Czytaliśmy o Almie i Amuleku odważnie świadczących o niewygodnej dla mieszkańców miasta Ammonihah prawdzie. Część słuchaczy równie odważnie przyjęła do wiadomości przedstawione przez natchnionych misjonarzy fakty, ale większość je odrzuciła. Chciałbym się tu skupić na tej drugiej grupie.
Tzw. „opinia publiczna” miasta była efektem sukcesu propagandy lokalnych włodarzy i prawników. Wykorzystywali oni zdolności manipulowania ludzkimi emocjami dla przekonywania ich o prawdzie tego, co było kłamstwem. Jednym z nich był Zeezrom, o którym Mormon napisał, że „był biegły w różnych diabelskich sposobach niszczenia tego, co dobre” (Alma 11:21).
Kiedy mieszkańcy Ammonihah stwierdzili, że nie podoba im się to, co mówią prorocy, nie odwrócili się po prostu na pięcie i spokojnie wrócili do swoich domów stwierdzając, że pal licho - jak mniemali - błądzącym w fałszu. Fakt, że Alma i Amulek wierzą w rzeczy, w które oni nie wierzyli był zbyt żenujący, żeby ich zignorować. Spokój ducha - jak uważali - możliwy był do odzyskania na tylko dwa sposoby: albo kontrowersyjni mówcy zmienią swoje poglądy i publicznie się ich wyprą, albo doświadczą takich przykrości, że sami pożałują, że zdecydowali się bezczelnie otworzyć swoje usta.
Pierwsza opcja okazała się niemożliwa do osiągnięcia. Alma i Amulek nie wyparli się niemodnej prawdy. Zostali więc uwięzieni oraz zmuszeni do oglądania rzezi nawróconych i palenia pism świętych.
Jak wspomniałem na początku, Księga Mormona odnosi się do aktualnych wydarzeń. Nic w tym dziwnego, bowiem prorokowi, który otrzymał od Boga zadanie wybrania spośród kronik z ostatnich tysiąca lat tych fragmentów, które będą stanowić wartość dla ludzi w „dniach późniejszych” (czyli w naszych czasach) te nasze dni zostały ukazane w wizji. Mormon wiedział, które wydarzenia powinny się znaleźć w jego księdze.
Żyjemy w czasach, w których postawa większości ludzi nie różni się od tej jaką wykazywali się panujący w Ammonihah członkowie „porządku Nehora”. Doświadczenia Almy i Amuleka przypomniały mi „dyskusji” jaką prowadziłem z ludźmi, którzy uważają się za posiadaczy prawdy a nawet członków Kościoła uznającego Księgę Mormona za pismo święte, jednocześnie zaprzeczających wielu podstawowym naukom tej natchnionej kroniki.
Nie będę tu pisał o wierzeniach ich ani moich. Nie ma znaczenia czy moje poglądy są właściwe czy ich. Jeżeli moje są niewłaściwe, a jest taka możliwość, to od Chrześcijanina spodziewałbym się otwartej korekty, konkretnych argumentów, faktów, spójnej logiki. „Jesteś rasistą” nie jest ani logicznym argumentem, ani faktem, chyba, że się go jakoś uzasadni (powołanie się na państwowe dane statystyczne o proporcjach rasowych w amerykańskich więzieniach nikogo nie czyni rasistą!). Chcę się tylko skupić na ich reakcji na poglądy z którymi się nie zgadzają. Budzą one gniew i nienawiść. Na fakty i logiczne argumenty reagują agresją. Na proste i konkretne pytania najczęściej nie odpowiadają. Pojawiają się tylko dziecinne przezwiska i niczym nie poparte oskarżenia pod moim adresem (na szczęście już dawno się przekonałem, że w tych zwariowanych czasach takie łatki jak „faszysta” czy „rasista” mogą być tylko uważane za komplement, bo oznaczają jedno - że nie jest się ani faszystą ani rasitą).
Całe szczęście, że dzielą nas długie dystanse i jako tako skuteczne prawa bo nie raz odnosiłem wrażenie podczas naszej fejsbookowej rozmowy, że chętnie spaliliby mnie na stosie jak ludzi, którzy uwierzyli Almie i Amulekowi. Przyznaję, że nachodzi mnie próżna ochota porównania się do tamtych męczenników, ale niestety - nie ma tu za bardzo czego porównywać. Tamci Chrześcijanie cierpliwie znosili upokorzenia ze strony obrażonych za ich poglądy naśladowców diabła podczas gdy ja nie nauczyłem się jeszcze ignorowania ataków na moją osobę (jedyną okolicznością łagodzącą jest to, że nigdy nie jestem winien pierwszego ataku, ale to oczywiście nie wystarczy, żeby się uważać za ucznia Chrystusa).
Za co większość mieszkańców miasta Ammonihah „chciała zniszczyć Almę i Amuleka” (Alma 14:2)? Byli oni gniewni „z powodu prostoty [...] słów” Almy a Amulekowi zarzucali, że „urągał ich prawu, a także prawnikom i sędziom” (w. 2). „I byli także rozgniewani na Almę i Amuleka; i ponieważ w tak prosty sposób świadczyli o ich niegodziwości, chcieli ich potajemnie zabić.” (w. 3).
Słowa te zostały napisane dwa milenia temu. To jednak niesamowicie trafny opis wszechpanującej choroby czasów w których żyjemy obecnie. Z jakiego powodu ludzie w naszych czasach trzęsą się z nienawiści do takich ludzi jak Janusz Korwin-Mikke, Donald Trump, Stefan Molyneux, Ben Shapiro, Voddie Baucham i paru innych wyjątkowych osób odrzucających polityczną niepoprawność? Ich podstawowym grzechem jest przytaczanie faktów i robienie tego „w prosty sposób”. Prostota ich słów obraża uczucia współczesnych wiernych porządku Nehora uczącego, że ponieważ Bóg kocha wszystkich ludzi, zbawi On wszystkich, bez względu na podejmowane przez nich decyzje.
Ich drugim ciężkim grzechem jest urąganie prawu i politykom. Nie można bezkarnie krytykować systemu demokratycznego, bo przecież wbito nam do głów, że demokracja = wolność. A tymczasem to w krajach demokratycznych pali się takie niewinne klasyki jak Pipi Pończoszanka, bo na jednej z kartek wydrukowane są słowa „król murzynów”. To w krajach demokratycznych za wyznanie poglądu, że małżeństwo to prawny związek między mężczyzną a kobietą można stracić dobrze prosperujący biznes a za krytykę aborcji grozi kara więzienia. W trzech Stanach USA można teoretycznie pójść do więzienia za użycie pod adresem kobiety uważającej się za mężczyznę zaimka osobowego „ona”. W Kalifornii nie można publikować tekstów sugerujących, że osoba cierpiąca na pewne choroby psychiczne powinna szukać pomocy specjalistów.
Domyślam się, że wpomnienie w blogu o tematyce religijnej kontrowersyjnych nazwisk osób reprezentujących raczej tematy polityczne mogło tu kogoś oburzyć. Śpiesznie więc podkreślam, że nie - nie uważam tych ludzi za proroków i tak - wiem, że czasem się mylą, etc. Zwracam tylko uwagę na to, że w naszych czasach poruszanie tematów niewygodnych jest powszechnie uważane za coś niewłaściwego. To, czy kontrowersyjny polityk lub komentator mówi prawdę czy też kłamie kompletnie nie ma dla większości ludzi znaczenia.
Po czym poznać prawdziwego naśladowcę Chrystusa? Niestety, nie po organizacji religijnej do której należy. Takie kryterium znacznie zwiększa szanse, że mamy do czynienia z Chrześcijaninem, ale niczego jeszcze nie gwarantuje. Po uśmiechach, uściskach dłoni i pięknych publicznych wyznaniach na Facebooku o miłości do swej matki czy żony oraz fotkach z kaplicą lub świątynią w tle? Też nie. Księga Objawienia przewiduje czasy, w których słudzy diabła będą mieli znamię bestii na swej dłoni oraz na czole. Można być członkiem Kościoła Jezusa Chrystusa a jednocześnie mieć umysł (symbol czoła) wypełniony modnymi, szatańskimi „filozofiami świata” i aktywnie angażować się w poszerzanie zła (symbol dłoni).
W Księdze Almy możemy obserwować kontrast między reakcją poszczególnych bohaterów tych fascynujących historii na prawdę. Wspomniany Zeezrom, którego plan zniszczenia misjonarzy prawdy był „wyrafinowany, według wyrafinowania diabła, aby okłamać i zwieść ten lud” (Alma 12:4) miał wybór - albo oburzyć się z powodu prostoty słów prawdy, albo rozpatrzyć możliwość przyjęcia prawdy do wiadomości. Alma świadczył, że plan Zeezroma był planem „twego przeciwnika, a jego moc działała przez ciebie” (w. 5). Słudzy Boga stają się wolni, podczas gdy sługa zła pozbawia się resztek swojej wolności. Planem Szatana jest „aby uczynić z was jego poddanych, aby mógł otoczyć was swymi łańcuchami i przykuć was do wiecznej zagłady według mocy jego niewoli.” (w. 6).
„I teraz Alma zaczął mu to objaśniać następująco: Wielu ludziom dane jest poznanie tajemnic Boga, jednakże są oni zobowiązani ścisłym przykazaniem, aby przekazać tylko tę część Jego słowa, którą On wyznacza dzieciom ludzkim zależnie od uwagi i pilności wobec Niego. I dlatego ten, kto znieczula swe serce, otrzymuje mniejszą część słowa; a ten, kto nie znieczula swego serca, otrzymuje większą część słowa, aż dane mu będzie poznanie tajemnic Boga, aż pozna je w pełni. I ci, którzy znieczulają swe serca, otrzymują coraz mniejszą część słowa, aż nie wiedzą nic o Jego tajemnicach; i wtedy diabeł bierze ich do niewoli i prowadzi według swej woli ku zagładzie. I takie jest znaczenie łańcuchów piekła.” (Alma 12:9-11)
Co więc zrobił Zeezrom? Co nadal mogą zrobić ci, których usta zbliżają się do Boga lecz ich serca są daleko do Niego? Jak zachowają się współcześni, nieoficjalni członkowie Kościoła Marksizmu Kulturowego czy innych szatańskich wynalazków? Zakończę ten wpis napawającym nadzieją, bardzo pozytywnym zakończeniem historii Zeezroma:
„I Alma ochrzcił Zeezroma dla Pana; i od tego czasu Zeezrom zaczął głosić ewangelię ludziom.” (Alma 15:12).
Jeszcze jeden powód dla których niepotrzebnie pozwalam się sprowokować przez złych ludzi do gniewu. Każdy zły człowiek może się nawrócić i stać się dobry.