piątek, 15 marca 2019

Dar proroctwa a dar poezji - mormońskie przesłanie w "Dziadach" Mickiewicza

Religia pełna jest poezji a poezja pełna religii. Najbardziej szczytna i wzniosła jak również najsłodsza i najdelikatniejsza poezja jest religijna. Inaczej być nie może. (Orson F. Whitney, poeta, Apostoł Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich)
Zaprawdę, poeci świata są prorokami ludzkości. (Josiah Gilbert Holland cytowany przez Orsona F. Whitney)
ENGLISH VERSION OF THIS ARTICLE - click here

[Ze wstydem donoszę, że w zeszłym roku po raz pierwszy przeczytałem Dziady Mickiewicza. Byłem nimi zachwycony. Najbardziej zdumiały mnie te przesłania, które wcześniej słyszałem tylko w Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Napisałem więc do moich przyjaciół w USA, którzy służyli kiedyś na misji w Polsce i nadal zafascynowani są naszą kulturą, historią i rozwojem Kościoła w naszym kraju. Do tej pory jednak nie odważyłem się podzielić tym z nikim poza moją rodziną. Parę dni temu stwierdziłem jednak, że warto dzielić się nawet najbardziej niedorzecznymi pomysłami i teoriami. W najgorszym przypadku nakłonię może parę osób do lektury Dziadów - dzieła natchnionego i inspirującego. Oto tłumaczenie tego artykułu na język polski:]

wprowadzenie

Pomnik A. Mickiewicza otrzymującego
natchnienie - Lwów, Ukraina
Misjonarze Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich przybywają do Polski z wiarą, że Duch poprowadzi ich do osób wybranych do przyjęcia przywróconej przez proroka Józefa Smitha pełni ewangelii. Żyją nadzieją, że Pan ma dla polskiego narodu jakiś plan prowadzący do zbawienia wielu ludzi i ugruntowania pośród nich Swojego Kościoła. Kiedy spacerują ulicami Warszawy, Krakowa i innych miast, mijają wygrawerowane na pomnikach i wydrukowane na tablicach z nazwami ulic imię Adam Mickiewicz. Nie zdają sobie sprawy, że ten uznawany przez wielu za wieszcza polskiego narodu pisał o doktrynach i praktykach objawionych ludzkości przez Józefa Smitha jeszcze zanim Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich został oficjalnie założony.

Przyznaję, że jestem jedną z wielu ofiar czaru pięknej poezji Mickiewicza. Bardzo możliwe, że jego twórczość wywarła na mnie tak wielki wpływ, że pozwoliłem sobie w swoich interpretacjach jego tekstu na kompletny odlot. Zdecyduj jednak sam.

Adam Mickiewicz i jego Dziady

Każdy, kto choć raz odwiedził krakowskie Stare Miasto zauważył stojący na Rynku pomnik Adama Mickiewicza. To tylko jeden z wielu monumentów upamiętniających wielkiego poetę wzniesionych w całym kraju. Jego portret wisi na ścianach tysięcy sal lekcyjnych. Każde polskie dziecko nauczane jest, że Mickiewicz jest naszym narodowym wieszczem.

Oczywiście nie każdy Polak lubi poezję Mickiewicza. Naturalna tendencja do buntowania się przeciwko książkom do czytania i analizowania których jesteśmy zmuszani przez system edukacji odpycha nas od doceniania jego dzieł a po uzyskaniu dyplomu - kusi do ignorowania ich przez wiele lat. Podobnie jak ma to miejsce w USA - książki traktujące o tzw. historii rewizyjnej wybitnych postaci zyskują na popularności także i w Polsce. O Mickiewiczu również pisuje się kontrowersyjnie. Nie wiem czy Adam był dobrym i cnotliwym człowiekiem czy grzesznikiem. Jedno jest jednak pewne - posiadał niesamowity talent a jego dzieła były źródłem inspiracji dla wielu pokoleń miłośników poezji i polskich patriotów.

Dziady to jego największe dzieło. Uważane jest ono za jeden z najwspanialszych dramatów poetyckich europejskiego romantyzmu. W zeszłym roku (2017) ukazało się w Londynie pierwsze pełne tłumaczenie tej książki na język angielski (przekładu Charlesa Kraszewskiego) pod tytułem Forefathers' eve (pozycja dostępna w sklepie Amazon).

Tytuł nawiązuje do dawnego słowiańskiego rytuału. Każdego 1 listopada przywoływane były duchy zmarłych przodków w celu otrzymania od nich porad w zamian za użyczenie im pomocy w osiągnięciu niebiańskiej chwały (tradycja ta została później zastąpiona katolickim Dniem Zmarłych).

Forma tego dramatu jest dziwna i tajemnicza. Każda scena odbywa się w różnych miejscach (Wilno, Warszawa, Lwów, Petersburg) i często zdaje się nie mieć związku z całością. Welon oddzielający świat żywych od świata duchów co jakiś czas się uchyla. Słyszymy wtedy głosy aniołów albo diabłów. Dziady rozpoczyna Część II. Po niej następuje Część IV. Były one opublikowane w roku 1823. Prawie dziesięć lat później Mickiewicz ukończył patriotyczną Część III. Co ciekawe, polscy uczniowie analizują Część II w gimnazjum a Część IV w liceum.

W wielu wersetach występują symbole - często trudne do zidentyfikowania, co czyni dramat jeszcze bardziej tajemniczym. Tożsamość niektórych postaci nie zawsze jest jednoznaczna. Główny bohater występuje pod różnymi imionami. Jego imię Gustaw zastąpione jest imieniem Konrad a w ostatniej części znany jest prawdopodobnie jako Pielgrzym.

Wiele fragmentów przedstawionych jest jednak w jasnej i zrozumiałej formie. Na przykład, rady otrzymywane od duchów zmarłych są głębokie a jednocześnie proste. A więc, nawet jeśli całość nie zdaje się tworzyć kompletnego sensu, czytelnik nadal odnajduje w tekście wiele wartościowych zasad. Dobrym (choć nie doskonałym) porównaniem są zapiski proroka Izajasza w Starym Testamencie.

Zamiast omawiania całości tekstu, skupię się tu na kilku fragmentach, które zaznaczyłem w swoim egzemplarzu. Czytając je nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że nawiązują do pewnych unikatowych doktryn i obrzędów obecnych w naukach przywróconego Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Najbardziej fascynujący jest jednak fragment, który - przypadkiem lub nie - zdaje się nawiązywać do osoby Józefa Smitha.

Warto na początku zauważyć, że większość dramatu Dziady powstała w okresie, w którym ważne wydarzenia związane z przywracaniem ewangelii miały miejsce w Stanie Nowy Jork (1823). Ostatnia część opublikowana została dwa lata po formalnym ustanowieniu Kościoła (1832). Myślę, że możemy bezpiecznie założyć, że przebywający we Włoszech Adam Mickiewicz nie miał żadnego kontaktu z Kościołem i nie posiadał żadnej wiedzy o jego doktrynie (która stopniowo się formowała w Nowym Świecie). Tym bardziej, że niektóre z nich nauczane były przez Józefa Smitha długo po publikacji Dziadów. Kiedy Polacy w Europie czytali to dzieło, łącznie z fragmentem zawierającym możliwe proroctwo o męczeńskiej śmierci Józefa Smitha, Józef dopiero co zabierał się do przewodzenia Kościołem Chrystusa.

Przejdźmy teraz do konkretów:

1. przywrócenie obrzędów za zmarłych

W pierwszej scenie dramatu duch zmarłego Gustawa odwiedza księdza grekokatolickiego i jego dzieci (w Kościele Grekokatolickim nie praktykuje się celibatu). Przedstawia się jako przedstawiciel zmarłych przodków i próbuje namówić kapłana do przywrócenia pradawnych obrzędów za zmarłych.

Nie chodzi tu konkretnie o chrzest za zmarłych, lecz cel tych prasłowiańskich tradycji jest dokładnie ten sam. Gustaw uzasadnia, że bez tych obrządków zmarli przodkowie nie mogą dostać się do nieba i służyć nam - żywym.

My również wierzymy, że obrzędy za zmarłych są niezbędne dla ich zbawienia. My również oczekujemy od naszych przodków, że po wstąpieniu do Raju będą nam asystować jako posługujący aniołowie, pomagając na przykład niektórym w nawiązaniu kontaktu z misjonarzami. Za każdym razem też gdy dokonujemy obrzędu za zmarłych, Duch Święty wzmacnia nas przypominając nam o własnych przymierzach Wyniesienia.

Stosunek Mickiewicza do obowiązującej w jego czasach wersji chrześcijaństwa zasługuje na uwagę. Zdaje się on uznawać ją za przynajmniej w jakimś stopniu w stanie odstępstwa. Brakuje w niej bowiem pełnego zrozumienia duchowej rzeczywistości i ważnych zbawiennych obrzędów.

2. małżeństwo na wieczność

Gustaw naucza księdza o trzech rodzajach śmierci: Jedna jest oddzieleniem się ducha od ciała, inna to wieczne potępienie (pisma święte Świętych w Dniach Ostatnich nazywają to śmiercią duchową). Zastanawiająca jest trzecia śmierć o której wykłada Gustaw. Jest nią rozdzielenie dwojga zakochanych. Nie używa tu słowa małżeństwo, ale całkiem jasno i wyraźnie mówi o wiecznym związku mężczyzny i kobiety po śmierci.

Wielu Chrześcijan wierzy, że Ofiara Chrystusa pokonuje dwa rodzaje śmierci: śmierć fizyczną i grzech, czyli śmierć duchową. Jednak z tego co mi wiadomo - tylko Święci w Dniach Ostatnich podkreślają, że jednym z błogosławieństw Zmartwychwstania Chrystusa jest pokonanie tragicznego następstwa śmierci jakim jest anulowanie związku małżeńskiego. Bez mocy zapieczętowania małżonków, w momencie śmierci jednego z nich następuje rozwód. Dlatego właśnie Jezus udzielił Szymonowi, któremu nadał nowe imię - Piotr - upoważnienie do wiązania małżeństw i rodzin nie tylko na czas życia ale na całą wieczność. Klucze, które Jezus dał Piotrowi nie są jakimiś tajemniczymi kluczami do Rzymu czy Nieba, ale chodzi tu właśnie o klucze kapłaństwa - moc i upoważnienie do zapieczętowania męża i żony (…i cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebie… - Mateusz 16:19).

3. nie ma zbawienia bez małżeństwa

W otwierającej dramat scenie duch zmarłej ukazuje się ludziom otaczającym coś w rodzaju ołtarza. Jest to młoda dziewczyna o imieniu Zosia. Podczas swojego życia była atrakcyjną panną, którą interesowało się wielu chłopców. Ona jednak nie dbała o małżeństwo. Wiodła wygodne i beztroskie życie, zabawiając się ze zwierzętami, spędzając czas na łonie przyrody, itd.

Po nagłej śmierci Zosia znalazła się w dziwnym stanie - między ziemią a niebem. Nie rozumie dlaczego czuje się smutna - nie odczuwa bowiem żadnego bólu. Nie jest też jednak szczęśliwa. Przypomina to stan, w którym według doktryny Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich przebywali Adam i Ewa przed skosztowaniem zakazanego owocu i zawarciem małżeństwa po którym zaczęli doświadczać wyzwań śmiertelnego życia w niedoskonałym świecie. Zosia jest wiecznie znudzona i nie wie do którego należy świata.

Kiedy przewodniczący rytuałowi mężczyzna pyta ją jakiej pomocy oczekuje od żywych, Zosia prosi by chłopcy złapali ją za dłonie i pociągnęli w dół, bowiem kto nie dotknął ziemi ni razu, ten nigdy nie może być w niebie.

Celem małżeństwa jest założenie rodziny. Jako były kawaler a obecnie mąż i rodzic, bez swojej rodziny nigdy tak naprawdę nie dotykałem ziemi. Nic tak nie uczy miłości, cierpliwości i przebaczenia jak własne dzieci, szczególnie kiedy naturalne tendencje nastolatka nakłaniają go do buntu. Bez takiego doświadczenia trudno - jeśli w ogóle jest to możliwe - poznać i zrozumieć Ojca Niebieskiego, naszego dosłownego Rodzica, przeciwko któremu tak często się buntujemy a On mimo wszystko pozostaje nam wierny i zaprasza, byśmy do niego powrócili.

Prawdopodobnie żadna inna religia nie podkreśla wagi małżeństwa tak jak my. Lecz gdyby ktoś zadał nam pytanie: Czy grzechem jest nie zawarcie małżeństwa?, nie łatwo byłoby na nie odpowiedzieć. Nikt nie przecież nie trafia do piekła za to, że jest panną czy kawalerem. Taka osoba może odziedziczyć miejsce w Królestwie Celestialnym. Jednak wyłącznie prawnie zaślubione pary małżeńskie mogą wstąpić do wyniesienia.

Mickiewicz nie przedstawia Zosi jako grzesznicy. Jednocześnie jednak zarzuca jej grzech obojętności. Nie trafiła ona do piekła, ale również nie do nieba. Jest zawieszona gdzieś między niebem a ziemią.

Chłopcy próbują spełnić prośbę Zosi ściągając ją ku ziemi, lecz wiatr unosi ją ku niebu tak, że nie mogą jej złapać. W końcu zapada wyrok - przez jeszcze dwa lata dziewczyna fruwać będzie w powietrzu, po czym otrzyma pozwolenie na wstąpienie do nieba.

Przywrócona doktryna nie powstrzymuje osób, które nie wykorzystały podczas swojego życia możliwości otrzymania obrzędu zapieczętowania na wieczność, przed ostatecznym osiągnięciem wyniesienia. Będą jednak musiały cierpliwie czekać, prawdopodobnie do odpowiedniego momentu podczas Millenium, zanim będą w stanie nadrobić zaległości przez otrzymanie obrzędu zapieczętowania do swojego wiecznego małżonka czy małżonki. Bycie zawieszonym między ziemią a niebem to wspaniała analogia.

4. błogosławieństwa przychodzą po cierpieniach

Ludowy kapłan przywołuje duchy dwojga zmarłych dzieci, które proszą o ziarno musztardy. Wyjaśniają, że podczas swojego krótkiego życia nigdy nie zaznały nędzy. Wtedy dzielą się taką mądrością: Kto nie doznał goryczy ni razu, Ten nie dozna słodyczy w niebie.

Wiemy oczywiście, że wszystkie zmarłe dzieci zostaną zbawione. Jednak mądrość o goryczy i słodyczy coś nam przypomina.

Prorok Lehi w drugim rozdziale Drugiej Księgi Nefiego naucza jak ważne jest przeciwieństwo we wszystkim. Tak jak Mickiewicz, Lehi również twierdzi, że prawdziwe szczęście możliwe jest dopiero po doświadczeniu bólu. Naszych pierwszych rodziców umieszczono w ogrodzie, w którym rosły dwa wyjątkowe drzewa. Jedno wydawało owoc słodki, a drugi gorzki (2 Nefi 2:15). Plan Boga zakładał, że Adam i Ewa skosztują zakazanego, gorzkiego owocu po to, by po przyziemnych cierpieniach mogli w końcu radować się smakiem słodkiego owocu drzewa życia.

5. nowe imię

Na początku Części III, główny bohater, Gustaw, otrzymuje nowe imię. Od tego momentu znany jest jako Konrad. Opisana jest wtedy modlitwa przypominająca walkę starotestamentowego patriarchy Jakuba z Bogiem (lub aniołem). Z pomocą kapłana Konrad otrzymuje w końcu odpuszczenie swoich grzechów i doświadcza przemiany serca. Staje się wtedy nowym stworzeniem, przywódcą, bohaterem - gotowym zbawić swój naród od ucisku zła.

Zastanawiającą jest kolejność wydarzeń. Konrad otrzymuje nowe imię przed pokutą i ponownym narodzeniem. Wydaje się, że powinno być odwrotnie - najpierw pokuta i jej owoc - przemiana serca, a potem nowe imię. Czy możliwe jest, by członek Kościoła został obdarowany wiedzą z wysokości a niczego się nie nauczył? Z pewnością. Tak jak chrzest nie jest końcem drogi, lecz bramą za którą wkracza się na wąską ścieżkę, podobnie jest z obrzędami Świątyni. Jeżeli nauczymy się czegoś w Świątyni to możemy doznać przemiany serca i stać się nową istotą - zbawicielem na górze Syjon. Wszystko jednak zależy od tego jak przyjmujemy nowe imię - od naszej pokuty i przemiany serca.

6. tajemniczy wskrzesiciel

Omawialiśmy dotąd dość jasne przykłady. Przekaz jest klarowny i zastanawiająco przypominający niektóre przywrócone przez proroka Józefa Smitha doktryny - zbawienie możliwe dzięki doświadczeniu cierpienia, związek kobiety i mężczyzny, małżeństwo na wieczność, pokuta, przemiana serca oraz potrzeba obrzędów za zmarłych.

Przejdźmy teraz do najbardziej mistycznej części książki - proroctwa o wskrzesicielu - kimś, kto przywraca coś, co zostało wcześniej zagubione. Adam opisuje wizję otrzymaną przez księdza Piotra w Scenie V, części III, po czym następuje próba poniesienia go przez aniołów do trzeciego nieba (!). To prawdopodobnie najbardziej znany fragment dzieła. Każdy niemal Polak słyszał słowa a imię jego będzie czterdzieści i cztery i wie, że pochodzą one z Dziadów.

Tak jak niektóre proroctwa Izajasza (i wielu innych proroków) mają kilka znaczeń, również i ta wizja może mieć więcej niż jedno. Niektóre proroctwa wypełniają się kilka razy. Na przykład, w znanym tekście z 37 rozdziału Księgi Ezechiela pojawia się symbol dwóch kawałków drewna. Według natchnionej interpretacji proroka Józefa Smitha, obiekty te reprezentują zarówno połączenie się dwóch królestw - Judy i Izraela jak również wydarzenie z końca lat 1970. a więc następujące setki lat później, jakim jest publikacja tomu zawierającego Biblię (drewno Judy) i Księgę Mormona (drewno Józefa).

Istnieją różne teorie interpretujące wizję kapłana Piotra. Sam Mickiewicz jednak nigdy nie wyjaśnił o co w niej chodziło. Wizja ta w piękny i dramatyczny sposób nawiązuje do martyrologii i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Historia polskiego narodu porównana jest do męczeńskiej śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Dziady powstały w okresie rozbioru Polski. Mickiewicz żył w czasach, gdy Polski nie było na mapie Europy. Reżimy Rosji, Prus i Austrii porównane są do kawałka drewna na którym nasz naród został ukrzyżowany. Lecz tak jak Chrystus powrócił do życia, Mickiewicz przewidział, że Polska również powstanie (jak wiadomo, tak się stało - 6 dekad po śmierci Mickiewicza uzyskaliśmy niepodległość) i zbawi resztę Europy.  Nasz naród dokonał tego przynajmniej dwa razy: podczas Bitwy Warszawskiej 1920 roku powstrzymującej sowiecką inwazję Europy i przez ruch solidarnościowy, który w latach 1980. w dużej mierze wpłynął na rozpad Związku Radzieckiego (być może w przyszłości nasz kraj ponownie zbawi Europę doprowadzając do rozpadu socjalistycznego i biurokratycznego tworu jakim jest Unia Europejska).

W tekście Mickiewicza, oprócz polskiego narodu, Chrystus stanowi również archetyp osoby, której tożsamość nigdy nie została podana - przywracającego, czyli wskrzesiciela. Niektórzy uważają, że chodzi tu o Konrada - głównego bohatera dramatu - jest to tylko jedna z kilku teorii, której problemem jest fakt, że nie wszystkie elementy opisu pasują do Konrada. Przedstawię teraz nową możliwą interpretację:

Przyjrzyjmy się najpierw szczegółowemu opisowi tej tajemniczej osoby:

1. Wywodzi się on z narodu, który emigrował na północ (scena V, wersety 14-18).
Tłum wozów – jako chmury wiatrami pędzone,
Wszystkie tam w jedną stronę.
Ach, Panie! To nasze dzieci,
Tam na północ – Panie, Panie!
Takiż to los ich – wygnanie!
2. Nazwany jest obrońcą i wskrzesicielem (wersety 21-22).
Patrz – ha – to dziecię uszło – rośnie – to obrońca!
Wskrzesiciel narodu,
3. Narodzi się z matki obcej (w. 23).
Z matki obcej;
4. Jest potomkiem dawnych bohaterów (w. 23).
Krew jego dawne bohatery,
5. Będzie prześladowany i sądzony przez całą Europę (w. 29-30).
Cała Europa wlecze, nad nim się urąga –
„Na trybunał!” – Tam zgraja niewinnego wciąga.
6. Zostanie skazany przez sędziego bez serca, który wie o jego niewinności (w. 31-35).
Na trybunale gęby, bez serc, bez rąk: sędzie –
To jego sędzie!
Krzyczą: „Gal, Gal sądzić będzie!”
Gal w nim winy nie znalazł i – umywa ręce,
A króle krzyczą: „Potęp i wydaj go męce. …
7. Jest konającym synem Wolności (w. 51).
A matka Wolność u nóg zapłakana stoi.
8. Bóg go opuści po czym skona (w. 56-58).
Mój kochanek! Już głowę konającą spuścił,
Wołając: „Panie! Panie! Za coś mię opuścił!”
On skonał!
9. Jego biała szata pokryje cały świat (w. 59-63).
Ku niebu, on ku niebu, ku niebu ulata!
I od stóp jego wionęła
Biała jak śnieg szata –
Spadła, - szeroko – cały świat się w nią obwinął.
Mój kochanek na niebie, sprzed oczu nie zginął.
10. Jego oczy są jak trzy słońca (w. 64-65).
Jako trzy słońca błyszczą jego trzy źrenice,
I ludom pokazuje przebitą prawicę.
11. Ma trzy oblicza (w. 70-71).
Mąż straszny – ma trzy oblicza,
On ma trzy czoła.
12. Ochraniać go będzie tajemnicza księga (w. 72-73).
Jak baldakim rozpięta księga tajemnicza
Nad jego głową, osłania lice.
13. Nazwany będzie namiestnikiem wolności (w. 74-77).
Podnożem jego są trzy stolice.
Trzy końce świata drżą, gdy on woła;
I słyszę z nieba głosy jak gromy;
To namiestnik wolności na ziemi widomy!
14. Zbuduje swój Kościół (w. 78-79).
On to na sławie zbuduje ogromy
Swego kościoła!
15. Stanie na trzech koronach, choć sam nie będzie nosić korony (w. 80-81).
Nad ludy I and króle podniesiony;
Na trzech stoi koronach, a sam bez korony:
16. Jego życie będzie trudne (w. 82).
A życie jego – trud trudów,
17. Nazwany będzie ludem ludów (w. 83).
A tytuł jego – lud ludów;
18. Jego imię to czterdzieści i cztery (w. 23-24, 84-85).
Z matki obcej; krew jego dawne bohatery,
A imię jego będzie czterdzieści i cztery.
Opis ten pasuje do Jezusa Chrystusa i polskiego narodu (za jakiego uważał go patriota na uchodźstwie - Adam Mickiewicz). W wersecie 21 pojawia się jednak wskrzesiciel. W religii Świętych w Dniach Ostatnich osoba, która włożyła największy wkład we wskrzeszenie, czy przywrócenie czystej prawdy o Bogu uznaje się Józefa Smitha. Kiedy ta myśl przyszła mi do głowy, postanowiłem jeszcze raz przeczytać wizję kapłana porównując zawarte w niej informacje do mojej wiedzy o Proroku Przywrócenia. Okazało się, że Józef Smith pasuje jak ulał do każdego z 18 punktów. Proszę rozważyć następujące uzasadnienie:

1. Wskrzesiciel należy do narodu, który emigrował na północ. Józef Smith jest potomkiem Izraela przez linię Józefa i Efraima - jednego z zagubionych plemion Izraela - rozproszonego po krajach północy.

2. Nazwany został wskrzesicielem, czyli tym, co przywraca. Józef Smith znany jest jako Prorok Przywrócenia.

3. Narodzi się z obcej matki - a więc nie chodzi o Polaka.

4. Jest potomkiem starych bohaterów. Jak już wspomniałem, Józef Smith jest potomkiem Abrahama, Izaaka, Jakuba, Józefa oraz innych starożytnych proroków - bohaterów Świętej Biblii.

5. Będzie prześladowany i sądzony przez całą Europę. Prawdopodobnie każdy misjonarz, który służył w Europie wie, że Józef Smith jest tu wyszydzany przez wielu mądrali. Popularne w Europie wartości są przeciwnością nauk Proroka - jesteśmy zniechęcani do małżeństwa, wiara w Boga jest wyśmiewana, socjalizm zyskuje na popularności, patriarchat czyli odpowiedzialne przewodnictwo mężczyzny jest demonizowany, objawienia od Boga przedstawiane są jako bajki, itp.

6. Zostanie skazany przez sędziego bez serca, który wie, że jest niewinny. Egzekucji Józefa Smitha dokonali ludzie bez skrupułów dobrze zdający sobie sprawę z jego niewinności. Jednym z nich był William Law, który przyznał potem, że Józefa zamordowano mimo, że był niewinny. W szerszym, bardziej symbolicznym znaczeniu - wielu ludzi ignoruje przesłanie Józefa Smitha nie z przekonania, iż był uzurpatorem, czy fałszywym prorokiem, ale dlatego, że rozpatrzenie możliwości, że był posłany przez Boga jest dla nich niewygodne, zaprzeczające tradycji.

7. Wolność będzie opłakiwać konającego syna. Tylko pełnia Ewangelii błogosławi indywidualne osoby oraz narody prawdziwą wolnością - wolnością od grzechu, ale również takim systemem rządzenia, który gwarantuje wolność osobistą, wolny handel, etc. Odrzucając Józefa Smitha, tracimy szansę na duchowe wyzwolenie od błędu, grzechu i nadziei na lepszy świat.

8. Po opuszczeniu przez Boga wskrzesiciel skona. Kilku proroków naszych czasów zwracało uwagę na to, że Józef Smith był typem Jezusa Chrystusa, Jego symbolem. Śmierć proroka także symbolizowała męczeńską śmierć Jezusa. Bóg pozwala na zamordowanie swoich sług, bo wydarzenia te są ważnymi elementami Planu Zbawienia (znanego również jako Plan Wolności).

9. Jego biała szata pokryje świat. Nadejdzie czas, gdy objawienia otrzymane przez Józefa Smitha dotrą do każdego narodu, języka i ludu. Przywrócone za jego pośrednictwem kapłaństwo będzie obecne wszędzie. Przetłumaczona i opublikowana przez Józefa Księga Mormona będzie dostępna w każdym języku (już została przetłumaczona na ponad sto języków). Świątynie pokryją cały świat i tłumy z każdego narodu odzieją się w białe szaty według instrukcji Proroka Józefa.

10. Jego oczy będą jak trzy słońca. Według Alonzo L. Gaskill (The Lost Language of Symbolism) oczy symbolizują pochwycenie światła, wiedzę, znaczenie i objawienie. Obecność wielu oczu na jednej istocie zwykle bywa interpretowane jako symbol wszechwiedzy... (str. 36). Słońce symbolizuje Syna Boga w chwale celestialnej czyli boską naturę. (str. 323). Liczba 3 jest symbolem Boskiej Trójcy i boskiej ingerencji, wsparcia i wpływu. (str. 319). Trzy wieże Świątyni Salt Lake symbolizują Boską Trójcę oraz Pierwsze Prezydium Kościoła. Józef dostrzegał rzeczy takimi jakie są - tak jak postrzega je Bóg.

11. Ma trzy oblicza i czoła. Objawienia od Boskiej Trójcy, upoważnienie kapłaństwa. Kiedy występował jako prorok, Józef myślał tak jak myśli Bóg. Czoło - symbol tego o czym myślimy, miłości lub pragnienia. (str. 313)

12. Będzie go ochraniać tajemnicza księga. Józef był pierwszą osobą, której duchowe wykształcenie rozpoczęły badania tekstu Księgi Mormona. Podążanie za jej naukami chroniło go od niebezpieczeństw (tak, jak chroni każdego kto je stosuje w swoim życiu). Księga Mormona jest kamieniem zwornikiem (ang. keystone) czyli elementem podtrzymującym Przywróconą Ewangelię. Księga tajemnicza może również odnosić się do Biblii.

13. Nazwany jest namiestnikiem wolności. Tak jak powyżej, Ewangelia nauczana przez Proroka Józefa Smitha przynosi prawdziwą wolność.

14. Zbuduje swój Kościół. Ta wzmianka zasługuje na szczególną uwagę, bowiem zdaje się zacieśniać liczbę możliwych kandydatów do założycieli religijnych. Bezsprzecznie też usuwa z listy bohatera dramatu - Konrada.

15. Stanie na trzech koronach a sam nie będzie nosić korony. Józef był prowadzony przez Ojca, Syna i Ducha Świętego - wiecznego Króla. Sam natomiast nie był królem a tylko narzędziem w ich rękach.

16. Jego życie będzie trudem trudów. Życie Józefa było pełne przeciwności - prześladowany, wiele razy aresztowany, znęcano się nad nim fizycznie i psychicznie, przynajmniej jedno z jego dzieci straciło życie z powodu prześladowań, jakich doznała jego rodzina, nawet jego żona nie przyjmowała wszystkich otrzymanych przez niego objawień.

17. Nazwany będzie ludem ludów. Józef przewodzi organizacji do której przystępują ludzie z wielu krajów. Założył Królestwo obecne pośród wszystkich narodów.

18. Imię jego to 44. Wspomniane morderstwo Józefa Smitha miało miejsce w roku 1844, najbliższym roku czterdziestym czwartym po napisaniu przez Mickiewicza Dziadów. Nie jest to oczywiście jedyna możliwa interpretacja tej liczny, ale żadna inna teoria nie wydaje się zbliżać tak blisko i dosłownie do konkretnego wydarzenia.

Czy to możliwe?

Czy możliwym jest, by Bóg natchnął poetę do napisania książki, która na wielu poziomach będzie źródłem natchnienia dla jego narodu?

Po przypomnieniu słów Josiah Gilberta Hollanda: Zaprawdę, poeci świata są prorokami ludzkości, Starszy Orson F. Whitney dodał:
Nie uważam, że Holland chciał przez to powiedzieć, że poeci świata są jego jedynymi prorokami lub że są oni prorokami w tym samym sensie czy stopniu co natchnione wyrocznie świętych zapisków. Wierzę jednak, że dar poezji spokrewniony jest z darem proroctwa - oba pochodzą od Boga i zazwyczaj idą w parze jeden z drugim. Prorocy prawie bez wyjątku są poetami a poeci w wielu przypadkach byli zadziwiająco przewidujący.
Czy proroctwo o Wskrzesicielu nie jest zadziwiająco przewidujące także w odniesieniu do objawionych po jego publikacji doktryn i obrzędów?

Adam Mickiewicz
Adam Mickiewicz był utalentowanym poetą. Kochał swój naród i pragnął jego zbawienia od ucisku. Myślał, rozważał i w końcu otrzymał to, co obiecane jest każdemu, kto szuka i puka.

W czasach, w których Polska zniewolona była przez obce i wewnętrzne reżimy tysiące Polaków czytało Dziady. Często omawiano to dzieło po kryjomu. Lektura ta przywracała im nadzieję w wyzwolenie ich narodu przez Boga. Wielu tekst ten zainspirował do aktywnego udziału w walce o niepodległość.

Święci w Dniach Ostatnich wiedzą, że prawdziwa niepodległość i prawdziwa wolność możliwe są tylko przez podążanie za przykładem Jezusa Chrystusa i jego kapłaństwa. Czy nie może być tak, że dla nawróconych do przywróconej ewangelii to wspaniałe dzieło zawierać może ukryte znaczenia, głębszy poziom zrozumienia tego jak nasz naród może się stać prawdziwie wolny? Józef Smith - nowożytny prorok i przedstawiciel Jezusa Chrystusa odgrywa kluczową rolę w tej osobistej jak i narodowej walce o wolność.

Można mi zarzucić niepoprawne uniesienie neofity. Przyznaję, że kiedy poparta przez Ducha Świętego wiedza ewangelii rozpali entuzjazm człowieka to zaczyta on wszystko postrzegać nieco inaczej. Jej elementy dostrzega się w astronomii, naturze, natchnionej literaturze i w innych dziedzinach. To trochę tak, jak z moimi synami, którzy od momentu od którego zafascynowali się motoryzacją, często zauważają na ulicach modele unikalnych samochodów. Samochody te nie są jednak wytworem ich wyobraźni. Po prostu wcześniej ich nie zauważali.

Nie sugeruję, że Polska ma odegrać jakąś szczególną rolę w przywróceniu pełni ewangelii na świecie. Dziady napisane były dla Polaków. Ich tematem jest nasza historia i nasza przyszłość. Każdy wierny Święty w Dniach Ostatnich rozumie, że przyjęcie Proroka jako prawdziwego sługi Boga jest istotnym krokiem do uzyskania osobistej wolności od grzechu i błędu.

Maoryski prorok Potangaroa
Odnosi się to do Polaków, Niemców, Chińczyków, narodu Zulu i każdej innej narodowości. Być może natchnieni przywódcy innych narodów również przewidzieli, że Przywrócenie nastąpi w ich krajach.

Takie przypadki są faktycznie znane i nauczane przez Kościół. W wyprodukowanym przez Kościół filmie Sztandar dla narodów (Ensign to the Nations) wspomniane jest proroctwo jednego z przywódców Maorysów - rdzennej ludności Nowej Zelandii - o nadejściu ze wschodu misjonarzy chodzących w parach, odwiedzających ludzi w domach, nauczających ich w języku maoryskim i wznoszących prawą dłoń przy wykonywaniu obrzędów. Proroctwo to znacznie ułatwiło ziomków proroka Potangaroa rozpoznanie prawdziwych posłańców Boga. Po kilku latach od pojawienia się na wyspie misjonarzy aż 10% ludności wyspy przystąpiło do Kościoła.

praca misjonarska w Polsce

Członek Kościoła, który służył na misji w Polsce może zapytać: Jeżeli Bóg ma cudowny plan przywrócenia ewangelii w Polsce, dlaczego praca misjonarska jest w tym kraju tak trudna? Dlaczego większość Polaków nie przyjmuje nowiny o przywróceniu? Dlaczego wolą pozostać wierni nawet tym tradycjom, które tak często sami krytykują? Dlaczego odrzucają doktryny o odkupieniu zmarłych, wiecznego małżeństwa i rodziny? Dlaczego nie są śmiali jak Gustaw, który żądał od kapłana odstępnego kościoła by pozwolił na przywrócenie prawdziwych, pradawnych praktyk?

Myślę, że Mickiewicz odpowiada na te pytania w przynajmniej dwóch miejscach Dziadów:

1. W Części III, scenie IX, Mickiewicz opisuje popis potęgi militarnej cara Rosji (reprezentującego zło, Szatana). Akcja rozgrywa się na ulicach Petersburga. Po zakończeniu parady znalezione są w śniegu zwłoki Słowianina. Okazuje się, że był to wierny swemu panu, rosyjskiemu oficerowi sługa. Jego pan rozkazał mu by na niego czekał i pilnował rzeczy aż do jego powrotu. Mickiewicz tak komentuje wierne posłuszeństwo, które doprowadziło do tragedii:
O biedny chłopie! Heroism, śmierć taka,
Jest psu zasługą, człowiekowi grzechem.
Jak cię nagrodzą? Pan powie z uśmiechem,
Żeś był do zgonu wierny – jak sobaka.
O biedny chłopie! Za cóż mi łza płynie
I serce bije, myśląc o twym czynie:
Ach, żal mi ciebie, biedny Słowianinie! –
Biedny narodzie! żal mi twojej doli,
Jeden znasz tylko heroizm – niewoli.
Ślepe posłuszeństwo doprowadziło do śmierci sługi. Nasz naród ma wiele tradycji. Niektóre jednak nie są dobre. Polacy zdają sobie sprawę z niedoskonałości niektórych. Często na nie narzekają. Jednak nadal nie chcą ich porzucić. Nabożnym tonem oddają się Matce Boskiej i Świętemu Kościołowi Katolickiemu aż do swojej śmierci. Bez względu na wszystko. Nawet jeśli nie jest to prawda. I duchowo umierają.

2. Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji? W Części III, Scenie VII tak Adam opisuje polski naród:
… Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi.
Coś nas powstrzymuje od naturalnego, boskiego potencjału, który nosi w sobie każdy człowiek (lawa, ogień). Misjonarze i inni członkowie Kościoła nie powinni więc tracić nadziei, lecz kłuć skorupę aż nastąpi erupcja wulkanu. Robimy to od 30 lat, co jakiś czas ciesząc się cudownym nawróceniem Polaka, który podjął odważną decyzję wsłuchania się w wewnętrzny głos Światła Chrystusa uzewnętrzniającego się jak zmieniająca okoliczny krajobraz gorąca lawa.

Dalej, w Części III, w rozdziale Droga do Rosji, Mickiewicz opisuje Słowian jako istoty, których ciała stworzone są z grubej tkanki. Wewnątrz żyje dusza porównana do gąsienicy na której rosną muskuły i skrzydła. Wtedy pisze tak:
Ale gdy słońce wolności zaświeci,
Jakiż z powłoki tej owad wyleci?
Czy motyl jasny wzniesie się nad ziemię,
Czy ćma wypadnie, brudne nocy plemię?
Mickiewicz ostrożnie przepowiada triumf lub porażkę. Wszystko zależy od nas samych - od tego jak zareagujemy na przesłanie prawdziwej Wolności.

niedziela, 10 marca 2019

Cztery wersje Pierwszej Wizji Józefa Smitha

Krytycy Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich zarzucają Józefowi Smithowi kłamstwo, zwracając uwagę na różnice w relacjach z Pierwszej Wizji, której doświadczył w wieku 14 lat. Za każdym bowiem razem, gdy Józef Smith Jr. opowiadał o tym samym wydarzeniu, podawał różne szczegóły. Wniosek – zeznania świadka wzajemnie się zaprzeczają, nie jest więc osobą wiarygodną. Pierwszą Wizję możemy więc uznać za wytwór wyobraźni.

Do naszych czasów przetrwały cztery relacje Józefa z jego pierwszej modlitwy na głos w lesie. Napisane były w latach: 1832, 1835, 1838 i 1842. Po uważnym przestudiowaniu każdej z nich zauważyłem tylko jeden szczegół, w którym Józef Smith wyraźnie zaprzecza sobie samemu. W relacji z 1832 roku (jedynej napisanej jego ręką) Józef dopisał między wierszami notkę w 16 roku mojego życia. W każdej z pozostałych podaje wiek czternastu lat (albo około czternaście lat).

Zwykła pomyłka czy świadome wprowadzanie w błąd?

Prorok Smith twierdzi, że doświadczył Pierwszej Wizji wiosną 1820 roku. W grudniu 1819 roku skończył 14 lat. Dlaczego więc w sprawozdaniu z 1832 roku napisał, że miał 16 lat?

Myślę, że po prostu się pomylił. Pisał on tu o dwóch wydarzeniach – Pierwszej Wizji oraz wizycie Anioła Moroniego. To ostatnie miało miejsce 21 września 1823 roku, a więc miał wtedy 16 (w grudniu 1822 skończył 16) lub – jak kto woli 17 lat (często wiek osoby upraszczany jest biorąc pod uwagę nie dokładną datę, lecz lata – 21 września 1823 roku Józefowi brakowało do 17 urodzin około 3 miesięcy). Taką pomyłkę więc łatwo sobie wyobrazić.

Oczywiście można też przyjąć, że Józef Smith nie mógł być prawdziwym prorokiem bo napisał 16 zamiast 14. Konsekwentnie jednak powinniśmy odrzucić prawdziwość tekstu Biblii, bo zawiera wiele drobnych pomyłek i nieistotnych przekłamań. Podaje na przykład, że od śmierci do zmartwychwstania Jezusa minęły 3 dni i 3 noce (Mateusz 12:40). W rzeczywistości jednak Jezus nie żył przez niecałe 2 dni. Umarł bowiem w piątek wieczorem a zmartwychwstał w niedzielę rano. Bądźmy jednak nieco wyrozumiali. Mateusz prawdopodobnie policzył szybko: piątek, sobota, niedziela – i wyszły trzy dni. Ta pomyłka w żadnej mierze nie odbiera znaczenia zmartwychwstania. Dwa czy trzy dni po ukrzyżowaniu – zmartwychwstanie Jezusa nastąpiło i śmierć na zawsze została pokonana. Czy z powodu tej jednej pomyłki powinniśmy odrzucić wszystkie relacje z życia Chrystusa napisane przez Mateusza?

Dlaczego każda z relacji zawiera unikalne szczegóły?

Odpowiedziami na to pytanie podzieliłem się w swoim poprzednim artykule – kliknij tutaj. W tym pozostawiam Czytelnika sam na sam z Józefem Smithem i jego sprawozdaniami:

relacja z 1832 roku

Jest to jedyny zapisany ręką Józefa Smitha opis wizji z 1820 roku. W oryginalnym tekście (jak widać na załączonej fotografii) brakuje wielu znaków interpunkcyjnych. Tak to już bywa w Kościele, na którego przywódcę i proroka Bóg powołuje prostego wieśniaka czy – w przypadku Piotra – rybaka. Pozwoliłem więc sobie na małą edycję. Tekst jednak jest nie zmieniony – podzieliłem jednak go na zdania i dodałem przecinki. Oryginalny tekst: kliknij tutaj.

„[…] Kiedy tak się nad tym zastanawiałem i o tym, że ta Istota przychodzi do tych, którzy ją czczą w duchu i prawdzie, dlatego wołałem do Pana o łaskę, bo do nikogo innego nie mogłem się udać by otrzymać łaskę. Pan usłyszał me wołanie na pustkowiu. Kiedy tak wołałem do Pana w wieku 16 lat, słup światła przewyższający blask słońca w południe zstąpił z wysokości i objął mnie. Wypełnił mnie Duch Boga a Pan otwarł dla mnie niebiosa i widziałem Pana. Przemówił do mnie mówiąc: „Józefie, mój synu, twe grzechy są ci przebaczone. Idź i krocz w moim prawie i przestrzegaj moich przykazań. Zaprawdę jestem Panem chwały i zostałem ukrzyżowany za świat, by wszyscy, którzy wierzą w me imię mogli posiąść życie wieczne. Zaprawdę, świat pogrążony jest obecnie w grzechu. Nikt nie czyni dobra, nikt. Odwrócili się od ewangelii i nie przestrzegają mych przykazań. Zbliżają się do mnie ustami podczas gdy ich serca są daleko ode mnie. Mój gniew gorzeje przeciw mieszkańcom ziemi by nawiedzić ich za bezbożność i wypełnić to, co było powiedziane ustami proroków i apostołów: zaprawdę przychodzę szybko jak napisano, w chmurze odziany w chwałę mego Ojca. Mą duszę wypełniła miłość. Przez wiele dni radowałem się wielką radością, lecz nie znalazłem nikogo kto uwierzyłby w niebiańską wizję. Mimo to rozważałem te rzeczy w swym sercu.

[...] I stało się, że kiedy miałem siedemnaście lat ponownie wołałem do Pana i ukazał mi niebiańską wizję. Zaprawdę, anioł Pana zstąpił i stanął przede mną. miało to miejsce nocą. Nazwał mnie po imieniu i powiedział, że Pan odpuścił mi moje grzechy. Objawił mi, że w miasteczku Manchester, w powiecie Ontario - N.Y. - znajdują się płyty [...]"

relacja z 1835 roku

Jesienią 1835 roku Józef Smith opowiedział o Pierwszej Wizji oraz wizycie anioła Moroniego Robertowi Matthewsowi, nieznajomemu, który odwiedził go w Kirtland. Relacja ta została zapisana w pamiętniku Józefa przez jego sekretarza Warrena Parrisha. Oryginalny tekst: kliknij tutaj.

„W poniedziałek rano […] o godzinie 11 […] przyszedł do mnie mężczyzna. […] Wkrótce rozpoczęliśmy rozmowę na tematy religijne. Po uczynieniu paru uwag na temat Biblii zacząłem zdawać mu relację z okoliczności związanych z pojawieniem się Księgi Mormona, jak następuje: Mój umysł zaprzątnięty był religią. Obserwując różne systemy nauczane przez dzieci ludzkich, nie wiedziałem kto miał rację a kto się mylił. Uznałem za rzecz najistotniejszą, że w sprawach o wiecznych następstwach nie mogę się pomylić. Rozważając to w swym umyśle udałem się do cichego zagajnika i uklęknąłem przed Panem, bowiem powiedział On (jeśli Biblia jest prawdziwa), że należy prosić a będzie nam dane, pukać a będzie nam otworzone i szukać a znajdziemy. Powiedział też, że jeśli komukolwiek brakuje mądrości ma pytać Boga, który daje z chęcią i nie wymawia. Odpowiedzi właśnie najbardziej w tym czasie pragnąłem. Zdeterminowany by ją otrzymać wołałem do Pana po raz pierwszy w życiu, w miejscu o którym wspomniałem. Innymi słowy – bezowocnie modliłem się. Mój język wydawał się puchnąć w ustach tak, że nie mogłem wymówić słowa. Usłyszałem za mną jakiś dźwięk jakby ktoś się do mnie zbliżał. Ponownie zacząłem się modlić, lecz nie mogłem. Dźwięk kroków zbliżał się coraz bardziej. Wstałem pośpiesznie i rozejrzałem się, lecz nie dostrzegłem nikogo ani niczego co mogłoby wydawać odgłos kroków. Ponownie uklęknąłem i usta me zostały otwarte a język uwolniony. Kiedy tak wołałem do Pana wielką modlitwą, nad moją głową ukazał się słup ognia i opadając objął mnie wypełniając mnie radością nie do opisania. Postać ukazała się pośrodku tego słupa płomieni ogarniającego już obszar dookoła, lecz nie pochłaniającego swym żarem niczego. Po chwili ukazała się kolejna postać podobna do pierwszej. Powiedział do mnie: twe grzechy zostały odpuszczone. Świadczył, że Jezus Chrystus jest Synem Boga. Widziałem w tej wizji wielu aniołów. Miałem 14 lat kiedy tego doświadczyłem…”

relacja z 1838 roku

Jest to najbardziej znane sprawozdanie z Pierwszej Wizji. Stanowi część dłuższej narracji, której tematem jest powstanie i rozwój Kościoła. Tego tekstu nie tłumaczyłem, bo zawarty jest on w księdze Perła Wielkiej Wartości – jednym z pism świętych Kościoła. Oryginalny tekst: kliknij tutaj.

„Wiele doniesień rozgłaszanych przez ludzi podstępnych i źle nastawionych, na temat powstania i rozwoju Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, które autorzy napisali z myślą o zwalczaniu dobrego imienia Kościoła, oraz zahamowaniu jego rozwoju na świecie, skłoniło mnie do napisania tej historii, aby wyprowadzić opinię publiczną z błędu i przekazać poszukiwaczom prawdy fakty, które zaistniały w odniesieniu zarówno do Kościoła jak i mnie samego, tak dalece jak znajdują w moim posiadaniu.

W historii tej przedstawię różne zdarzenia odnoszące się do tego Kościoła, prawdziwie i sprawiedliwie, jak miały miejsce, lub tak jak się przedstawiają obecnie, w ósmym roku od czasu zorganizowania rzeczonego Kościoła.

Urodziłem się w roku Pańskim tysiąc osiemset piątym, dwudziestego trzeciego grudnia w mieście Sharon […]

Mniej więcej w drugim roku po naszej przeprowadzce do Manchester kwestie religijne wzbudziły niezwykłe podniecenie w naszej okolicy. […]

Miałem wówczas czternaście lat. […] W czasie tego okresu wielkiego uniesienia umysł mój zwrócił się ku poważnej refleksji i odczuwałem wielki niepokój; lecz chociaż uczucia moje były głębokie i często przejmujące, to jednak trzymałem się z dala od tych wszystkich ugrupowań, mimo że uczestniczyłem w kilku spotkaniach tak często, jak na to pozwalała okazja. Z biegiem czasu umysł mój skłonił się trochę ku Metodystom i odczuwałem pewne pragnienie przystąpienia do nich; lecz tak wielkie było zamieszanie i walka pomiędzy różnymi wyznaniami, że niemożliwym było dla kogoś tak młodego jak ja, i tak nieznajomego ludzi i rzeczy, osądzenie w sposób pewny, kto ma rację, a kto się myli. […]

Kiedy tak mozoliłem się w niezmiernie ciężkich warunkach wywołanych przez spory przeciwników religijnych, pewnego razu czytałem List Jakuba, rozdział pierwszy, wiersz piąty, który mówi: „Jeżeli któremuś z was nie starcza mądrości, niechaj prosi Boga, który szczodrze udziela każdemu, a nie gani nikogo, a będzie mu dane.” Nigdy żaden ustęp pisma świętego nie przypadł z taką mocą do czyjegoś serca niż ten wyjątek wówczas do mojego. Wydawało się, ze z wielką mocą przenika wszelkie uczucia mego serca. Rozmyślałem nad nim niejeden raz wiedząc, że jeśli ktoś potrzebuje mądrości od Boga, to właśnie ja; bowiem nie wiedziałem, jak postąpić i nigdy bym się nie dowiedział, gdybym nie otrzymał większej mądrości niż miałem wówczas; albowiem nauczyciele religii różnych sekt tak różnorodnie tłumaczyli te same ustępy Pisma Świętego, że niweczyli wszelkie zaufanie co do możliwości rozstrzygnięcia kwestii w oparciu o Biblię.

W końcu doszedłem do wniosku, że albo muszę pozostać w mroku i pomieszaniu, albo postąpić według wskazówek Jakuba, to jest odwołać się do Boga. W końcu postanowiłem, że będę „prosić Boga” wnioskując, że skoro daje On mądrość tym, którzy jej nie mają, a daje szczodrze i nie gani, mogę się i ja ośmielić. A więc zgodnie ze swoim postanowieniem zwrócenia się do Boga, udałem się do lasu, aby spróbować. A było to rankiem pięknego, pogodnego dnia wczesną wiosną tysiąc osiemset dwudziestego roku. Po raz pierwszy w życiu czyniłem taką próbę, gdyż wśród wszelkich moich niepokojów nigdy dotąd nie usiłowałem modlić się na głos.

Udawszy się na miejsce z góry upatrzone, rozejrzałem się dokoła i widząc, że jestem sam, ukląkłem i ofiarowałem Bogu pragnienia mego serca. Zaledwie to uczyniłem, gdy natychmiast schwyciła mnie jakaś moc i całkowicie opanowała, a miała tak zadziwiający wpływ na mnie, że sparaliżowała mi język, iż nie mogłem mówić. Otoczyła mnie gęsta ciemność i przez chwilę wydawało mi się, że skazany jestem na nagłą zgubę. Lecz z wysiłkiem zebrawszy wszystkie siły, aby błagać Boga o wyratowanie mnie z mocy tego wroga, który mnie pochwycił, i akurat w momencie, kiedy gotów byłem popaść w rozpacz i poddać się zagładzie, nie jakiejś wyimaginowanej ruinie ale mocy jakiejś rzeczywistej istoty z niewidzialnego świata, która rozporządzała tak niesłychaną potęgą, jakiej nigdy przedtem nie odczułem w żadnej istocie – w tejże chwili ogromnej bojaźni ujrzałem słup światła dokładnie nad głową przewyższający blaskiem słońce, który opuszczał się stopniowo aż objął mnie.

Zaledwie się ukazał, gdy poczułem się wyswobodzony od wroga, który mnie spętał. Kiedy światło padło na mnie, ujrzałem dwie Postacie, których blask i chwała były nie do opisania, stojące nade mną w powietrzu. Jedna z nich przemówiła do mnie nazywając mnie po imieniu i rzekła wskazując na drugą postać: „Oto Mój Umiłowany Syn. Słuchaj go.”

Zamiarem moimi było zapytać Pana, która z tych wszystkich sekt ma rację, abym wiedział, do której się przyłączyć. Przeto ledwo przyszedłem do siebie na tyle, żeby móc przemówić, gdy zapytałem Postacie, które stały nade mną w blasku, która z sekt jest prawdziwa (albowiem wówczas nie powstało jeszcze w moim sercu przypuszczenie, że wszystkie są w błędzie) – i do której powinienem przystąpić. Odpowiedziano mi, że nie mam przystępować do żadnej, albowiem wszystkie były w błędzie; i Postać, która do mnie przemawiała, rzekła, że wszystkie ich wierzenia stanowią hańbę w Jego oczach’ że ci wyznawcy są sprzedajni; że „serca ich dalekie są od słów, jakie wypowiadają ich wargi, że podają przykazania ludzkie, które ubrali w szatę świętości, za nauki boskie, ale zaprzeczają ich mocy”. Ponownie zakazał mi przyłączenia się do którejkolwiek z sekt i powiedział mi jeszcze wiele innych spraw, których nie mogę opisać w tej chwili.

Kiedy ponownie przyszedłem do siebie, stwierdziłem, że leżę na wznak patrząc w niebo. Gdy zniknął blask, uczułem się bezsilny; lecz wkrótce odzyskując siły w pewnym stopniu, udałem się do domu…”

relacja z 1842 roku (List do Wentwortha)

Tekst ten jest odpowiedzią na prośbę redaktora gazety Chicago Democrat o informacje na temat Świętych w Dniach Ostatnich. W roku 1843 Józef Smith przesłał ten tekst historykowi Izraelowi Danielowi Ruppowi, który opublikował go jako jeden z rozdziałów swojej książki o religijnych denominacjach w Stanach Zjednoczonych (He Pasa Ekklesia: An Original History of the Religious denominations at Present Existing in the United States). Oryginalny tekst: kliknij tutaj.

„W odpowiedzi na prośbę Pana Johna Wentwortha, redaktora i właściciela gazety Chicago Democrat, napisałem następujący szkic o powstaniu, wzroście, prześladowaniach i wierze Świętych w Dniach Ostatnich, której mam zaszczyt być założycielem. […]

Urodziłem się w miasteczku Sharon […]

Mój ojciec był farmerem i przekazał mi sztukę uprawiania ziemi. Kiedy miałem około czternaście lat rozpocząłem rozważania o ważności przygotowania się do przyszłego życia. Poszukując planu zbawienia okazało się, że świat religii jest w stanie wielkiego konfliktu. Jedna społeczność przedstawiała jeden plan a inna drugi – obie wskazując na własne kredo jako summum bonum doskonałości. Zakładając, że wszystkie nie mogły mieć racji i że Bóg nie może być autorem takowego zamieszania zdeterminowany byłem przeprowadzić bardziej dogłębne badania, wierząc, że jeżeli Bóg miał swój kościół, nie mógł on być podzielony na frakcje i jeżeli uczył on jedną społeczność by praktykowała w jeden sposób i udzielała określonych obrzędów, nie uczyłby innej diametralnie odwrotnych zasad. Wierząc w słowo boże pokładałem ufność w zapewnieniu Jakuba: Jeżeli któremuś z was nie starcza mądrości, niechaj prosi Boga, który szczodrze udziela każdemu, a nie gani nikogo, a będzie mu dane. Udałem się do odludnego miejsca w zagajniku i rozpocząłem wołania do Pana. Kiedy tak byłem zaangażowany w gorące błagania umysł mój odbiegł od rzeczy, którymi byłem otoczony i ogarnęła mnie niebiańska wizja. Ujrzałem dwie Postacie pełne chwały, które wyglądały identycznie, otoczone olśniewającym światłem przewyższającym jasnością słońce w południe. Powiedzieli mi, że wszystkie denominacje religijne wierzyły w niewłaściwe doktryny i że żadne z nich nie cieszyły się aprobatą Boga jako jego kościół i królestwo. Wyraźnie nakazano mi nie podążać za nimi. Otrzymałem jednocześnie obietnicę, że otrzymam w przyszłości wiedzę o pełni ewangelii.

Pewnego wieczora 21 września 1823 roku […]”

Czy istnieje kilka zaprzeczających sobie wersji Pierwszej Wizji Józefa Smitha?

Józef Smith Jr. wiele razy opowiadał o wydarzeniach prowadzących do powstania Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Jeszcze jako dziecko czytał sam i wspólnie z rodziną Biblię. Odwiedzał też kongregacje różnych denominacji uważnie wsłuchując się w nauki głoszone przez pastorów, kaznodziei i innych lokalnych przywódców. Ze zdumieniem zauważył, że doktryny poszczególnych kościołów różnią się od siebie. Każda religia uznająca Biblię za natchniony autorytet przedstawiała inne zasady, których przestrzeganie stawiano jako warunek do zbawienia. Lektura Nowego Testamentu nie pozostawiała młodemu Józefowi wątpliwości, że Jezus założył tylko jeden Kościół. Kościół ten nie mógł być podzielony na frakcje – każda ze swoimi unikalnymi naukami i obrzędami. Kiedy miał 14 lat, zainspirowany przeczytaną w Biblii obietnicą, że Bóg odpowiada na modlitwy wierzących, udał się do pobliskiego lasu i tam po raz pierwszy w życiu modlił się na głos, by zapytać Boga do którego kościoła powinien przystąpić. Jego rozmowa z Jezusem Chrystusem znana jest w historii Kościoła pod nazwą Pierwszej Wizji.

Pierwsza Wizja jest pierwszym wydarzeniem prowadzącym do powstania Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Nic więc dziwnego, że jest też obiektem ataków krytyków Kościoła. Jeżeli autorowi anty-mormońskiego tekstu uda się przekonać swojego czytelnika, że Józef zmyślił sobie Pierwszą Wizję, osiągnął swój cel. Ale jak udowodnić, że jedyny świadek jakiegoś wydarzenia kłamie w swoich zeznaniach? Jest pewien sposób. Policjanci znają techniki przeprowadzania przesłuchań, które polegają na zadawaniu pytań o to samo wydarzenie tak, by kłamczuch pogubił się w swoich relacjach. Jeżeli świadek raz zezna na przykład, że po raz ostatni widział osobę zaginioną w towarzystwie swojego męża trzymającego w ręku nóż a innym razem stwierdzi, że trzymał on siekierę – nie pomogą tłumaczenia, że nie ma znaczenia co dokładnie widział, ważne, że była to broń, której z pewnością użyto. Taki świadek staje się niewiarygodny (i sam dołącza do listy podejrzanych).

Istnieją cztery zapiski relacji Józefa opisujące to wydarzenie. Krytycy twierdzą, że relacje te różnią się od siebie i odkąd zostały odnalezione wykrzykują mantrę o zaprzeczających się opisach Pierwszej Wizji. Mantra ta od jakiegoś czasu odśpiewywana jest także w języku polskim. Postanowiłem więc przetłumaczyć wszystkie nieprzetłumaczone jeszcze relacje z Pierwszej Wizji i przedstawić je czytelnikowi wraz z najbardziej znaną – przetłumaczoną już relacją. Teraz zamiast pokładać wiarę w krytykach Kościoła, sam możesz odpowiedzieć sobie na pytanie, czy rzeczywiście którekolwiek z tych świadectw zaprzecza pozostałym.

Relacje mogą być różne, a jednocześnie nie zaprzeczać sobie nawzajem

Zanim przejdziemy do czterech relacji Józefa Smitha, warto zwrócić uwagę na dwie ważne sprawy. Po pierwsze, kiedy opowiadamy o tym samym wydarzeniu, nasze sprawozdanie może podkreślać różne jego aspekty w zależności od okoliczności w jakich poproszono nas o podzielenie się swoją wiedzą. Za przykład podam własne doświadczenie.

Kiedy ktoś się mnie pyta dlaczego zostałem ochrzczony w Kościele Jezusa Chrystusa, zazwyczaj odpowiadam, że czytałem Księgę Mormona, a następnie modliłem się do Boga z zapytaniem, czy Józef Smith był Jego prorokiem. Kiedy jednak pytanie zostanie zadane nieco inaczej to moja odpowiedź, również prawdziwa, brzmi inaczej. Na pytanie: Jak trafiłeś do Kościoła? odpowiadam najczęściej, że mój przyjaciel, Kuba Górowski, przyprowadził mnie do Ewangelii. Zauważyłem jednak, że kiedy to lub podobne pytanie zadaje jakiś misjonarz czy misjonarka, zakładając, że nie są zainteresowani długim felietonem, odpowiadam szybko, że spotkałem kiedyś na ulicy dwie misjonarki trzymające w ręku Księgę Mormona. Aby sprawę jeszcze bardziej skomplikować, parę razy moim rozmówcą okazuje się ktoś, kto zna pewnego byłego już lekarza, który – wcale mi nie wstyd z tego powodu – pomógł mi uniknąć przywileju dwuletniej służby wojskowej w PeeReLowskiej armii. Jeżeli moim rozmówcą jest współwyznawca to często dodaję, że to dzięki temu naszemu wspólnemu znajomemu jestem teraz członkiem Kościoła.

Jak to więc było naprawdę? Która z moich relacji jest prawdziwa? Czy zostałem mormonem bo modliłem się na temat Józefa Smitha czy dlatego, że czytałem Księgę Mormona? Czy misjonarzy spotkałem na ulicy, czy przyprowadził ich do mnie mój nieżyjący już przyjaciel Kuba? A może to mój lekarz zaprosił mnie na spotkania do Kościoła? Skoro udzieliłem tylu różnych odpowiedzi to czy można mi w ogóle zaufać?

Otóż prawda jest taka, że pewnego dnia Kuba i ja pojechaliśmy na wycieczkę do Wiednia, gdzie spotkaliśmy dwie misjonarki. Zostawiliśmy im nasze adresy i po kilku miesiącach ja otrzymałem Księgę Mormona z rąk listonosza, a do Kuby przyniosło ją dwóch misjonarzy. Po miesięcznej przerwie w kontakcie z Kubą dowiedziałem się od niego, że planuje zostać ochrzczony. Zaciekawiło mnie to i przyjąłem zaproszenie na spotkanie z misjonarzami. Kuba też, wiedząc o mojej determinacji w uniknięciu obowiązkowej służby wojskowej, polecił mi znajomego, którego spotkał w Kościele – lekarza, który być może będzie mi w stanie jakoś pomóc. Tak też zrobiłem. Podczas naszych rozmów o moim zdrowiu, lekarz ten opowiadał mi dużo o swoim nawróceniu i skutecznie zachęcił mnie do przyjścia na spotkanie w Kościele. W międzyczasie były rozmowy z misjonarzami, godziny spędzone na samotnej lekturze Biblii i Księgi Mormona. W końcu postanowiłem poradzić się Boga w tej sprawie i otrzymałem odpowiedź, co wpłynęło na moją decyzję o chrzcie.

Swoją historię nawrócenia opowiadam nieco inaczej w zależności od okoliczności – do kogo kieruję me słowa, o czym właśnie rozmawialiśmy, albo po prostu – jakie wydarzenie przychodzi mi właśnie na myśl. Jeżeli moje relacje nie wykluczają się wzajemnie (przecież fakt spotkania misjonarek we Wiedniu nie wyklucza możliwości spotkania kolejnych misjonarzy w Łodzi), wniosek, że kłamię jest nieuzasadniony. Gdybym jednak jednej osobie powiedział, że zostałem ochrzczony w Łodzi a innej, że w Salt Lake City – to faktycznie stałbym się osobą niewiarygodną.

Księga Mormona nie zachęca do dzielenia się wszystkimi szczegółami osobistego doświadczenia duchowego

Wielu członków Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich doświadczyło w swoim życiu rzeczy, które można zaliczyć do kategorii cudownych. Proroctwa, sny, wizje czy innego rodzaju objawienia, uzdrowienia mocą kapłaństwa, etc. – takie doświadczenia są zazwyczaj bardzo osobiste. Nie są dane po to, by chwalić się o nich przed światem. Jezus przestrzegał przed rzucaniem pereł przed wieprze (Mateusz 7:6). Opowiadanie osobie nie wierzącej w Boga o cudownym uzdrowieniu czy wizji najczęściej prowokuje negatywną reakcję (wydawało ci się, autosugestia, zmyślasz, etc.). Kiedy członkowie Kościoła w Jerozolimie doświadczyli zesłania Ducha Świętego, obserwujący ich przechodnie stwierdzili, że byli pijani (Dzieje Apostolskie 2:13).

Józef Smith był pierwszym człowiekiem, który poznał treść Księgi Mormona. Był jej tłumaczem na język nowożytny. Niewątpliwie był zaznajomiony z przestrogą starożytnego proroka Almy, który powiedział:
Wielu ludziom dane jest poznanie tajemnic Boga, jednakże są oni zobowiązani ścisłym przykazaniem do zachowania tego dla siebie i przekazywania tylko tej części Słowa, którą On wyznacza ludziom według uwagi, jaką Mu poświęcają i według ich pilności wobec Niego. (Alma 12:9)
Zaznajomionego z tą doktryną nie frapuje fakt, że pełna relacja z rozmowy Józefa Smitha z Jezusem podczas Pierwszej Wizji nigdy nie została udzielona. W jednej z nich Józef dołączył taką oto uwagę: powiedział mi jeszcze wiele innych spraw, których nie mogę opisać w tej chwili. Nie powinno więc nikogo dziwić, że Józef przekazywał tylko te szczegóły z Pierwszej Wizji, które były stosowne w okolicznościach, w których ich udzielał. Kiedy na przykład celem przekazu jest przedstawienie wydarzeń prowadzących do powstania Kościoła, Józef wspomina, że Jezus zapowiedział przekazanie mu później dalszej wiedzy o pełni ewangelii, po czym rozpoczyna opowieść o rozmowie z aniołem, która miała miejsce dwa lata później. W innym przypadku Józef Smith podkreśla zasadę odkupienia za grzechy. W tej relacji z Pierwszej Wizji podkreśla słowa Jezusa, że jego grzechy zostały mu odpuszczone a następnie opisuje swoje doznania radości. Kiedy tematem rozmowy jest odpowiedź na pytanie który z istniejących kościołów jest prawdziwy zamiast wchodzenia w szczegóły – podawania liczby i opisu wyglądu zstępujących z nieba Postaci, Józef podkreśla tylko, że Jezus zabronił mu przystępowania do istniejących sekt religijnych, bo wszystkie są w błędzie.

Jeszcze raz pozwolę sobie na podzielenie się własnym doświadczeniem, które pomaga mi zrozumieć dlaczego Józef Smith mógł w niektórych ze swoich relacji z Pierwszej Wizji pomijać czasem najbardziej spektakularne, czy robiące wrażenie, szczegóły.

W roku 2005 wraz z innymi lokalnymi przywódcami z Europy Środkowej zebraliśmy się w kaplicy Kościoła w Budapeszcie, gdzie przez kilka godzin otrzymywaliśmy instrukcje od kilku przedstawicieli władz naczelnych Kościoła. Był tam między innymi obecny członek Kworum Dwunastu Apostołów – Starszy L. Tom Perry, który kierował w tym czasie działalnością Kościoła w Europie.

Ponieważ w każdym Kościele obowiązują nieco odmienne praktyki i zwyczaje, warto tu podkreślić, że w Kościele Jezusa Chrystusa nie ma podziału na słuchających i przemawiających, na „zwykłych członków” i przywódców, kapłaństwo czy kler. Każdy aktywny w Kościele członek ma (albo powinien mieć) jakąś odpowiedzialność (za którą nie otrzymujemy wynagrodzenia). Funkcja apostoła jest, owszem, szczególnym, albo bardziej widocznym powołaniem – członkowie na całym świecie znają nazwiska i wiedzą jak wyglądają wszyscy żyjący apostołowie. Apostoł jest specjalnym świadkiem Jezusa Chrystusa. Apostołowie nie różnią się jednak od pozostałych członków ubiorem czy zachowaniem. Są naszymi braćmi. Sami zaś często podkreślają, że nie ma znaczenia jaką mamy odpowiedzialność w Kościele – ważne jest tylko jak się z niej wywiązujemy.

Starszy L. Tom Perry (1922-2015)
Tak więc podczas spotkania w Budapeszcie cieszyłem się obecnością jednego z żyjących apostołów, jednak nie mogę powiedzieć, by Starszy Perry odróżniał się od pozostałych obecnych szczególną charyzmą czy traktowaniem. Tak jak inni nasi przywódcy, kiedy przyszła na niego kolej, Starszy Perry przekazywał nam instrukcje a potem oddawał mikrofon następnemu. Podczas przerwy udaliśmy się do oddzielnej sali, gdzie – tak jak pozostali – Starszy Perry stanął w kolejce po przygotowany przez lokalnych członków obiad a potem usiadł obok nas, w amerykańskim zwyczaju zarzucił krawat na plecy i przy lekkiej rozmowie – nie pamiętam – może o pogodzie, czy polityce – spożyć wspólnie posiłek.

Na zakończenie ostatniej sesji szkolenia Starszy Perry został poproszony o modlitwę na zakończenie. Poprosił wszystkich obecnych, by uklęknęli (w Kościele modlimy się na siedząco, było to więc dla mnie czymś nowym). Jak nakazuje zwyczaj, wszyscy zamknęli w skupieniu oczy a osoba prowadząca modlitwę – w tym przypadku Starszy Perry – zwrócił się do Boga dziękując za błogosławieństwa i prosząc o kolejne. Apostoł Perry wyraził wdzięczność za służbę zebranych braci i prosił o bezpieczeństwo i radość dla nas i naszych rodzin. W swojej modlitwie udzielił nam również błogosławieństwa apostolskiego prosząc Boga między innymi o to, byśmy wiedzieli, że jest On z nami.

Mniejsza zresztą o słowa, które były wypowiedziane podczas tej krótkiej modlitwy. To, co dla mnie było ważniejsze to doznania jakich wtedy doświadczyłem. Kiedy tak klęczeliśmy razem z pozostałymi braćmi, wyraźnie poczułem obecność Zbawiciela. Nigdy wcześniej ani później podczas modlitwy nie czułem fizycznej obecności Jezusa. Jak wielu innych ludzi nie raz otrzymywałem odpowiedzi na swoje modlitwy i opanowywało mnie wtedy wzruszenie zdając sobie sprawę, że wszechpotężny Bóg zna moje problemy i troszczy się o mnie. Nigdy jednak nie czułem Jego obecności tak jak podczas tej modlitwy Starszego Perry.

Po powrocie do Polski na pytanie jak było w Budapeszcie odpowiadałem, że wiele się nauczyłem, że fajnie było spędzić dużo czasu w dobrym towarzystwie, że Starszy Perry to miły, skromny a chwilami bardzo wesoły człowiek, etc. Nikomu jednak nie mówiłem o swoich doznaniach podczas tej ostatniej modlitwy, bo – zgodnie z przestrogą proroka Almy – postanowiłem to zachować tylko dla siebie. W końcu było to bardzo osobiste doświadczenie i zdaję sobie sprawę jak to wszystko może zabrzmieć w uszach tych, których tam z nami nie było. Z dwoma braćmi z Polski, którzy również byli obecni na spotkaniu w Budapeszcie też o tym nie rozmawiałem.

Starszy W. Craig Zwick
Jakieś pół roku później uczestniczyłem w spotkaniu w Katowicach, podczas którego gościliśmy jednego z doradców w prezydium obszaru Europy – Starszego Zwick. W swoim przemówieniu Starszy Zwick podzielił się świadectwem o obecności Zbawiciela podczas modlitwy Starszego Perry na konferencji prezydentów dystryktów w Budapeszcie. Wtedy zwracając się do mnie, zapytał: Czy ty również to poczułeś? Bez zastanowienia przytaknąłem, a kiedy przyszła kolej na moje przemówienie podzieliłem się swoim świadectwem o doznaniach w Budapeszcie.

Piszę tu o tym osobistym, duchowym doświadczeniu, bo po publicznym świadectwie Starszego Zwick nie czuję się już zobligowany do zatrzymywania tego dla siebie. Od tamtej pory świadczyłem o obecności Zbawiciela na spotkaniu w Budapeszcie, głównie mojej rodzinie, ale także na kilku spotkaniach w Kościele. Po raz pierwszy piszę o tym publicznie.

To doświadczenie nie jest niczym wyjątkowym w Kościele. Miliony Świętych w Dniach Ostatnich na całym świecie doznało rzeczy, które można tylko porównać do relacji ze wspaniałych wydarzeń opisanych w Biblii i Księdze Mormona. To, co tutaj podkreślam to fakt, że przez pół roku opowiadałem znajomym o różnych aspektach konferencji w Budapeszcie, głównie dzieląc się jakąś nauką, która zrobiła na mnie wrażenie, ale nikt z moich rozmówców nie dowiedział się ode mnie o tym jednym, najbardziej spektakularnym szczególe. Gdyby jakiś sceptyk usłyszał ode mnie później, że doznałem czegoś podobnego, mógłby to kwestionować zarzucając mi, że skoro doświadczyłem wizyty samego Jezusa, dlaczego zapomniałem o tym wspomnieć, kiedy wcześniej pytano mnie jak poszły spotkania w Budapeszcie? Jak można zapomnieć o czymś tak wyjątkowym? Otóż nie zapomniałem o tym. Po prostu myślałem, że nie powinienem się tym dzielić.

Dlatego też nie dziwi mnie wcale, że Józef Smith nie od razu podkreślał na przykład obecność Boga Ojca podczas Pierwszej Wizji, cytując tylko słowa Jezusa. Nie zawsze też wchodził w szczegóły wspominając o poprzedzających odwiedziny obu przedstawicieli Boskiej Trójcy zmaganiach z niewidzialną mocą próbującą powstrzymać go od modlenia się o mądrość. W tych czterech zapisanych relacjach o obecności aniołów wspomniał tylko raz. Nie dlatego nie wspomniał o tym, bo zapomniał, ale bardzo możliwe, że właśnie dlatego, iż nie chciał rzucać pereł przed wieprze.

O proszę - fotka zrobiona zaraz po moim chrzcie.
Żadna z tych relacji nie zaprzecza pozostałym. Chyba, że czepimy się wyraźnej, ludzkiej pomyłce Józefa, który w swojej zapisanej w roku 1832 relacji napisał, że podczas Pierwszej Wizji miał 16, a nie 14 lat. Jest to szczegół, który – moim zdaniem – jest zupełnie nieistotny. Pomyłkę tę zresztą łatwo wytłumaczyć faktem, że po relacji z Pierwszej Wizji Józef natychmiast przeszedł do wizyty anioła Moroniego, która miała miejsce, kiedy miał właśnie 16 lat. W podobny sposób i ja mógłbym się pomylić podając swój wiek podczas chrztu. Mógłbym na przykład powiedzieć, że miałem wtedy 19 lat (urodziłem się w 1972 roku a chrzest odbył się w roku 1991). W rzeczywistości jednak miałem tylko 18 lat, bo swoje 19te urodziny obchodziłem  pół roku po swoim chrzcie. Taka pomyłka jednak wcale nie wyklucza faktu, że zostałem ochrzczony.

Zapraszam teraz do zapoznania się ze wszystkimi czterema zapisanymi relacjami Józefa Smitha z Pierwszej Wizji – kliknij tutaj. A tak przy okazji – bez względu na to, czy otrzymałeś własne świadectwo od Ducha Świętego o prawdziwości tej Wizji, czy nie – jeśli jesteś osobą dla której wartość prawdy coś znaczy – mam do Ciebie taką prośbę. Kiedy po własnym zapoznaniu się z tymi wszystkimi bezpośrednimi sprawozdaniami Józefa Smitha, jakie przetrwały do naszych czasów (choć kto wie – może jeszcze więcej odnajdzie się w przyszłości) zgodzisz się, że nie prawdą jest, że wzajemnie sobie zaprzeczają – proszę reaguj na rozsiewane po sieci www kłamliwe zarzuty. Możesz na przykład dołączyć swój komentarz stwierdzając, że podczas lektury tych krótkich relacji nie zauważyłeś żadnych sprzeczności. Jeżeli Twoje wnioski są odmienne, bardzo proszę o pozostawienie komentarza także na tymże blogu (oczywiście najlepiej z sensownym uzasadnieniem). Dzięki!

czwartek, 28 lutego 2019

Jak ustanowiony zostanie w Polsce Kościół Chrystusa?

statystyki a siła Kościoła

Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich liczy ponad 16 milionów członków na całym świecie (2019). Około 65 tysięcy misjonarzy – głównie młodych mężczyzn i kobiet w wieku 18-25 lat – służy obecnie na półtora-rocznej lub dwuletniej misji za którą nie pobierają wynagrodzenia. Każdego roku do Kościoła przystępuje ok. 200 tyś. nawróconych i 100 tysięcy osób wychowanych przez członków Kościoła. W Polsce lista nazwisk ochrzczonych przebywających na terenie kraju zawiera prawie 2000 pozycji.

Liczby te wyglądają całkiem optymistycznie. A jednak to tylko suche statystyki. Przywódcy Kościoła podkreślają, że nie powinno się przeceniać statystyk. Wiele czynników przyczynia się do siły Kościoła, szczególnie oddanie i poziom zaangażowania jego członków (Growth of the Church). Ani poświęcenia ani zaangażowania nie da się policzyć. Nie interesują nas masy, ale indywidualna osoba – jej duchowy postęp, rozwój charakteru, upodabnianie się do wzoru doskonałego Człowieka ustanowionego przez Jezusa Chrystusa. Zadaniem Kościoła jest stworzenie optymalnego środowiska dla otrzymywania prawd, instrukcji, wskazówek oraz obrzędów (symbolicznych rytuałów pieczętujących przymierza z Bogiem), dzięki którym każdy, kto tego pragnie może cieszyć się wewnętrznym spokojem możliwym tylko wtedy, kiedy ma się czyste sumienie i pewność, że prowadzi się życie w harmonii z wolą Boga. Taka osoba może mieć też nadzieję na powrót do obecności naszego Ojca w Niebie.

Nie jesteśmy kościołem powszechnym. Każdy może do niego przystąpić, ale nie bezwarunkowo. Świadomy kandydat do chrztu (nie mamy praktyki chrzczenia niemowląt) pytany jest podczas wywiadu między innymi o to, czy otrzymał osobiste objawienie od Boga potwierdzające pewne podstawowe prawdy – na przykład to, że Jezus Jest Chrystusem i kieruje Swoim Kościołem przez żyjących proroków. Podczas chrztu zawiera się z Bogiem przymierze w którym obiecujemy Bogu, że do końca życia będziemy służyć Jemu oraz naszym bliźnim. Bóg natomiast obiecuje nam towarzystwo Pocieszyciela – Ducha Świętego – abyśmy mogli działać ze świętością w sercu (Księga Mosjasza 18:12). Dochowanie tego przymierza lub jego złamanie zależy od osobistych decyzji każdego Świętego.

Warunki członkowstwa w Królestwie Boga na ziemi są dosyć proste. Każdy zdrowy umysłowo i emocjonalnie człowiek może im sprostać. Poprzeczka jest dość wysoka, ale nie zbyt wysoka. Każdy może nie pić alkoholu, zachowywać wierność małżeńską, służyć bliźnim, etc. Z drugiej strony – doskonałość charakteru czyli brak jakichkolwiek słabości nie należą do warunków członkostwa. Przeciwnie – przystępujemy do Kościoła właśnie dlatego, że daleko nam do doskonałości (Nie potrzebują zdrowi lekarza, lecz ci, co się źle mają. - Mateusz 9:12). Zauroczony serdecznością misjonarzy i miłą atmosferą na spotkaniach kościelnych neofita popełnia błąd oczekując od członków ideału chrześcijanina. Tak już w życiu jest, że im dłużej się kogoś zna, tym więcej dostrzega się u niego wad. Święci w Dniach Ostatnich nie należą do wyjątków. Można się od nich spodziewać serdeczności, uczciwości, czystości seksualnej i oddania wielu innym normom moralnym. Są jednak ludźmi – dźwigającymi krzyż osobistych doświadczeń, nie zawsze do końca przemyślanych opinii i uprzedzeń oraz złych przyzwyczajeń.

pełnia ewangelii Chrystusa została w Polsce przywrócona

6 kwietnia 1830 roku sześciu braci spotkało się w niewielkim, drewnianym domu na nowojorskiej farmie, by zgodnie z objawionym przykazaniem formalnie założyć Kościół Chrystusa. Można powiedzieć, że tego dnia Bóg ponownie przywrócił na ziemię swój Kościół – ten sam, który istniał w czasach Adama, Noego, Abrahama, Mojżesza czy Jezusa i apostołów. Żyjący prorok otrzymuje od Głowy Kościoła – Jezusa, Jehowy – instrukcje, które następnie przekazuje Izraelowi. Pod koniec lat 1970-ych prorokiem był Spencer W. Kimball. Przemawiając do członków Kościoła zaprosił ich do wspólnej modlitwy i postu w intencji otwarcia Polski i innych krajów za Żelazną Kurtyną na przesłanie ewangelii. W roku 1977 Prezydent Kimball odwiedził Warszawę, by spotkać się z przedstawicielami rządu PRL co doprowadziło do formalnego zarejestrowania Kościoła w naszym kraju. Wczesnym rankiem w Ogrodzie Saskim, na ścieżce niedaleko znanej fontanny prorok Kimball w obecności kilku osób poświęcił Polskę jako miejsce, gdzie głoszona będzie pełnia ewangelii.

Tak się też stało. Do naszego kraju zaczęli napływać misjonarze a Polacy ich przyjęli. Niewielu oczywiście. Pozwoliło to jednak na zorganizowanie Polskiej Warszawskiej Misji a potem gmin, czyli kongregacji w Warszawie, Łodzi, Sopocie i innych miastach. Mamy więc w Polsce Kościół Jezusa Chrystusa. Mamy pisma święte – zarówno Biblię jak i Księgę Mormona oraz inne starożytne i współczesne objawienia niedostępne nigdzie indziej. Mamy kontakt ze współczesnymi apostołami Jezusa. Powołany przez Boga prorok wypowiada się a jego słowa natychmiast są tłumaczone na język polski. Możemy przyjmować chrzest i inne obrzędy z rąk posiadaczy kapłaństwa – upoważnienia i mocy do wiążących obrzędów zbawienia. Chorzy są mocą kapłaństwa uzdrawiani. Osoby doświadczające trudnych prób życiowych mogą się w każdej chwili zwrócić do posiadacza kapłaństwa o błogosławieństwo rady i pocieszenia. W Kościele słuchamy natchnionych przemówień i lekcji. To wszystko otwiera nam drogę do czystej prawdy i wsparcia potrzebnego by nie zboczyć z tej symbolicznej wąskiej ścieżki. A kiedy z niej zbaczamy – możemy szybko na nią powrócić wzmocnieni i bogatsi w cenne doświadczenie. Przyjmując sakrament chleba i wody odnawiamy przymierze zawarte podczas chrztu.

W związku z powyższym, można śmiało powiedzieć, że założony przez Jezusa Chrystusa Kościół został w Polsce przywrócony. Ale tylko w pewnym sensie. Uchylono zamknięte przez wieki drzwi. Można przez nie wejść, albo zadowolić się faktem, że są uchylone.

ustanawianie Kościoła to proces kopiowania doskonałych wzorców

Prawda jest taka, że Kościół jest stopniowo przywracany. Jego członkowie pomagają w tej pracy ucząc się objawionych przez Pana wzorów i kopiując je w swoich obszarach odpowiedzialności. Budowanie Kościoła przypomina powstawanie portretu - dzieła sztuki, którego celem jest oddanie piękna i charakteru pozującego modela lub modelki.

Plan Zbawienia ludzkości od grzechu opiera się działaniach opartych na otrzymanych od Boga wzorcach czy szablonach. W objawieniu otrzymanym przez proroka Józefa Smitha, Jezus powiedział: I znowu dam wam wzór we wszystkim, aby was nie zwiedziono; bowiem Szatan krąży po ziemi zwodząc narody (Nauki i Przymierza 52:14). Prorocy o których czytamy w pismach świętych są dla nas wzorami do naśladowania. Jezus stanowi doskonały Wzór doskonałego Człowieka. Każdy, kto nauczy się dokonywania w swoim życiu wyborów, których dokonywałby na naszym miejscu Jezus, trafi kiedyś do miejsca, w którym On obecnie przebywa. Dom i rodzina w której obowiązują boskie prawa stanowią optymalne środowisko dla duchowego rozwoju wszystkich domowników. Dla osoby zaznajomionej z boskim planem szczęścia słowa nawiązujące do rodziny są święte. Naszego Boga nazywamy Ojcem a Zbawiciela Synem. Prezydent Kimball powiedział, że najświętszym słowem w słowniku jest słowo Matka. Córka to osoba dla której dobra każdy dobry ojciec gotowy jest poświęcić wszystko co posiada. Nasze ziemskie rodziny ustanowione są na wzór naszej Rodziny w Niebie.

Organizacja Kościoła również budowana jest według wzoru tej organizacji, która istnieje w Niebie (przyjdź Królestwo twoje, bądź wola twoja, jak w niebie, tak i na ziemi – Mateusz 6:10). Na wzór kierowanego przez Ojca, Syna i Ducha Świętego - Kościoła w Niebie - ziemskiemu Kościołowi przewodniczy Pierwsze Prezydium składające się z proroka i jego dwóch doradców. Oczywiście ani prorok ani jego doradcy nie są bogami, tylko ludźmi. Starają się jednak działać wg. objawionych wzorów.

Pierwsze Prezydium otrzymuje wsparcie od Kworum Dwunastu Apostołów. Liczba członków tej rady pochodzi od liczby synów Jakuba, który otrzymał nowe imię - Izrael. To od nich pochodzi dwanaście plemion Izraela, których potomkowie gromadzą się teraz w przywróconym Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich.

Apostoł Paweł napisał do Świętych w Efezie:
Tak więc już nie jesteście obcymi i przychodniami, lecz współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. (List do Efezjan 2:19-20)
Prawdziwy Kościół Boga zbudowany jest na fundamencie apostołów i proroków. Jednak oni sami nie są w stanie zrobić wszystkiego. Tak jak Bóg korzysta z pomocy archaniołów, aniołów, serafinów, etc., tak samo przywódcy Jego Kościoła na ziemi pracują razem z lokalnymi przywódcami (pasterzami), misjonarzami (ewangelistami), nauczycielami, itd. Bez tych i innych powołań, czyli dobrowolnych i nieodpłatnych odpowiedzialności nie ma w pełni zorganizowanego Kościoła.

Dalsze słowa Pawła bardziej szczegółowo wyjaśniają dlaczego potrzebujemy żyjących proroków, apostołów i innych przywódców oraz misjonarzy (ewangelistów), nauczycieli, etc.:
I On ustanowił jednych apostołami, drugich zaś prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami, aby przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej, abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, prowadzący na bezdroża błędu, lecz abyśmy, będąc szczerymi w miłości, wzrastali pod każdym względem w niego, który jest Głową, w Chrystusa, z którego całe ciało spojone i związane przez wszystkie wzajemnie się zasilające stawy, według zgodnego z przeznaczeniem działania każdego poszczególnego członka, rośnie i buduje siebie samo w miłości. (Efezjan 4:11-16)
Jeżeli dobrze rozumiem te słowa to chodzi w tym wszystkim o ochronę przed fałszywymi filozofiami, o szczerą miłość i jedność wiary - o takich przynajmniej wartościach wspomina tu Paweł.

daleko nam do Kościoła o którym pisał Paweł

Uczęszczanie na organizowane w polskich kongregacjach Kościoła spotkania daje człowiekowi możliwość odczuwania wpływu Ducha Świętego i pogłębiania zrozumienia zasad ewangelii. Ludzie są mili i serdeczni. Daleko nam jednak do szczerej miłości. Nasze stosunki są jeszcze powierzchowne. Większość polskich członków Kościoła nie wiążą więzy głębokiej przyjaźni. Do jedności wiary również nam daleko. Większość z nas nie zna dobrze nawet podstawowych zasad wiary. Niewielu polskich Świętych w Dniach Ostatnich studiuje codziennie pisma święte tak jak jesteśmy do tego zachęcani.

Nic więc dziwnego, że wiele opinii politycznych i innych, którymi członkowie się dzielą na Facebooku nie są w harmonii z zasadami nauczanymi przez Kościół. Stoimy jedną nogą w Syjonie a drugą w Babilonie. Jak reszta świata – nasze umysły w dużej mierze zmanipulowane są przez media. Rezultat jest taki: mamy pośród nas socjalistów, feministki i osoby oczarowane tolerancją wobec zboczeń seksualnych wyrażającą się wspieraniem ruchów dążących do udzielenia tym większej liczby przywilejów im dalej ktoś odbiega od podstawowych norm przyzwoitości. To są oczywiście moje prywatne spostrzeżenia.

Z drugiej strony - mamy w Polsce członków Kościoła, którzy aktywnie wspierają ruchy dążące do wolności, sprawiedliwości i zabezpieczenia prawa do prywatnej własności – a więc tych wartości do których wspierania namawiają nas prorocy Księgi Mormona i innych natchnionych kronik. Jest ich jednak niewielu.

Najbardziej czysta prawda wypowiadana przez usta niewiele jest warta dopóki nie trafi do serc i nie zacznie być praktykowana w życiu codziennym. W tym sensie niewiele się różnimy od kościołów i sekt istniejących w okolicy, w której mieszkał czternastoletni Józef Smith o których otrzymał przykazanie, że ma do nich nie przystępować. Jezus opowiedział Józefowi, że serca ich dalekie są od słów, jakie wypowiadają ich wargi (Józef Smith – Historia 1:19).

Tak więc popełniamy błędy i błądzimy, bo jesteśmy ludźmi. Łączy nas jednak miłość do Boga i pragnienie ustanowienia Jego Królestwa na ziemi - Syjonu, czyli doskonałej społeczności - działającej oczywiście wewnątrz jurysdykcji krajów w których występujemy.

Kościół w Polsce, tak jak w każdym innym miejscu na ziemi stara się postępować według wzoru ustanowionego w Kościele jako całości. Na przykład: naszym celem jest ustanowienie w Polsce organizacji o nazwie Palik (nazwa ta pochodzi z wersetu 2, rozdziału 54 Księgi Izajasza w którym Kościół porównany jest do namiotu podtrzymywanego palikami). Na wzór Pierwszego Prezydium Kościoła, palikiem przewodzi Prezydium Palika składające się z prezydenta i jego dwóch doradców. Na wzór Kworum Dwunastu Apostołów prezydium palika wspierany jest przez Radę Wyższych Kapłanów w której skład wchodzi dwunastu wiernych braci. Mamy też Stowarzyszenie Pomocy - najstarszą funkcjonującą na świecie organizację zrzeszającą kobiety. Stowarzyszenie to postępuje według wzoru kapłaństwa - a więc również kieruje nim złożone z trzech kobiet Prezydium, itd. Tak jak Kościół składa się z palików (jest ich obecnie około 3300), tak palik składa się z kongregacji zwanych Okręgami.

Kiedy piszę ten artykuł nie ma w Polsce ani palika ani okręgów. Zamiast tego mamy dystrykty i gminy – mniejsze i prostsze organizacje dążące do przeobrażenia się właśnie w paliki i okręgi.

Kościół w Polsce jest więc stopniowo przywracany. Można powiedzieć, że jesteśmy mormonami - jedną z sekt religijnych spotykających się regularnie ludzi o tych samych wierzeniach. Bóg jednak oczekuje od nas, byśmy stali się Świętymi w Dniach Ostatnich. Nie jesteśmy doskonałą organizacją składającą się z doskonałych członków. Doskonałość jest naszym celem. Dążymy do ustanowienia w naszych kongregacjach Syjonu, czyli doskonałej społeczności ludzi czystego serca (Nauki i Przymierza 97:21) i zjednoczonych w prawości (Perła Wielkiej Wartości: Księga Mojżesza 7:18).

Wszystko zależy od nas – Świętych w Dniach Ostatnich w Polsce – naszego zaangażowania wypływającego z poziomu osobistego uduchowienia dającego człowiekowi prawo do ciągłego towarzystwa Ducha Świętego - mocy zmieniającej serce człowieka tak by myślał jak myśli Bóg i miał pragnienie czynienia dobra. To właśnie Duch motywuje do ustanawiania Królestwa Boga na ziemi (…szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane – Mateusz 6:33).

Obóz Syjonu

Poszukując odpowiedzi na pytanie – czego unikać i jakimi zasadami powinniśmy się kierować, aby ustanowić w Polsce pierwszy palik podtrzymujący Syjon – warto poznać wydarzenia prowadzące do stworzenia organizacji Kościoła z Pierwszym Prezydium, Kworum Dwunastu Apostołów i Radą Siedemdziesiątych.

Tak się złożyło, że Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich powstał na terenie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Amerykanie również nie od razu załapali o co w tym wszystkich chodzi. Musiały minąć pokolenia zanim pewne zasady stały się częścią kultury Świętych. Proces ten znacznie przyspieszyła praktyka poligamii, dająca najwierniejszym i najbardziej inteligentnym posiadaczom kapłaństwa możliwość wychowania najliczniejszej liczby dzieci dziedziczących po swoich rodzicach intelekt i nawyki będące w harmonii z objawionymi zasadami pełni ewangelii (warto tu zaznaczyć, że nie ma żadnego powodu, by spodziewać się ponownego przywrócenia wielożeństwa w Kościele). Zanim to się jednak stało, nowo nawróceni członkowie popełniali wiele błędów przez które doświadczali wielu przykrości. Oto jeden z przykładów:

W roku 1834 na Świętych w Stanie Missouri spadły liczne prześladowania lokalnej społeczności wspieranej przez lokalnych przywódców różnych kościołów, szczególnie Baptystów oraz polityków, łącznie z samym gubernatorem, który posunął się nawet do podpisania rozkazu eksterminacji mormonów. W lutym tegoż roku Pan dał członkom zamieszkującym stan Ohio objawienie w którym powiedział:
Oto powiadam wam, że odkupienie Syjonu musi przyjść poprzez moc; Przeto wzniosę ludowi memu człowieka, który poprowadzi ich niczym Mojżesz wiódł dzieci Izraela. (Nauki i Przymierza 103:15-16)
Pan nakazał też zorganizować Obóz Syjonu - armii składającej się z mężczyzn, która pomaszeruje do Missouri niosąc pomoc prześladowanym tam członkom Kościoła. Udało się zebrać 208 ochotników. Po przebyciu 1500 km założyli obóz w pobliżu dopływu niewielkiej rzeki Fishing do rzeki Missouri. Pięciu mężczyzn wjechało na koniach do obozu oznajmiając, że ich czterystu uzbrojonych towarzyszy gotowych jest do bitwy. Odjeżdżając jeden z mężczyzn powiedział, że mormoni ujrzą piekło przed nastaniem poranka. Słowa te okazały się prorocze.

Z otaczających obóz lasów dochodziły złowrogie głosy przeklinające mormonów i strzały z broni palnej. Kilku Świętych złapało za broń i wyraziło gotowość do walki. Józef Smith jednak oznajmił: Bądźcie spokojni i patrzcie na zbawienie Boga.

Po zachodniej stronie nieba zauważono niewielką, ciemną chmurę. Świadkowie twierdzą, że posuwała się na wschód rozwijając się jak zwój, stopniowo pokrywając całe niebo. Zrobiło się ciemno. Kiedy pierwszy prom z uzbrojonym motłochem dopływał na południu do brzegu rzeki Missouri, powiał szybki wiatr i rozległa się burza. Poziom w rzece Fishing znacznie wzrósł uniemożliwiając wrogom na zaatakowanie Obozu Syjonu. W krótkim czasie rozgniewany motłoch został pokonany przez wiatr, pioruny i spadające na ich głowy konary drzew. Członkowie obozu schronili się w kaplicy Baptystów. Przez wiele godzin grzmiało tak często i tak głośno, że nikt nie był w stanie zasnąć. Członkowie Obozu Syjonu spędzili tę noc śpiewając kościelne hymny.

Dwa dni później do obozu zawitał jeden z przywódców armii Missouri – Pułkownik John Sconce - w towarzystwie dwóch mężczyzn, by zapytać o plany Józefa i jego armii. Podczas rozmowy przyznał publicznie: Przekonałem się, że moc Wszechmocnego broni ten lud. Józef wyjaśnił, że ani on ani jego towarzysze nie przybyli tu, by kogokolwiek skrzywdzić. Podczas spokojnej rozmowy mormoni opowiedzieli mężczyznom o niesprawiedliwości jaka spotkała Świętych w Missouri. Sconce i jego towarzysze opuszczali Obóz wyraźnie wzruszeni. Obiecali, że zrobią wszystko, by uspokoić Missourian.

Następnego dnia, 22 czerwca, Prorok Józef Smith otrzymał objawienie w którym Pan wyjaśnił między innymi powody dla których Święci w Missouri doświadczyli prześladowań:
Oto powiadam wam, że gdyby nie przewinienia mego ludu, mówiąc o całym Kościele, a nie o poszczególnych osobach, mogliby być [wybawieni] nawet teraz. Lecz oto nie nauczyli się posłuszeństwa rzeczom, jakich od nich wymagałem, ale pełni są wszelkiego zła i nie użyczają swego mienia, jak przystoi świętym, dla ubogich i cierpiących; I nie są zjednoczeni według związku wymaganego przez prawo królestwa celestialnego. (Nauki i Przymierza 105:2-4)
Dalej Pan powiedział:
Oto bowiem nie żądałem od nich, aby staczali bitwy Syjonu; bowiem jako rzekłem we wcześniejszym przykazaniu, tak i uczynię – Ja będę staczać wasze bitwy. Oto wysłałem niszczyciela, aby zniszczył i spustoszył wrogów moich… (w. 14-15).
W objawieniu tym Pan zakazał Świętym chwalenia się swoją wiarą i wielkimi dziełami pośród lokalnej społeczności. Święci otrzymali przykazanie gromadzenia się uważnie i  o ile to możliwie w jednym rejonie, zgodnie z uczuciami ludzi. Obiecał też: I zmiękczę serca ludzi, jak uczyniłem z sercem Faraona.
Ale najpierw niechaj bardzo wielką stanie się armia moja, i niechaj się uświęci przede mną, aby się stała jasna niczym słońce, i czysta niczym księżyc… (w. 31)
Nie wszyscy uczestnicy Obozu Syjonu wytrwali wierni. Niektórzy odeszli rozgniewani, że nie pozwolono im walczyć z Missourianami. Prorok Smith wyjaśnił później, że kiedy Bóg nakazał zorganizowanie Obozu, Jego intencją nie było stoczenie przez Świętych bitwy. Celem tego przedsięwzięcia było wypróbowanie braci, by przekonać się, że są gotowi oddać swoje życie i dokonać poświęcenia na podobieństwo ofiary Abrahama, który poświęcił swojego syna, Izaaka.

Pół roku po powrocie z Missouri, zorganizowano pierwsze Kworum Dwunastu Apostołów i Pierwsze Kworum Siedemdziesiątych. Dziewięciu z pierwszych apostołów (łącznie z kolejnymi prezydentami Kościoła), oraz każdy z siedmiu prezydentów Kworum Siedemdziesiątych a także wszyscy członkowie tego kworum (63 mężczyzn) było ochotnikami w marszu do Missouri.

lekcje z Missouri

Czego możemy się nauczyć z tej historii? Podobnie my w Polsce, nasi pierwsi bracia i siostry w USA również popełniali błędy, spowalniając tym samym rozwój Królestwa Boga na ziemi. Życie ich jednak doświadczyło i czegoś nauczyło. Ci, którzy wytrwali, cieszyli się z tego powodu wieloma błogosławieństwami. Kiedy już byli na to gotowi, Bóg zorganizował pośród nich Kościół tak samo jak zrobił to pośród Żydów i Nefitów w czasach Nowego Testamentu.

Nie wiem jakie wydarzenia, jakie próby i przeciwności doprowadzą Świętych w Polsce do pełniejszego nawrócenia się do zasad nauczanych przez Kościół. Każdy członek tego Kościoła sam decyduje o własnym zaangażowaniu. Im więcej mamy osób chętnie wspierających biednych i cierpiących, porzucających swoje złe przyzwyczajenia i uczących się życia w prawości - tym szybciej zbliżamy się do pełnego ustanowienia Kościoła w naszym kraju.

Ponieważ ja osobiście zafascynowany jestem historią Świętych w Dniach Ostatnich, mogę robić swoją część przez powstrzymywanie się od zbytniego wkurzania reszty Polaków wielkimi dziełami. Jedną z ważnych lekcji historii prześladowań mormonów w Missouri są potencjalnie tragiczne skutki wynoszenia się ponad innych. Mieliśmy w Europie grupy ludzi uważających się za naród wybrany i dlatego zasługujący na specjalne przywileje i niechętnie integrujący się z lokalnymi narodami. Ponieważ nie byli prowadzeni przez proroków i objawienie - ich historia zakończyła się większą tragedią niż historia Izraelitów w Missouri.

Jeżeli wielu członków Kościoła w Polsce będzie postępować według tych i innych objawionych zasad – możemy się spodziewać podobnych błogosławieństw do tych, którymi od prawie dwustu lat cieszą się nasi bracia i siostry w USA. Czy jest to osiągalne? Udało się to na Węgrzech, w Czechach i na Ukrainie – w miejscach, w których praca przywrócenia rozpoczęła się w tym samym czasie co w Polsce.

Wiem, że mamy w Polsce wielu młodych Świętych, którzy nie traktują Kościoła jako dodatku do codziennego życia, ale jego istotnego aspektu. Wydają się odnosić większe sukcesy w sferze miłości i jedności od swoich rodziców, którzy przynieśli do Kościoła bagaż doświadczeń, fałszywych filozofii i przyzwyczajeń. Wielu młodych Świętych w Polsce bardzo angażuje się swoich gminach kościelnych. Nie poprzestają jednak na chętnym wypełnianiu próśb swoich lokalnych przywódców. Wychodzą z własnymi inicjatywami. Organizują prywatne spotkania, wypady do kina czy nawet kilkudniowe wspólne wycieczki w góry - wiążąc się w ten sposób wzajemnymi więzami przyjaźni. Co jakiś czas dochodzą słuchy o kolejnym Polaku udającym się na dwuletnią misję. Niektórzy nawet wracają w końcu do Polski zamiast szukać szczęścia w USA czy Wielkiej Brytanii. Jest więc nadzieja w młodych.