W ciągu czterystu lat po śmierci Nefiego praktyki tej, z niewiadomych przyczyn, zaniechano. W Księdze Omniego czytamy o królu Mosjaszu oraz dziedziczącym po nim tron - Beniaminie (jest również taka ewentualność, że nadal królowie nazywani byli „Nefimi”, tak jak w starożytnym Rzymie królowie nazywani byli „Cezarami”, a tylko Mormon o tym nie wspominał).
Do tej pory linia królów i linia proroków przebiegały oddzielnie. Prorok Amaleki jednak, „nie mając potomstwa i wiedząc, że król Beniamin jest sprawiedliwym człowiekiem przed Panem” (w. 25) jemu właśnie przekazał święte kroniki. Nadzór nad państwem jak również przewodniczenie Kościołowi znowu były odpowiedzialnością jednego człowieka.
Benjamina znamy głównie z nieporównywalnego z żadnym innym kazania na wieży przy Świątyni. Zanim jednak Beniamin zyskał zaufanie, a więc również uwagę Nefitów, swoją postawą i postępowaniem udowodnił, że jego jedynym pragnieniem było służenie Bogu i swemu ludowi.
Długo przed kazaniem zdobył uznanie z powodu przynajmniej dwóch niemałych osiągnięć: zwycięskiej wojny z wrogim najeźdźcą oraz zwycięskiej wojny z kłamstwem - modnymi filozofiami i trendami.
Beniamin poprowadził Nefitów na zwycięską wojnę przeciwko Lamanitom. Kronikarz Amaleki napisał: „I oto, widziałem, w dniach króla Beniamina, ciężką wojnę i wielki rozlew krwi pomiędzy Nefitami a Lamanitami. Jednak oto Nefici zdobyli znaczną przewagę nad nimi, tak że król Beniamin wyparł ich z ziemi zarahemlskiej” (Omni 1:24). Z zapisów późniejszego kronikarza - Mormona - dowiadujemy się, że wojna z Lamanitami miała charakter obronny („armie Lamanitów przyszły z ziemi nefickiej, aby walczyć z [...] ludem [króla Beniamina]”. Wspomniał też, że król „sam walczył z nimi; i walczył siłą własnego ramienia, mieczem Labana” (Słowa Mormona 1:13).
Zakończenie wojny nie przywróciło jeszcze prawdziwego pokoju. Rozpoczęło się nowe wyzwanie - rozłam w Kościele. Zaczęto głosić fałszywe doktryny i filozofie. Pojawili się „fałszywi Chrystusowie” (w. 15), oraz „fałszywi prorocy i fałszywi kaznodzieje, i nauczyciele” (w. 16). Ich nauki były niewątpliwie przekonujące, bo „po wielu sporach [...] wielu odstąpiło do Lamanitów” (w. 16). Kim jest „fałszywy Chrystus”. To oczywiście, inaczej mówiąc „antychryst” o którym, m.in. pisał Jan w Objawieniu. To człowiek lub grupa ludzi twierdząca, że on, nie prawdziwy Chrystus, posiadają prawdy potrzebne do zapewnienia swoim naśladowcom spokój ducha lub/i zbawienie po śmierci. W obecnych czasach przykładami antychrystów są ludzie wskazujący na takie źródła zbawienia jak fałszywe i niezmiernie niebezpieczne filozofie socjalizmu, komunizmu, gender i wiele innych, np. zachęcających do rozwiązłości seksualnej a nawet sodomy jako aktu niemal duchowego wyzwolenia od przestarzałych schematów.
Jak dzisiaj poradziłby sobie Beniamin z takimi „postępowymi” krzykaczami i aktywistami próbującymi w imię „sprawiedliwości społecznej” i równości pozbawić wolności wszystkich, którzy się z nimi nie zgadzają? Sam pewnie niewiele by zdziałał. Z pomocą jednak „świętych proroków, którzy żyli pośród jego ludu” (w. 16), „świętych mężów, którzy głosili słowo Boże z mocą i upoważnieniem; i czynili to z wielką surowością ze względu na hardość tego ludu” (w. 17) - ukarano fałszywych nauczycieli. Jak to ujął Mormon: „zamknięto im usta” (w. 15). Nie znamy szczegółów, nie wiemy jakie fałszywe nauki głosili tamci fałszywi nauczyciele. Nie wiemy nawet w jaki sposób zmuszeni byli do milczenia. Ale wiemy, że „wszyscy oni zostali ukarani według swych przestępstw” (w. 16).
Odstępstwo zostało zażegnane. Wraz z wiernymi i natchnionymi posiadaczami kapłaństwa „król Beniamin, pracując ze wszystkich sił swego ciała i zdolnością całej swojej duszy, jak również z pomocą proroków, jeszcze raz ustanowił pokój na ziemi.” (w. 18) Pokojem tym Nefici cieszyli się przez resztę dni Beniamina (Mosjasz 1:1).
Wiele możemy się dowiedzieć o charakterze Beniamina. Uczył on swoich synów szacunku do pism świętych. Mówił im, że bez świętych kronik „nasi ojcowie zmarnieliby w niewierze i stalibyśmy się podobni do naszych braci, Lamanitów, którzy nic nie wiedzą o tych sprawach...” (w. 5).
Po krwawej wojnie z Lamanitami, bardzo znaczące jest użycie pod ich adresem tytułu „nasi bracia”. Pomimo ich agresji i moralnego upadku, Beniamin niejako ich usprawiedliwiał. Twierdził, że odrzucali oni prawdę z powodu „tradycji swych ojców” (w. 5) (czyli Lamana i Lemuela). Podkreślił nawet, że gdyby Nefici nie posiadali pism świętych, staliby się do nich podobni. Te dwa wrogie narody różniły więc tylko ich tradycje i dostęp do objawień.
Z tego wręcz szokującego, jeśli się nad tym głęboko zastanowić, postawienia znaku równości między dzikimi Lamanitami a cywilizowanymi Nefitami można też wysnuć bardzo ważny wniosek. Nieprawdą jest, że nie ma znaczenia kto nami rządzi i jakie panują w naszym kraju prawa i zwyczaje. Nasz dobrobyt, zarówno doczesny, jak i duchowy połączony jest z naszą władzą silnym węzłem zależności. Nic więc dziwnego, że syn Beniamina, Mosjasz, ostrzegał:
„Albowiem do jak wielkiej niegodziwości może doprowadzić jeden niegodziwy król, zaiste, do jak wielkiego zniszczenia!” (Mosjasz 29:17)
Tuż przed swoją śmiercią Beniamin zaprosił swój lud do wysłuchania jego kazania na specjalnie zbudowanej do tego celu wieży przy Świątyni. Jego przemówienie było wręcz cudowne. Efekt jaki wywarło na Nefitach oraz nadal wywiera na milionach ludzi na całym świecie w naszych czasach jest ogromne. Wspomnę tylko jego słowa odnoszące się do własnej osoby (bo o nim jest ta część tegoż artykułu).
Swoje kazanie na wieży Beniamin rozpoczyna od zapewnienia, że nie przykazał się zgromadzić „abyście bali się mnie albo abyście myśleli, że ja sam jestem kimś więcej niż śmiertelnym człowiekiem” (Mosjasz 2:10). Dalej zapewnił ich: „...jestem jak wy, poddany wszelkim słabościom ciała i umysłu...” (w. 11). Beniamin traktował swoją pozycję władzy jako możliwość do służenia bliźnim, „abym służył wam całą mocą, umysłem i siłą, które mi Pan dał” (w. 11).
Przypomniał też Nefitom, że nie wykorzystywał swojej pozycji do okradania swoich rodaków. „Mówię wam, że pozwolono mi przeżyć moje dni w służbie wam, nawet aż do tego czasu, i nie żądałem waszego złota ani srebra, ani żadnych bogactw;” (w. 12). Pomimo swej władzy król Beniamin żył „... z pracy własnych rąk, aby wam służyć i abyście nie byli obciążeni podatkami...” (w. 14). Kontynuował więc praktykę ustaloną cztery wieki wcześniej przez króla Nefiego I. Słowo „podatki” nie zniknęło jednak z nefickiego słownika. Można z tego wywnioskować, że podatki pobierano albo przez niektórych przynajmniej królów Nefitów albo przez królów lamanickich.
Ilu królów, prezydentów i premierów a nawet lokalnych włodarzy mogłoby wypowiedzieć podobne słowa podczas kończącego swoje kadencje przemówienia? Niewielu władców w historii ludzkości rozumiało czy rozumie zasadę, którą kierował się Bieniamin: „...gdy służycie swoim bliźnim, zaprawdę, służycie Swemu Bogu.” (w. 17)
Beniamin nie był w żadnej mierze słabym królem. Poważnie traktował władzę i odpowiedzialność za zapewnienie swojemu narodowi prawa do wolności i wszelkich swobód, z wyjątkiem tylko swobody do odbierania wolności innym.
„Ani też nie pozwoliłem, aby wtrącano was do lochów lub abyście czynili siebie nawzajem niewolnikami, ani abyście mordowali czy rabowali, czy kradli, czy popełniali cudzołóstwo; ani też nie pozwoliłem, abyście popełniali jakąkolwiek niegodziwość...” (w. 13)