sobota, 29 lutego 2020

Zmiany w Kościele





Z ostatniej chwili: Uniwersytet Brighama Younga usuwa ze swojego Kodeksu Honorowego restrykcje wobec homoseksualistów!


W ubiegłym tygodniu nagłówki amerykańskich gazet doniosły:


„Uniwersytet Brighama Younga, którego właścicielem są mormoni łagodzi przepisy dotyczące ‚zachowań homoseksualnych’” (Salt Lake Tribune)


„BYU aktualizuje swój kodeks honorowy, usuwa nawiązania do zachowań homoseksualnych” (Daily Herald)


„Mormoński Uniwersytet Brighama Younga usunął zakaz ‚zachowań homoseksualnych’ ze swojego kodeksu honorowego” (insider)


„Nowy kodeks honorowy BYU bez klauzuli dotyczącej ‚zachowań homoseksualnych’” (Fox News)


„Uniwersytet Brighama Younga usuwa ‚zachowania homoseksualne’ jako naruszenie kodeksu honorowego  Jednopłciowe pary będą teraz się mogły całować i trzymać za ręce.” (KVIA)

Nastawiona lewicowo mniejszość Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich ogarnęła euforia. Wychodzimy z ciemnogrodu! Nareszcie zaczynamy doganiać świat!

Kiedy emocje nieco opadły, ludzie zaczęli czytać zaktualizowany Kodeks. Ku zdumieniu niektórych okazało się, że Kościół wcale nie zmienił swojej pozycji wobec grzechu homoseksualnych zachowań. Parę dni później dziennikarskie nagłówki już są nieco bardziej ostrożne:


„Studenci zmęczeni zmianami w uniwersyteckim kodeksie honorowym” (Voice of America)


„Studenci LGBTQ uniwersytetu BYU odczuwają ulgę, ale i konsternację odnośnie zmian w kodeksie honorowym” (MSN)


„Biseksualna biegaczka z BYU wyraża ‚rozczarowanie i konfuzję’ z powodu zmian w kodeksie honorowym” (MSN)


„Geye z Uniwersytetu Brighama Younga żądają odpowiedzi na pytania na temat zmian w kodeksie honorowym” (NBC4)


„Kontrowersja wobec kodeksu honorowego się pogłębia” (The Digital Universe)


Co to jest „Kodeks Honorowy”?


Niektóre uczelnie w USA, szczególnie te, których właścicielem jest religijna organizacja, wymagają od kandydatów na studentów podpisanie „Honor Code”, zawierającego reguły do których przestrzegania się zobowiązują. Celem tego kodeksu jest zachowanie poczucia bezpieczeństwa pośród studentów. Jest to wspólna umowa przestrzegania pewnych ustalonych zasad i wartości.

Kiedy w roku 1994 otrzymałem niespodziewaną wiadomość, że zostałem przyjęty do BYU, ogarnęły mnie wątpliwości, czy dam sobie radę na studiach w obcym kraju i w języku, którego jeszcze dobrze nie znałem. Dzięki Honor Code nie musiałem się jednak martwić o jedno. Wiedziałem, że podczas studiów będę otoczony ludźmi, z którymi łączy mnie postanowienie zachowywania znanych i zaakceptowanych przez nas wszystkich norm moralnych: nikt mnie nie będzie namawiał do picia alkoholu czy narkotyków, nikt nie będzie ode mnie oczekiwał pomocy w ściąganiu podczas egzaminu, itd.

I tak faktycznie było. Poziom podporządkowania się nauczanym przez Kościół Jezusa Chrystusa zasadom i wartościom poszczególnych studentów BYU nie był jednakowy, ale generalnie, czułem się jak ryba w wodzie. A fakt, że byłem studentem BYU, a co za tym idzie, musiałem wcześniej podpisać Kodeks Honorowy, sprawił, że piękne i miłe studentki chętniej przyjmowały moje zaproszenia do wspólnego spędzenia wieczoru bez większej wątpliwości co do mojego postanowienia życia w zgodzie z czystością seksualną poza małżeństwem.

Kodeks ten jest „honorowy” dlatego, że nikt nie sprawdza czy się go przestrzega. Nikt nikomu nie zagląda do lodówki w poszukiwaniu puszek z piwem i nie instaluje podsłuchu w sypialniach studentów. Każdy uczciwy student BYU, bez względu na to, czy jest członkiem Kościoła czy nie, honorowo dotrzymuje danego przez siebie słowa. Jeden z moich bliskich kolegów z którym mieszkałem pod jednym dachem przez pierwsze dwa lata studiów był ateistą. Zarówno on jak i jego odwiedzająca go regularnie, również niewierząca dziewczyna, nie raz wyrażali swoją wdzięczność za szczególną atmosferę na kampusie z powodu właśnie zasad zawartych w Kodeksie Honorowym.


Co się stało?


Co się zmieniło przez ostatnie 20 lat? Postawa niektórych obecnych studentów BYU wobec Honor Code jest dla mnie zadziwiająca. Szczególnie, że niektórzy z nich twierdzą, że są wiernymi członkami Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Dlaczego podpisywali regulamin, skoro nie zgadzają się z jego treścią? Przyznaję się, że trudno mi zrozumieć osoby nie szanujące zwyczajów panujących w miejscu prywatnym. Nie wyobrażam sobie, na przykład, wkroczenia do katolickiego kościoła i domagania się, żeby podczas swoich kazań ksiądz,oprócz Biblii, zaczął cytować Księgę Mormona. Nikt nie przyjmuje zaproszenia do odwiedzin w domu sąsiada by bez jego zgody przestawiać mu meble.

Gdyby w Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich obowiązywał system demokratyczny (istnieją takie kościoły), to postawa ludzi cierpiących na nadmiar energii byłaby do pewnego stopnia uzasadniona. Ale nasz Kościół jest Królestwem, nie Demokracją. Jedną z fundamentalnych podstaw naszej religii jest doktryna mówiąca, że Kościół kierowany jest przez objawienie otrzymywane przez naszych przywódców, proroków Boga. Ponadto, warunkiem do otrzymania przywileju wejścia do Świątyni, szczególnego dla nas miejsca, jest odpowiedź „Nie.” na pytanie, czy wspieramy jakąkolwiek organizację, której nauki są sprzeczne z naukami Kościoła. Mimo to, coraz więcej, szczególnie młodych członków, aktywnie działa w ruchach i roganizacjach domagających się rzeczy kompletnie niekompatybilnych z naszymi wartościami.

Prawa od których uzależnione jest nasze szczęście podczas tego życia oraz zbawienie w przyszłym życiu są już dawno ustalone. Nie są one wynikiem protestów, petycji i głosowania, ale objawień otrzymanych przez proroków Boga. Zdecydujcie się, drodzy zainfekowani lewackim wirusem czciciele Boga i mamony. Jak ktoś mądry powiedział: zbliżając się do rozwidlenia dróg za którym stoi drzewo, trzeba podjąć decyzję. Skręcam w lewo albo w prawo. Nie jest mądrze, w takiej sytuacji kompromisowo jechać dalej prosto.

Po co, pytam, aktywnemu homoseksualiście pchać się pośród ludzi wyznających wiarę w Boga, który od początku świata uczy, że zachowania homoseksualne nigdy nikogo nie doprowadzą do pełni szczęścia? Homoseksualizm może, owszem, niektórym ludziom dać przyjemność, ale nigdy trwałej satysfakcji. Możecie się z tym nie zgadzać. Nie ma problemu. Dlaczego więc nie złożycie aplikacji do innego uniwersytetu? W Stanach Zjednoczonych macie przecież setki opcji. W samym Stanie Utah istnieją dobre uczelnie, w których możecie się trzymać za ręce a nawet mieszkać razem ze swoim kochankiem?

Dlaczego nie wybierzecie na przykład Uniwersytetu Utah? Kilka lat temu byłem w Salt Lake City na Konferencji Generalnej Kościoła. W przerwie między sesjami wybrałem się na spacer w okolice budynku Capitol. Tysiące studentów UofU zorganizowało w proteście przeciwko Kościołowi marsz przez miasto... w majtkach. Jak widać, jest nawet taka opcja. Dlaczego nie dołączycie do ludzi dzielnie spacerujących po ulicy bez spodni i zaczepiających dziwnego faceta w garniturze?

Skąd w lewicowych umysłach bierze się tyle gniewu? Z tolerancją i równością na ustach, a jednocześnie sercem wypełnionym ciągłym niepokojem, zadziwiającym agresywnym dążeniem do podporządkowania swoim ideom całego świata. Nie przez perswazję i dyskusję, ale siłą, demokratycznie - krzycząc, oskarżając, pchając się tam, gdzie was nie chcą, demonizując, szydząc i poniżając każdego, kto się z wami nie zgadza. Uciekając się nawet do wsparcia ze strony rządu od którego domagacie się specjalnych przywilejów dla siebie oraz ograniczenia wolności sumienia wobec innych, wzmacniając swoją pozycję nie logicznym argumentem czy odniesieniem się do etyki, cnoty albo głosu sumienia ale policyjnymi karabinami.


Dlaczego Kościół usunął wzmiankę o „homoseksualnych zachowaniach” z Honor Code?


Nie jestem jednym z przywódców naczelnych Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, dlatego mogę się tylko domyślać bazując na swojej wiedzy, łącznie z historią tego Kościoła, zarówno w czasach starożytnych jak i współczesnych.

Członkowie tego Kościoła stojący jedną nogą w Babilonie a drugą w Syjonie (posługując się powiedzeniem założyciela BYU) mówią, że (pozorne) obniżenie moralnej poprzeczki „to krok we właściwym kierunku”. Myślę, że tak, ale mam na myśli zupełnie inny kierunek. Kościół nie skręca w lewo, jak się niektórzy o to usilnie modlą. W przeciwieństwie do niektórych innych religii, nasi przywódcy nigdy nie przestaną nauczać, że warunkiem zbawienia (w najwyższej chwale) jest związek między prawnie zaślubionymi mężczyzną i kobietą. Bóg nie zmienia swoich doktryn i nie negocjuje swoich pozycji z nikim, nawet z rządem, tak zwanymi „opiniodawcami” - dziennikarzami, piosenkarzami, aktorami, filozofami czy aktywistami.

Z drugiej strony, Bóg nigdy nikogo nie zmusza do przyjęcia jego praw. Jeżeli odrzucamy jego nauki, nie ma sprawy - Bóg je nam odbiera.


„Tak mówi Pan Bóg: Dam ludziom słowo po słowie, przykazanie po przykazaniu, trochę tu i trochę tam, i błogosławieni będą ci, którzy słuchają Moich przykazań i nadstawiają ucha, aby usłyszeć Moje rady, albowiem zdobędą oni mądrość. Temu, kto przyjmuje, dam więcej, a od tego, kto mówi: Wystarcza nam, co mamy; od takich zostanie zabrane nawet to, co mają.” (2 Nefi 28:30)

Kiedy więc widzimy jak pod presją rozwścieczonego tłumu apostołowie Boga usuwają z oficjalnych dokumentów kościelnych słowa, zdania i akapity, nie ma powodu do zadowolenia. Chyba tylko dla tych, których nie interesuje wola Boga, a kierują się raczej diabelskim dążeniem do podporządkowania sobie wszystkich, którzy się z nimi nie zgadzają.

Księga Mormona podaje wiele interesujących szczegółów dotyczących sposobu prowadzenia walki ze złem. Można je znaleźć, między innymi, w opisach wojen.


Obrona Nefitów przed Lamanitami.


Oprócz licznych przemówień starożytnych proroków żyjących na amerykańskim kontynencie oraz natchnionych pisanych rozpraw o boskich doktrynach, Księga Mormona zawiera także liczne relacje z militarnych konfliktów między ludami Nefitów i Lamanitów. Wielu czytelników zastanawia się dlaczego prorok Mormon zawarł w swojej kronice, której celem jest przekonanie ludzi, że „Jezus jest Chrystusem, Wiecznym Bogiem, objawiawającym się wszystkim narodom” opisy wojen. W jaki sposób historia obrony z reguły wierzących Nefitów przed pogańskimi Lamanitami może nam pomóc lepiej poznać Boga i jego nauki oraz sposoby jego działania? Posłużę się przykładem:

Około roku 64 p.n.e. wykorzystując spowodowany przez „jakąś intrygę” rozłam pośród Nefitów, Lamanici  wyparli nefickie wojska z południowej części kraju i zajęli wiele miast (Alma 53:8). Potem przejęli także kontrolę nad położonym w strategicznym miejscu mieście Antiparah (56:14). Rozdziały 56 i 57 Księgi Almy zawierają szczegółowy opis odzyskania Antiparah przez Nefitów. Niewielki oddział Nefitów przeszedł obok miasta celowo zwracając na siebie uwagę przywódców Lamanitów. Ci wysłali za nim dużą część swojej armii nie zdając sobie sprawy, że zostają wyprowadzeni w sytuację bez wyjścia. Drugi oddział Nefitów zaatakował Lamanitów od tyłu, w porę otrzymując wsparcie od oddziału Helamana znajdującego się z przodu.

Składający się z „dwóch tysięcy chłopców” oddział Helamana odegrał w tej bitwie kluczową rolę. Wspomniani chłopcy byli synami nawróconych do ewangelii Jezusa Chrystusa lamanickich imigrantów. Helaman, w liście do naczelnego wodza Nefitów (Moroniego) napisał: „nigdy, pośród wszystkich Nefitów, nie widziałem tak wielkiej odwagi” (56:45). Dalej Helaman napisał:


„Nigdy nie walczyli, a mimo to nie bali się śmierci, i troszczyli się więcej o wolność swych ojców niż o własne życie, bowiem matki nauczyły ich, że jeśli będą ufać, Bóg ich ocali.” (56:47)

Zwycięstwo bitwy o miasto Antiparah przechyliło szalę zwycięstwa na stronę narodu Nefitów doprowadzając w końcu do wyparcia z kraju okupantów.


Duchowe lekcje z wojny.


Wojna między Lamanitami a Nefitami z lat 60. p.n.e. zawiera wiele interesujących i cennych lekcji dla nas, ludzi żyjących ponad dwa milenia później. Oto kilka z nich:

1. W wojnie dobra ze złem czasami strona dobra zmuszona jest do wycofania się ustępując miejsca silniejszym.

2. Wycofanie się nie musi oznaczać ustępstwa wobec zła czy gotowości do kompromisu ze złem.

3. Droga do ostatecznego zwycięstwa nie jest prosta. Często wymaga kreatywności, skomplikowanej strategii, zrozumienia psychologii w celu przewidzenia ruchów przeciwnika, a także pozornego kompromisu, żeby zyskać na czasie, odbudować siły do ostatecznego ataku i odzyskania tego, co się wcześniej utraciło.

4. Nefici wygrali wojnę z poganami tylko dzięki wierze, odwadze i bezkompromisowej wierności wobec Boga niewielkiej grupy osób jeszcze niedawno należących do narodu niewiernych.

5. Łatwo jest wskazać na grupę uzbrojonych mężczyzn jako tych, których męskość i gotowość do poświęcenia ocaliła swój naród od zagłady lub niewolnictwa. Trudniej jest docenić fakt, że ci mężczyźni zostali wychowani na duchowych mocarzy przez swoje wierne boskim zasadom matki.

Jak skorzystać z historii wojny obronnej przed Lamanitami w roku 2020 n.e.:


1. Czasami prorocy się wycofują.


Gdyby mieszkańcy zdobytego przez armię Lamanitów miasta honorowo nie składali broni aż do ostatniej krwi (jak to robili nasi rodacy w historii doprowadzając do niepotrzebnych tragedii), Nefici nigdy nie wygraliby wojny z Lamanitami. Czasami trzeba się wycofać, dać przeciwnikowi chwilę satysfakcji, przemyśleć kolejne działania i zaatakować wtedy, gdy się tego nie spodziewa.


2. Wycofanie się nie musi oznaczać ustępstwa wobec zła czy gotowości do kompromisu ze złem.


Kiedy faryzeusze zapytali: „Czy wolno odprawić żonę swoją dla każdej przyczyny?” (Mateusz 19:3), Jezus odpowiedział, że co Bóg złączył, niechaj człowiek nie rozłącza. Wtedy mądrale zwrócili uwagę na to, że w Prawie Mojżesza istnieje klauzula wspominająca o „liście rozwodowym”. Jezus wyjaśnił im dlaczego Mojżesz pozwolił na rozwód mimo, że taka praktyka („dla każdej przyczyny” - w. 3) nie jest w harmonii z wolą Boga:


„Rzecze im: Mojżesz pozwolił wam odprawiać swoje żony ze względu na zatwardziałość serc waszych, ale od początku tak nie było.” (Mateusz 19:8)

Izraelitów nie interesowała wola Boga co do rozwodu. Dlatego Bóg, który zawsze respektuje wolną wolę człowieka, odebrał im to prawo. Praktyka wręczania żonie listu rozwodowego i odprawiania jej z byle przyczyny nie jest w harmonii z wolą Boga bo taka praktyka nie przynosi jego dzieciom trwałego szczęścia. Skoro jednak Izraelitów nie interesowało trwałe szczęście - proszę bardzo - rozwodźcie się. Działacze na rzecz prawa człowieka do rozwodu bardzo się z tego powodu ucieszyli, choć mina proroka Mojżesza ogłaszającego obniżenie norm moralnych z pewnością nie wyrażała radości.


3. Prorocy muszą czasem myśleć strategicznie.


Wkrótce po przywróceniu Kościoła Józef Smith otrzymał przykazanie rozpoczęcia praktyki Poligamii. Pod koniec dziewiętnastego wieku prorok Wilford Woodruff ogłosił zakończenie praktyki Poligamii. Co to może oznaczać? Czy któryś z tych proroków się mylił? Czy w latach 1890. Kościół nareszcie przestał być ciemnogrodem i postanowił zrównać szeregi z postępowym światem? Oczywiście istnieje możliwość, że od początku Bóg planował wprowadzenie Poligamii tymczasowo. Jednak uzasadnienie zmiany w kościelnej praktyce jakie podał prorok Woodruff sugeruje, że było inaczej. W Naukach i Przymierzach czytamy jego słowa:


„Pan ukazał mi przez wizję i objawienie, dokładnie coby się stało, gdybyśmy nie zaprzestali tej praktyki...”

Rząd Stanów Zjednoczonych odebrałby Kościołowi świątynie „i bylibyśmy zmuszeni zarzucić tę praktykę” - powiedział prorok. Zmiana ta podyktowana była również troską o bezpieczeństwo Świętych w Dniach Ostatnich. „Zamieszanie królowałoby w całym Izraelu, i wielu ludzi byłoby uwięzionych.”

Krytycy Kościoła twierdzą, że gdyby Kościół kierowany był przez proroków Boga, nie podejmowałby decyzji pod naciskiem rządu. Prawdą jest, że źródłem zaprzestania praktyki Poligamii (która, choć trudno to sobie dzisiaj wyobrazić, przynosiła Świętym, szczególnie kobietom, wiele błogosławieństw, również doczesnych - to temat na inny artykuł) były rządowe prześladowania a jej kontynuacja byłaby strategicznie mało praktyczna. Jednak to nie Wilford Woodruff podjął taką decyzję, tylko Bóg, który jest głową Kościoła. Prezydent Woodruff podkreślił:


„Raczej bym pozwolił, aby wszystkie świątynie wypadły nam z rąk; raczej sam poszedłbym do więzienia i dopuścił, by każdy inny człowiek tam poszedł, gdyby Bóg nieba nie nakazał mi uczynić, com uczynił...”

Nie znam procesu myślenia obecnego proroka Nelsona ani jego doradców. Nie wiem czy Pan im ukazał na jakie niebezpieczeństwa mogliby być narażeni Święci, gdyby Kościół nie usunął rażących „postępowe” oczy takich określeń jak np. „homoseksualne zachowania”. Może po prostu obserwują sytuację w lewicowej Europie, płonące kościoły i pełne nienawiści twarze lewackich bojowników podczas demonstracji antywolnościowych. Ale jedno wiem na pewno. Wcale nie potrzebuję wzmianki o homoseksualnym zachowaniu, żeby znać wolę Boga co do homoseksualnego zachowania. Kto chce, może czytać pisma święte i tysiące przemówień współczesnych proroków w naszych czasach na ten temat. Lepiej może usunąć - jak by nie było - niepotrzebne teksty (Kodeks Honorowy nadal zawiera klauzulę o życiu zgodnym z czystością seksualną, która oczywiście wyklucza zachowania homoseksualne: „ Prowadź zgodne z zasadą czystości moralnej, cnotliwe życie, łącznie z brakiem stosunków seksualnych poza małżeństwem między mężczyzną a kobietą.”) niż zeskrobywać ze ścian świątyni lub kościelnej kaplicy szczątki ofiar lewackiego ataku terrorystycznego.


4. Czasem niewielka grupa bohaterów doprowadza do ostatecznego zwycięstwa.


Tak, jak młodzi chłopcy pod wodzą Helamana doprowadzili do wycofania się okupantów z nefickiej ziemi, podobnie i w naszych czasach może być tak, że modlitwy i wiara nieskażonej popularnymi na świecie filozofiami mniejszości w Kościele sprawi, że Kościół przetrwa ten okres obłędu na punkcie seksualności i politycznej poprawności. Kto wie - może sprawią to właśnie ci, którzy nie mogą się pochwalić genealogią sięgającą mormońskich pionierów początków Kościoła. Może potrzebujemy w Kościele ludzi, którzy nie wychowali się w amerykańskiej kulturze wywierającej psychiczny nacisk na osobach myślących samodzielnie, efektywnie zmuszając ich do politycznej poprawności, gloryfikującej każdy rodzaj odmienności i demonizującej każdego, kto waży się zwracać uwagę na podważające niektóre amerykańskie wartości fakty.


5. Siła Kościoła zależy od wiary naszych kobiet.


Gdyby nawrócone Lamanitki posyłały swoich synów do przedszkoli zamiast czerpać radość z wypełniania swoich powinności jako matki, kto wie czy historia ludu Nefitów nie zakończyłaby się o pięć wieków za wcześnie.

To dzięki wiernym siostrom i wpajaniu przez nie zasad Ewangelii swoim synom, armia Nefitów była nie do pokonania. Współczesne feministki okłamują kobiety obiecując im szczęście za uleganie filozofiom kompletnie przeciwnym do zasad nauczanych przez proroków. Ich twierdzenia nie tylko są w sprzeczności z naukami Boga, ale również z wynikami naukowych badań. Statystyki pokazują, że kobiety cieszące się największą satysfakcją i poczuciem spełnienia to nie te, które jeżdżą na traktorach, pracują na linii produkcyjnej, wertują faktury czy zarządzają przedsiębiorstwami, ale te, które wykonują najważniejszą pracę na świecie - wychowują swoje dzieci.

Proszę tu na mnie nie krzyczeć. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie wiele rodzin w dzisiejszym świecie wysokich podatków może sobie pozwolić na jedną wypłatę. Większość kobiet zmuszonych jest do zawodowej pracy. Możemy jednak rozpocząć naprawę tej chorej sytuacji od wspierania ruchów dążących do tego, by większość z wypracowanych przez męża pieniędzy nie była im odbierana po to, by budować żłobki i przedszkola. To oczywiście także temat na osobny artykuł.


Z ostaniej chwili: Kościół właśnie opublikował zmiany w zawierającym m.in. oficjalne stanowisko wobec homoseksualizmu, transseksualizmu i edukacji seksualnej!


Zapraszam teraz do zapoznania się z najnowszą wersję kościelnego „Podręcznika” zawierającego, między innymi rozdział 38 pod tytułem „Przepisy i wytyczne Kościoła” („Church policies and guidlines”). Oto kilka fragmentów, jeszcze gorących, bo zaktualizowane zostały w tym samym tygodniu w którym zaktualizowano Kodeks Honorowy BYU.

Ograniczę się do streszczeń. Każdy może się zapoznać z oryginalnym tekstem dostępnym w kościelnej apce „Gospel Library” lub na witrynie Kościoła.


38.6.5 - Czystość moralna i wierność małżeńska


Prawo czystości moralnej oznacza unikanie seksualnych stosunków poza małżeństwem między mężczyzną a kobietą.


38.6.12 - Pociąg do tej samej płci i zachowania homoseksualne („same-sex behavior”)


Osoby z pociągiem do tej samej płci zasługują na „wrażliwość, miłość i szacunek”. Kościół promuje w społeczeństwie zrozumienie odzwierciedlające nauki o życzliwości, otwartości („inclusiveness”), miłości do innych i szacunku dla wszystkich istot ludzkich. Kościół nie zajmuje pozycji w debacie o źródle pociągu do tej samej płci.

Przykazania boskie zabraniają niemoralne zachowania zarówno homoseksualne jak i heteroseksualne.

Członkowie Kościoła, którzy odczuwają pociąg do tej samej płci lecz dążą do życia zgodnego z prawem czystości moralnej mogą liczyć na wsparcie swoich przywódców kościelnych. Mogą otrzymywać kościelne powołania, rekomendację świątynną, itd. Mężczyźni mogą otrzymać kapłaństwo.

Niektórzy wierni członkowie Kościoła nie otrzymają w tym życiu błogosławieństw wiecznego małżeństwa i rodzicielstwa. W końcu jednak otrzymają wszystkie obiecane błogosławieństwa wieczności, pod warunkiem, że pozostaną wierni zawartym z Bogiem przymierzom (Mosjasz 2:41).


38.6.13 - Małżeństwo homoseksualne („Same-Sex Marriage”)


W tym rozdziale Kościół potwierdza, że małżeństwo między mężczyzną a kobietą jest niezbędne w boskim planie. Tylko legalnie i prawnie zaślubiony mężczyzna i kobieta jako mąż i żona powinni mieć stosunki płciowe. „Każde inne stosunki płciowe, łącznie z tymi między osobami tej samej płci, są grzeszne i osłabiają boską instytucję rodziny.”


38.6.14 - Edukacja seksualna


Rodzice są odpowiedzialni za edukację seksualną swoich dzieci. W miejscach, w których szkoły prowadzą zajęcia z edukacji seksualnej rodzice powinni dążyć do upewnienia się, że dawane dzieciom instrukcje są w harmonii z rozsądnymi wartościami moralnymi i etycznymi.


38.6.21 - Osoby transseksualne


Jak każdy człowiek, osoba określająca się jako transseksualna zasługuje na wrażliwość, życzliwość, współczucie i chrystusową miłość. Takie osoby mogą uczęszczać na kościelne spotkania.

Płeć osoby to biologiczna płeć w chwili narodzin. Kościół nie uczy co sprawia, że niektóre osoby określają się jako transseksualne.

Takie osoby mogą przyjąć chrzest, uczestniczyć w sakramencie i otrzymywać błogosławieństwa kapłańskie. Jednak wyświęcone do kapłaństwa mogą być tylko osoby, które urodziły się mężczyznami. Obrzędy w świątyni mogą być otrzymane zgodnie z płcią w chwili chrztu.

Kościół jest przeciwny operacjom zmiany płci.

Kościół jest przeciwny „tranzycji płciowej”...

(Nigdy nie słyszałem o czymś takim. Dlatego zajrzałem do wikipedii: „Tranzycja płciowa (ang. gender transition) – proces zmiany sposobu wyrażania swojej płci lub cech płciowych tak, aby były one zgodne z wewnętrznym poczuciem własnej tożsamości płciowej...”)

...Tranzycja płciowa to zmiana sposobu ubierania się, zmiana imienia lub zaimka osobowego tak, by się przedstawiać za kogoś innego niż tego, kim się było w chwili narodzin. Prawa członkowskie takich osób mogą być ograniczone na czas tranzycji płciowej (otrzymanie lub używanie kapłaństwa, wstęp do świątyni i otrzymywanie powołań kościelnych). Takie osoby zapraszane są jednak do uczestnictwa w życiu Kościoła.

Osoby transseksualne, które nie poddają się medycznej, chirurgicznej czy społecznej tranzycji i są godne mogą otrzymywać powołania, rekomendację świątynną oraz uczestniczyć w świątynnych obrzędach.

Preferencje osoby, która zdecydowała się na zmianę imienia lub zaimka osobowego, mogą być zanotowane w kościelnej kartotece. Takie osoby mogą być nazywane wybranym przez siebie imieniem. (Domyślam się, że ten akapit został wymuszony przez obowiązujące w niektórych Stanach prawa. To jednak tylko mój domysł.)


Zakończenie.


Jak widać, nie ma żadnego skrętu w lewo. Czy istnieje jakikolwiek powód dla którego możemy się spodziewać „postępowych” zmian w nauce i praktyce Kościoła? Ja nie dopatrzyłem się ani jednej takiej zmiany czy sugestii, że może takowa nastąpić w przyszłości. Odkąd spotkałem po raz pierwszy misjonarzy Kościoła prawie 30 lat temu zawsze byłem nauczany czym jest małżeństwo, jaka jest rola rodziny w Planie Zbawienia, zawsze podkreślano, że Bóg kocha wszystkie swoje dzieci, łącznie z grzesznikami. Kościół nigdy nie nauczał, że tendencje homoseksualne są grzechem. Tylko zachowania homoseksualne są naruszeniem przykazania „Nie cudzołóż.” Żadnych innych nauk nie znalazłem w zachowanych przemówieniach proroków z pierwszych czy późniejszych lat Przywrócenia ani w pamiętnikach Parleya P. Pratta czy książkach Josepha Fieldinga Smitha albo „Mormońskich Doktrynach” Bruce’a R. McConkiego.

Załóżmy, że „postępowi” fanatycy przejmą kiedyś całkowitą kontrolę i wprowadzą Komunizm wraz z marksistowskimi filozofiami. Przypuśćmy, że nowe regulacje skażą Podręcznik na przynależność do kategorii „mowy nienawiści” i trzeba go znowu będzie zmienić. Może nawet zmniejszy się on kiedyś do jednego, wymarzonego przez nasze lewicowe siostry i lewicowych braci zdania: „Róbta co chceta, tylko nie obrażajcie czarnoskórych, feministek, homoseksualistów, biseksualistów, transseksualistów...” Powiedzmy, że każą nam spalić Biblię i Księgę Mormona. Może do tego dojść. W końcu w Demokracjach żądzi większość. Cokolwiek zdecydują, trzeba się będzie temu przyporządkować.

Wszystkich egzemplarzy się nie doszukają. A nawet jeśli tak, to studiujmy Księgę Mormona i inne pisma święte póki jest to jeszcze legalne. Nauczmy się ich na pamięć. Albo żyjmy tak, żebyśmy sami stali się prorokami i prorokiniami, chodzącymi pismami świętymi. Choćby było nam dane żyć w świecie szczekających kotów i miałczących psów a rewolucja kulturalna zamieni Świątynie na nocne kluby lub pałace kultury to nadal możemy żyć i wierzyć jak Bóg przykazał a obrzędów doczekamy się po zmartwychwstaniu. Nic nas nie może powstrzymać od czczenia Boga w zgodzie z naszymi sumieniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz