoetatowy woluntariusz - przedstawiciel („misjonarz”) tego Kościoła wśród Polaków i Amerykanów w Chicago (lata 1992-94). Potem studiowałem na kościelnym Uniwersytecie Brighama Younga w miejscowości Provo, w Stanie Utah, miejscu uznawanym za prawdziwą stolicę „mormonizmu” na świecie. Od dwudziestu lat wraz z małżonką (jej przodkowie przystąpili do Kościoła prawie dwa wieki temu) i dziećmi w Polsce. Połowę tego czasu służyłem jako lokalny przywódca Kościoła. Ze strony braci i sióstr w Kościele doświadczyłem wiele dobrego, ale również pewnych przykrości co sprawiło, że patrzę na naszą kościelną kulturę nieco krytycznym okiem. Na pytania Dominikanów odpowiem szczerze i obiektywnie, bo uważam, że tylko prawda prowadzi do pozytywnych efektów.
Dominikański test na niebezpieczną sektę:
„1. Czy grupa (lider) uważa się za nieomylną?”
Wierzymy, że Kościół Jezusa Chrystusa jest kierowany przez właśnie Jezusa Chrystusa - Postać doskonałą i nieomylną. Jednak tu, na ziemi, naszymi liderami są apostołowie, szczególnie naczelny apostoł, czyli prorok (prezydent Kościoła). Apostołowie, łącznie z prorokiem NIE są osobami nieomylnymi. Jak powiedział jeden z prezydentów Kościoła: kiedy Bóg powołuje kogoś na proroka, nie odwołuje go z bycia człowiekiem. Tak więc owszem, mogą się mylić, nawet w sprawach doktrynalnych.
Brigham Young jest jedną z moich ulubionych postaci historii Kościoła Jezusa Chrystusa, dlatego będę do niego nawiązywał. Był on drugim prezydentem Kościoła w naszych czasach. Nauczał on pewnej nowej doktryny, która do dziś budzi kontrowersje (tzw. „teoria Adam-Bóg”). Uważam, że zupełnie niepotrzebnie, bo doktryna ta nie została jednomyślnie zatwierdzona przez wszystkich żyjących apostołów, a taki warunek musi spełnić każda nowa nauka zanim zostanie uznana za oficjalną doktryną Kościoła. Późniejsi prorocy jasno i otwarcie przyznali, że była ona fałszywa. Doktryna Adam-Bóg nie może być uczciwie użyta jako krytyka wobec Kościoła, bo Kościół nigdy jej nie uznał za prawdziwą czy oficjalną. Może być, co najwyżej, użyta jako argument przemawiający za omylnością Brata Brighama, co - z perspektywy Kościoła i jego nauk nie stanowi żadnej kontrowersji.
Tak więc odpowiedzią na powyższe pytanie jest: NIE.
„2. Czy lider domaga się całkowitego posłuszeństwa od członków grupy?”
Tak się złożyło, że miałem okazję służyć jako misjonarz w Stanach Zjednoczonych w czasie głośnego oblężenia zamieszkującej przez odłam Adwentystów Dnia Siódmego farmy w Waco, w Stanie Teksas przez agentów FBI. Przywódca tej sekty, David Koresh podawał się za wcielenie Chrystusa, wykorzystując swoją charyzmę do molestowania swoich wyznawców. Oblężenie zakończyło się śmiercią 74 osób. Wielu Amerykanów z którymi rozmawiałem jako misjonarz było pod wrażeniem tragicznych doniesień z Teksasu. Słusznie też wyrażali oni swoje obawy co do naszego Kościoła, który uznaje swojego przywódcę za proroka. Z przyjemnością więc wyjaśniałem, że nie ma w naszej kulturze elementu absolutnego posłuszeństwa prorokowi.
Jednym z głównych zadań proroka jest nauczanie nauk Jezusa. Kiedy pewien dziennikarz zapytał w latach 1840. proroka Józefa Smitha dlaczego w kierowanym przez niego Kościele panuje porządek i dobra organizacja, odpowiedział: „Ja ich nauczam poprawnych zasad a każdy członek rządzi się sam.”.
Wielu innych proroków podkreślało zasadność tego wolnościowego stosunku między prorokiem a wiernymi. Wywieranie jakiegokolwiek nacisku na człowieka zawsze uznawane było za coś niepożądanego. Brigham Young, na przykład, nauczał Świętych, by nie robili niczego tylko dlatego, że tak im nakazał prorok. Zamiast ślepego posłuszeństwa, powinniśmy sami rozważać w swoich umysłach słowa proroków - starożytnych i żyjących, po czym podejmować decyzje o swoim postępowaniu. Zbawienie człowieka zależy od naszego osobistego stosunku do Boga, a nie jakiegokolwiek człowieka. Wierzymy, że Jezus był jedynym doskonałym, nieomylnym Człowiekiem, który żył na tej ziemi.
Odpowiedź na to pytanie jest więc: NIE.
„3. Czy władza lidera nad twoim życiem jest nieograniczona? Czy lider ingeruje w twoje życie osobiste, np.: sugeruje ci z kim powinieneś zawrzeć związek małżeński, gdzie mieszkać, jaką pracę podjąć, czy jak dysponować pieniędzmi?”
Nie ma w naszym Kościele praktyki wyznaczania małżonków przez proroka czy innych przywódców duchowych (tak jak to praktykują np. Muniści, czyli Ruch pod Wezwaniem Ducha Świętego dla Zjednoczenia Chrześcijaństwa Światowego).
Co do wyboru miejsca zamieszkania, w przeszłości od nawróconych członków Kościoła oczekiwało się emigracji do obecnego Stanu Utah. Na początku 20 wieku prezydent Kościoła ogłosił jednak, że od tej pory członkowie mogą, a nawet powinni pozostać w swoim miejscu zamieszkania i tam pomagać w budowaniu lokalnej kongregacji.
Jak dysponować pieniędzmi? Jesteśmy zachęcani do robienia domowego budżetu, oszczędzania i unikania zadłużenia. Są to jednak ogólne zasady i w żadnym stopniu nie można ich uznać za kontrowersyjne.
Tak więc odpowiedź na to pytanie jest: NIE (choć w przeszłości po części: TAK).
„4. Czy istnieje przekonanie, że tylko grupa/lider posiada monopol na prawdę, a inni ludzie pogrążeni są w błędzie? Czy tylko w tej grupie możesz osiągnąć zbawienie?”
I na to pytanie trudno odpowiedzieć definitywnie. Odpowiadam więc: TAK i NIE.
Czy posiadamy monopol na prawdę? Wierzymy, że źródłem prawdy jest Bóg. Wierzymy też, że Bóg objawia ludzkości prawdę za pośrednictwem wybranych przez siebie proroków. Jednocześnie jesteśmy nauczani, że Bóg daje natchnienie nie tylko prorokom, ale również filozofom, pisarzom, poetom i naukowcom. Nasi przywódcy zawsze zachęcali do poszukiwania prawdy w wielu miejscach. Brigham Young zachęcał do czytania literatury i chodzenia do teatru a członków Kościoła ograniczających się do lektury Biblii i Księgi Mormona nazywał „fanatykami”.
Czy tylko w Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich można osiągnąć zbawienie? Nie. Każdy niemal człowiek będzie zbawiony trafiając po Sądzie Ostatecznym do miejsca i społeczności, w której będzie się czuł najlepiej. Osiągnięcie najwyższego stopnia nieba (życie wieczne w obecności Boga Ojca) możliwe jest wtedy, gdy żyjemy według boskich praw, łącznie ze chrztem dokonanym przez posiadacza prawdziwego kapłaństwa w Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Dla niektórych ludzi taki chrzest będzie możliwy podczas ich życia, ale cała reszta otrzyma tę szansę po śmierci. Wielu więc ludzi, którzy podczas swojego życia nie wyznają wiary w nauki głoszone przez nasz Kościół, osiągnie kiedyś zbawienie w najwyższej chwale.
Wierzymy, że każdy człowiek będzie kiedyś sądzony przez Boga według swoich uczynków oraz pragnień jego serca. Nawet osoby, które odrzuciły żyjących proroków będą miały możliwość nawrócenia się po śmierci (w tzw. „świecie duchów”). Tak więc, w przeciwieństwie do wielu innych kościołów chrześcijańskich (łącznie z Kościołem Katolickim), nigdy nie wierzyliśmy, że „niebo” jest zarezerwowane tylko dla tych, którzy podczas swojego życia przystąpili do naszego Kościoła.
„5. Czy grupa/lider krytykuje i upokarza publicznie bądź prywatnie osoby należące do grupy?”
NIE. Nigdy się nie spotkałem z przypadkiem krytykowania czy upokarzania członków Kościoła przez naszych liderów - zarówno apostołów jak i lokalnych przywódców. Członkowie, których zachowanie czy słowa odbiegają od kościelnych norm z cierpliwością i miłością zachęcani są do nawrócenia. Nigdy nie robi się tego publicznie, ale tylko prywatnie.
Miałem kilka razy okazję uczestniczyć w tak zwanej „radzie dyscyplinarnej” (czyli sądzie kościelnym). W każdym przypadku jednym z głównych celów takiej rady było udzielenie pomocy osobie, która złamała jedno z najważniejszych przykazań (np. zdrady małżeńskiej). W przypadku ekskomuniki, przywódcy prawie nigdy nie podają publicznie jej powodu, chyba, że w grę wchodzi odstępstwo, czyli nauczanie fałszywych doktryn. Ale i w takich przypadkach osoba ekskomunikowana może liczyć na pomoc w powrocie do Kościoła.
„6. Czy lider przekraczał w relacji z tobą granice intymności?”
NIE. W tym Kościele słyszałem o dwóch takich przypadkach. Jeden z nich miał miejsce w Polsce na początku lat 1990. i skończył się ekskomunikowaniem lokalnego przywódcy. Zakładam, że takich przypadków było na świecie więcej. Muszą się jednak zdarzać bardzo rzadko skoro w ciągu 30 lat spotkałem się tylko z jednym (o drugim - sprzed kilku dekad słyszałem z doniesień prasy).
„7. Czy grupa/lider ogranicza dopływ informacji z zewnątrz np.: zabrania korzystania z mediów, czytania materiałów innych niż te proponowane przez grupę?”
NIE. Przeciwnie, zachęcani jesteśmy do poszukiwania prawdy z wielu źródeł. Nasi apostołowie często korzystają w swoich przemówieniach z fragmentów literatury autorstwa osób nienależących do naszej społeczności. Jedno z objawień otrzymanych przez proroka Józefa Smitha zawiera następujące przykazanie: „szukajcie w najlepszych księgach słów mądrości; szukajcie wiedzy, przez naukę jak i przez wiarę” (Nauki i Przymierza 88:118)
„8. Czy twoi bliscy zwracają ci uwagę, że poświęcasz zbyt dużo czasu na grupę, zaniedbując obowiązki rodzinne (kontakty z rodziną, przyjaciółmi, troskę o współmałżonka, opiekę nad dziećmi itp.) lub zawodowe/szkolne ?”
Na to pytanie muszę uczciwie odpowiedzieć, że TAK - spotkałem się z takim zarzutem ze strony dwóch moich dawnych przyjaciół. Nie była to jednak wina Kościoła czy jego nauk lub praktyk, ale mojego osobistego i jak się okazało - błędnego postępowania. Po moich chrzcie faktycznie zaniedbałem stosunki z kilkoma drogimi przyjaciółmi. Niektóre z nich udało mi się jednak - przynajmniej w części - odbudować.
O wpływie Kościoła Jezusa Chrystusa na stosunki rodzinne napiszę więcej w odpowiedzi na następne pytanie.
Co do obowiązków zawodowych i szkolnych to członkostwo w Kościele wywiera wpływ pozytywny. Młodzi Święci w Dniach Ostatnich w Polsce nie ściągają na sprawdzianach, co jest, niestety nadal akceptowalną praktyką w naszym kraju. Dorośli Święci uczciwie wypełniają swoje obowiązki wobec pracodawcy. Problem, owszem, może się pojawić, kiedy pracodawca oczekuje od pracownika nieuczciwego postępowania np. w stosunku do klientów. Tak, czasami nawrócony porzuca złą pracę i rozpoczyna poszukiwania zatrudnienia w firmie, w której nie będzie się od niego wymagać wykorzystywania bliźniego, oszukiwania czy kradzieży.
Reasumując: gdybym był mądrzejszy to moje członkostwo w Kościele nie wpłynęłoby negatywnie na stosunki z bliskimi.
„9. Czy przynależność do grupy jest ważniejsza niż relacje rodzinne i małżeńskie?”
Kościół Jezusa Chrystusa jak ognia unika sytuacji, w których stosunki między małżonkami czy innymi członkami rodziny mogą ucierpieć jako wynik przystąpienia do Kościoła. Kilka razy spotkałem się z sytuacją, w której np. żona nawróconego sprzeciwiała się przyjęciu przez niego chrztu. Za każdym razem nawrócony zachęcany był do cierpliwości i zapewniany był, że lepiej, by poczekał z decyzją chrztu do czasu, gdy jego małżonka wyrazi na niego zgodę.
Tak więc: NIE.
„10. Czy grupa/lider sugeruje odcięcie się od osób, które krytykują grupę lub nie chcą się do niej przyłączyć?”
TAK i NIE.
NIE, nasz Kościół i jego przywódcy nauczają, że powinniśmy być przyjaźni ze wszystkimi, bez względu na opinie, światopogląd czy wyznawaną religię (lub odrzucenie religii). Z drugiej strony...
TAK, w niektórych, skrajnych przypadkach, zachęcani jesteśmy do unikania grup czy osób, których celem jest zniszczenie wiary i zachęcanie do ulegania pokusom. Nigdy jednak członkowie Kościoła nie są zachęcani do odcinania się od członków rodzin, nawet jeśli są oni nastawieni do naszej religii nieprzychylnie.
„11. Czy grupa/lider wzbudza w tobie poczucie winy, kiedy nie uczestniczysz we wszystkich spotkaniach organizowanych przez grupę?”
RACZEJ NIE. Osoby, które przestają być aktywne w Kościele, zawsze powinny liczyć na naszą szczerą przyjaźń, bez względu na ich zaangażowanie w życie Kościoła. Pamiętam jednak jak czułem raz irytację, kiedy po opuszczeniu przez moją żonę i mnie dwóch niedzielnych spotkań z powodu przeziębienia dostaliśmy krótką wiadomość email od lokalnego przywódcy, coś w rodzaju: „Brakowało nam was. Mamy nadzieję, że wszystko u was w porządku. Jeśli możemy w czymś pomóc to dzwońcie.” Poczułem się lekko naciskany, choć bez wątpienia intencje były dobre.
„12. Czy rezygnacja z grupy jest równoznaczna z całkowitym wykluczeniem i zerwaniem kontaktów z jej członkami?”
NIE. W przeciwieństwie np. do Świadków Jehowy, którym zabrania się przywitania z osobą, która odstąpiła od wiary, w Kościele Jezusa Chrystusa zachęcani jesteśmy do wierności w przyjaźni z innymi, bez względu na zmianę ich światopoglądu czy stosunku do naszej religii.
Niestety, w praktyce nie zawsze wygląda to tak jak powinno. Szczególnie tu, w Polsce, wielu członków Kościoła nie jest związanych ze sobą prawdziwą przyjaźnią czy chrześcijańską miłością. Dlatego czasami o osobach, które przestają przychodzić na spotkania po prostu się zapomina. Nie jest to jednak następstwem nauk Kościoła, lecz przeciwnie - postępowania wbrew temu, czego nauczają apostołowie i prorocy. Tak więc na to pytanie odpowiedziałbym: zwykle NIE, ale czasami TAK.
„13. Czy oficjalne nauczanie grupy jest inne dla nowicjuszy, a inne dla osób z dłuższym stażem przynależności?”
Oczywiście, zgodnie z sugestią apostoła Pawła w Nowym Testamencie, tak jak dziecko najpierw karmi się mlekiem a potem dopiero pokarmem stałym, tak samo nauki ewangelii naucza się stopniowo - zaczynając od podstaw. Nigdy jednak nauki dla nowicjuszy nie są sprzeczne z naukami udzielanymi zaawansowanym. Tak więc odpowiedź jest - NIE.
„14. Czy grupa/lider domaga się od ciebie, abyś wyznawał publicznie swoje grzechy, słabości, sprawy, których się wstydzisz? Czy ta wiedza jest wykorzystywana przeciw tobie?”
NIE. Nie ma u nas praktyki publicznego wyznawania grzechów. Pokuta, której ważną częścią jest wyznanie grzechów i szczery żal za nie dokonuje się w samotni, podczas osobistej modlitwy, cichej rozmowy z Bogiem.
W przypadku ciężkich grzechów każdy członek Kościoła może się zwrócić o poradę i pomoc do swojego przywódcy kapłańskiego - np. biskupa czy prezydenta gminy. Przywódca udziela pod natchnieniem Ducha Świętego porady, czasami proponuje wyznaczenie celów i planu działania, np. w celu rzucenia nałogu palenia czy oglądania pornografii. Żaden człowiek nie może jednak odpuścić nikomu grzechów - tylko Bóg posiada taką moc.
Przywódcy w Kościele zobowiązani są do zachowania poufności i nie wyjawiania prywatnych tajemnic z innymi, nawet wyższymi przywódcami. Z mojego doświadczenia, niestety, nie raz dochodziło do naruszenia tej zasady. W każdym takim przypadku z którym ja osobiście się spotkałem, intencje były dobre. Otrzymywałem na przykład telefon od lokalnego przywódcy z zapytaniem o poradę jak pomóc bratu X, który powrócił do nałogu picia alkoholu. W każdym takim przypadku moją pierwszą odpowiedzią było: „Drogi Bracie, w przyszłości nie podawaj mi nazwiska osoby, która zaufała Ci wyznając coś bardzo osobistego.” Nigdy się jednak nie spotkałem z przypadkiem, w którym wiedza o czyiś grzechach była wykorzystywana przeciwko komukolwiek.
„15. Czy boisz się odejść z grupy wierząc, że jeśli to zrobisz, spotka cię kara?”
NIE. Przeciwnie, w wielu miejscach (np. pośród Świętych w USA) rezultatem mojego odejścia może być raczej zwiększenie częstotliwości wizyt i serdecznych telefonów od członków Kościoła.
„16. Czy pracując na rzecz grupy pozbawiony jesteś opieki społecznej i medycznej. Czy liderzy namawiają cię do pracy na czarno, omijając obowiązujące przepisy?”
NIE. Kościół zawsze namawiał swoich członków do przestrzegania obowiązujących przepisów, płacenia podatków, itp. Decyzja członka podjęcia pracy „na czarno” nie wiąże się jednak z żadną dyscypliną kościelną. Można więc uczciwie pracować bez oddawania części zarobionych pieniędzy Urzędowi Skarbowemu i nadal czuć się pełnoprawnym, wiernym członkiem Kościoła. Jezus nauczał, że podatki należy płacić, ale nie dlatego, że podatki są czymś dobrym, lecz w celu uniknięcia niepotrzebnych kłopotów (napiszę o tym kiedyś osobny artykuł, bo wielu członków Kościoła zdaje się nie rozumieć tej ważnej zasady).
„17. Czy przy pozyskiwaniu nowych adeptów grupa/lider zataja istotne informacje o charakterze grupy, przez stosowanie kłamstw, półprawd?”
NIE. Jednocześnie rzeczą naturalną jest zdobywanie edukacji, także tej duchowej, stopniowo, zaczynając od podstaw a później wchodząc w tematy bardziej głębokie. Kościół jednak nie podaje nieprawdziwych informacji np. o swoich naukach czy historii. Jednocześnie nasz Kościół nie poczuwa się do odpowiedzialności nauczania członków każdego szczegółu w temacie swojej historii. Od tego są prace naukowe, literatura historyczna, etc. Nasi przywódcy skupiają się na podstawowych zasadach ewangelii takich jak wiara, pokuta, modlitwa, miłość, itp. zachęcając jednocześnie do osobistej duchowej edukacji przez studiowanie pism świętych oraz słów żyjących proroków a także „szukanie słów mądrości w najlepszych księgach”.
„18. Czy rozpoczynając kurs prowadzony przez grupę musisz zobowiązać się do jego ukończenia?”
NIE. Wolna wola to jedna z podstawowych zasad ewangelii. Nikt nie może być w Kościele do niczego zmuszany. Wierzymy, że zmuszanie kogoś nawet do robienia czegoś dobrego natchnione jest przez diabła, którego celem jest ograniczenie wolności osobistej człowieka. Życie w harmonii z boskimi naukami tylko wtedy prowadzi do budowy osobistego charakteru na wzór charakteru Boga, jeśli jest dobrowolne i wywodzi się z osobistej potrzeby.
„19. Czy byłeś namawiany do osobistego i finansowego zaangażowania się w grupę, zanim zapoznałeś się z nauczaniem, zasadami i zwyczajami, które obowiązują jej członków?”
NIE. Głównym źródłem utrzymania działalności Kościoła jest dobrowolna dziesięcina (nie mylić z dawnym podatkiem o którym możemy czytać w książkach o historii Polski). Tylko członkowie Kościoła mogą płacić dziesięcinę. Spotkałem się z kilkoma przypadkami, w których osoba nie będąca członkiem Kościoła chciała przekazać naszej organizacji, w jenym przypadku dość pokaźną sumę pieniędzy. Nie było jednak takiej możliwości. Osoby nie ochrzczone w Kościele, które chcą nas wspierać finansowo zachęcani są do wspierania organizacji charytatywnej własnego wyboru. Obecnie Kościół także prowadzi własną organizację charytatywną, którą wspierać może każdy.
„20. Czy rozmawianie o tym, co ci się nie podoba w grupie, jest zakazane?”
TAK i NIE. Podczas spotkań w Kościele, szczególnie podczas lekcji np. w Szkole Niedzielnej, każdy może zabierać głos. Od czasu do czasu zdarzają się wizyty nadgorliwych przedstawicieli innych religii próbujących uratować nas od wiecznego piekła przekonując, że nasze nauki nie są prawdziwe. Spokojnie staramy się w takich sytuacjach wyjaśnić, że takie zachowanie jest nie na miejscu, bo każdy, kto przychodzi na spotkanie Kościoła Jezusa Chrystusa powinien mieć prawo usłyszenia nauk Kościoła Jezusa Chrystusa. Jeśli kogoś interesuje stanowisko Adwentystów czy Zielonoświątkowców - może się wybrać na spotkania organizowane przez te grupy. Podyskutować o doktrynach czy historii można później, na przykład podczas spaceru albo w kawiarni.
Z drugiej strony, nie wszystko, co robimy w Kościele jest w absolutnej harmonii z jego naukami. Myślę, że czasami brakuje wśród członków otwartości i chęci porozmawiania z osobami, które mają potrzebę zwierzenia się ze swoich wątpliwości. Oto dwa doświadczenia, które mogą lepiej wyjaśnić o co mi chodzi:
Uczestniczyłem kiedyś w spotkaniu lokalnych przywódców. Na koniec zaproszono nas do zadawania pytań. Zadałem pytanie w którym wyraziłem swoją wątpliwość co do pewnej powszechnej praktyki, a właściwie sposobu w jaki większość członków do niech podchodzi. Zamiast odpowiedzi, usłyszałem od moich przywódców zapewnienie, że Kościół jest prawdziwy i że Bóg nim kieruje, etc. - tak jakbym kiedykolwiek w to wątpił.
Drugie doświadczenie: Kilka lat temu, podczas spotkania ze swoim lokalnym przywódcą poczułem potrzebę zwierzenia się z pewnego osobistego problemu. Mój przywódca przerwał mi w połowie zdania i zmienił temat na bardziej pozytywny.
Jest w naszej kulturze element lęku przed rozmową na tematy negatywne, strach przed wypłoszeniem Ducha Świętego. Jest to, niewątpliwie, element sekciarski naszej „mormońskiej kultury”. Nie wynika to jednak z instrukcji danych przez Apostołów, ale - jak mniemam - z wpływu amerykańskiej kultury zniechęcającej do rozmów na tematy kontrowersyjne.
W USA - w Utah i Oregonie zauważyłem, że Święci w Dniach Ostatnich są bardziej otwarci i chętniejsi do rozmowy. Są też bardziej pokorni do przyznania, że pewne zmiany warto przemyśleć. Nie mam tu na myśli zmian w doktrynie czy kościelnej praktyce, ale naszym podejściu jako członków do pewnych spraw.
„21. Czy grupa jest wrogo nastawiona wobec świata i ludzi, którzy myślą i wierzą inaczej?”
NIE. Wierzymy, że wszyscy ludzie są dziećmi Boga i nikt nie jest doskonały, bez względu na wyznawaną religię. Nie dzielimy świata na oświeconych członków naszego Kościoła i pogrążoną w błędzie i grzechu resztę świata. Wszyscy możemy się od siebie nawzajem dowiedzieć czegoś wartościowego. Wynika to, niewątpliwie, z naszej doktryny podkreślającej, że Bóg kocha wszyskich ludzi i każdy będzie miał szansę nawrócić się do Niego - czy to podczas życia, czy też po śmierci. Nasi apostołowie nauczają też, że przyjaźń nigdy nie powinna być środkiem do jakiegokolwiek celu, ale celem samym w sobie.
Kilka razy próbowałem się zaprzyjaźnić z ciekawymi i inteligentnymi ludźmi z organizacji Świadków Jehowy oraz Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. W obu przypadkach nie było to możliwe, ponieważ - według ich przekonania - jako osoba odrzucająca ich nauki, po śmierci przestanę istnieć. Po co zawracać sobie głowę kimś, kto wcześniej czy później nie będzie stanowić żadnej wartości? Uważam, że takie doktryny są niezmiernie przygnębiające i jestem wdzięczny za to, że Bóg przywrócił w naszych czasach prawdę o tym, że każdy człowiek kiedyś zmartwychwstanie i każdy jest wartościowym synem lub córką wiecznego Ojca.
„22. Czy w grupie byłeś namawiany do przekraczania prawa (np. podczas zbierania funduszy na cele grupy)?”
NIE. Jedna z zasad naszej wiary głosi, że powinniśmy być posłuszni prawu kraju w którym przebywamy. Przez ponad dziesięć lat, zarówno w USA jak i w Polsce, z racji pełnionych przeze mnie funkcji, brałem udział w rozliczaniu kościelnych finansów. Ani raz nie spotkałem się z przypadkiem, w którym Kościół próbował złamać jakiekolwiek prawo.
Podsumowanie.
WIele razy spotkałem się z zarzutem ze strony niektórych Katolików w Polsce, że należę do „sekty”. Dlatego wchodząc na witrynę Braci Dominikanów spodziewałem się surowszej oceny czy osądu pod adresem „mormonów”. Jednak według ustalonych przez autorów powyższych pytań „sektą” stanowiącą „potencjalne zagrożenie” dla zaangażowanych w daną grupę lub ich bliskich może być organizacja, której członkowie odpowiedzą na „większość z zadanych pytań” twierdząco. Tymczasem odpowiedziałem „TAK” tylko 5 razy i w żadnym przypadku nie była ona definitywna. Według takich kryteriów, Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich nie jest „sektą” w znaczeniu jaki nadaje temu słowu Zakon Dominikanów.
Muszę przyznać, że liberalizm katolickich Braci Dominikanów zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Jednocześnie przyznaję, że moje osobiste kryteria są bardziej surowe. Napiszę o tym w przyszłym artykule.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz