Pierwsza Wizja jest pierwszym wydarzeniem prowadzącym do powstania Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Nic więc dziwnego, że jest też obiektem ataków krytyków Kościoła. Jeżeli autorowi anty-mormońskiego tekstu uda się przekonać swojego czytelnika, że Józef zmyślił sobie Pierwszą Wizję, osiągnął swój cel. Ale jak udowodnić, że jedyny świadek jakiegoś wydarzenia kłamie w swoich zeznaniach? Jest pewien sposób. Policjanci znają techniki przeprowadzania przesłuchań, które polegają na zadawaniu pytań o to samo wydarzenie tak, by kłamczuch pogubił się w swoich relacjach. Jeżeli świadek raz zezna na przykład, że po raz ostatni widział osobę zaginioną w towarzystwie swojego męża trzymającego w ręku nóż a innym razem stwierdzi, że trzymał on siekierę – nie pomogą tłumaczenia, że nie ma znaczenia co dokładnie widział, ważne, że była to broń, której z pewnością użyto. Taki świadek staje się niewiarygodny (i sam dołącza do listy podejrzanych).
Istnieją cztery zapiski relacji Józefa opisujące to wydarzenie. Krytycy twierdzą, że relacje te różnią się od siebie i odkąd zostały odnalezione wykrzykują mantrę o zaprzeczających się opisach Pierwszej Wizji. Mantra ta od jakiegoś czasu odśpiewywana jest także w języku polskim. Postanowiłem więc przetłumaczyć wszystkie nieprzetłumaczone jeszcze relacje z Pierwszej Wizji i przedstawić je czytelnikowi wraz z najbardziej znaną – przetłumaczoną już relacją. Teraz zamiast pokładać wiarę w krytykach Kościoła, sam możesz odpowiedzieć sobie na pytanie, czy rzeczywiście którekolwiek z tych świadectw zaprzecza pozostałym.
Relacje mogą być różne, a jednocześnie nie zaprzeczać sobie nawzajem
Zanim przejdziemy do czterech relacji Józefa Smitha, warto zwrócić uwagę na dwie ważne sprawy. Po pierwsze, kiedy opowiadamy o tym samym wydarzeniu, nasze sprawozdanie może podkreślać różne jego aspekty w zależności od okoliczności w jakich poproszono nas o podzielenie się swoją wiedzą. Za przykład podam własne doświadczenie.Kiedy ktoś się mnie pyta dlaczego zostałem ochrzczony w Kościele Jezusa Chrystusa, zazwyczaj odpowiadam, że czytałem Księgę Mormona, a następnie modliłem się do Boga z zapytaniem, czy Józef Smith był Jego prorokiem. Kiedy jednak pytanie zostanie zadane nieco inaczej to moja odpowiedź, również prawdziwa, brzmi inaczej. Na pytanie: Jak trafiłeś do Kościoła? odpowiadam najczęściej, że mój przyjaciel, Kuba Górowski, przyprowadził mnie do Ewangelii. Zauważyłem jednak, że kiedy to lub podobne pytanie zadaje jakiś misjonarz czy misjonarka, zakładając, że nie są zainteresowani długim felietonem, odpowiadam szybko, że spotkałem kiedyś na ulicy dwie misjonarki trzymające w ręku Księgę Mormona. Aby sprawę jeszcze bardziej skomplikować, parę razy moim rozmówcą okazuje się ktoś, kto zna pewnego byłego już lekarza, który – wcale mi nie wstyd z tego powodu – pomógł mi uniknąć przywileju dwuletniej służby wojskowej w PeeReLowskiej armii. Jeżeli moim rozmówcą jest współwyznawca to często dodaję, że to dzięki temu naszemu wspólnemu znajomemu jestem teraz członkiem Kościoła.
Jak to więc było naprawdę? Która z moich relacji jest prawdziwa? Czy zostałem mormonem bo modliłem się na temat Józefa Smitha czy dlatego, że czytałem Księgę Mormona? Czy misjonarzy spotkałem na ulicy, czy przyprowadził ich do mnie mój nieżyjący już przyjaciel Kuba? A może to mój lekarz zaprosił mnie na spotkania do Kościoła? Skoro udzieliłem tylu różnych odpowiedzi to czy można mi w ogóle zaufać?
Otóż prawda jest taka, że pewnego dnia Kuba i ja pojechaliśmy na wycieczkę do Wiednia, gdzie spotkaliśmy dwie misjonarki. Zostawiliśmy im nasze adresy i po kilku miesiącach ja otrzymałem Księgę Mormona z rąk listonosza, a do Kuby przyniosło ją dwóch misjonarzy. Po miesięcznej przerwie w kontakcie z Kubą dowiedziałem się od niego, że planuje zostać ochrzczony. Zaciekawiło mnie to i przyjąłem zaproszenie na spotkanie z misjonarzami. Kuba też, wiedząc o mojej determinacji w uniknięciu obowiązkowej służby wojskowej, polecił mi znajomego, którego spotkał w Kościele – lekarza, który być może będzie mi w stanie jakoś pomóc. Tak też zrobiłem. Podczas naszych rozmów o moim zdrowiu, lekarz ten opowiadał mi dużo o swoim nawróceniu i skutecznie zachęcił mnie do przyjścia na spotkanie w Kościele. W międzyczasie były rozmowy z misjonarzami, godziny spędzone na samotnej lekturze Biblii i Księgi Mormona. W końcu postanowiłem poradzić się Boga w tej sprawie i otrzymałem odpowiedź, co wpłynęło na moją decyzję o chrzcie.
Swoją historię nawrócenia opowiadam nieco inaczej w zależności od okoliczności – do kogo kieruję me słowa, o czym właśnie rozmawialiśmy, albo po prostu – jakie wydarzenie przychodzi mi właśnie na myśl. Jeżeli moje relacje nie wykluczają się wzajemnie (przecież fakt spotkania misjonarek we Wiedniu nie wyklucza możliwości spotkania kolejnych misjonarzy w Łodzi), wniosek, że kłamię jest nieuzasadniony. Gdybym jednak jednej osobie powiedział, że zostałem ochrzczony w Łodzi a innej, że w Salt Lake City – to faktycznie stałbym się osobą niewiarygodną.
Księga Mormona nie zachęca do dzielenia się wszystkimi szczegółami osobistego doświadczenia duchowego
Wielu członków Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich doświadczyło w swoim życiu rzeczy, które można zaliczyć do kategorii cudownych. Proroctwa, sny, wizje czy innego rodzaju objawienia, uzdrowienia mocą kapłaństwa, etc. – takie doświadczenia są zazwyczaj bardzo osobiste. Nie są dane po to, by chwalić się o nich przed światem. Jezus przestrzegał przed rzucaniem pereł przed wieprze (Mateusz 7:6). Opowiadanie osobie nie wierzącej w Boga o cudownym uzdrowieniu czy wizji najczęściej prowokuje negatywną reakcję (wydawało ci się, autosugestia, zmyślasz, etc.). Kiedy członkowie Kościoła w Jerozolimie doświadczyli zesłania Ducha Świętego, obserwujący ich przechodnie stwierdzili, że byli pijani (Dzieje Apostolskie 2:13).Józef Smith był pierwszym człowiekiem, który poznał treść Księgi Mormona. Był jej tłumaczem na język nowożytny. Niewątpliwie był zaznajomiony z przestrogą starożytnego proroka Almy, który powiedział:
Wielu ludziom dane jest poznanie tajemnic Boga, jednakże są oni zobowiązani ścisłym przykazaniem do zachowania tego dla siebie i przekazywania tylko tej części Słowa, którą On wyznacza ludziom według uwagi, jaką Mu poświęcają i według ich pilności wobec Niego. (Alma 12:9)Zaznajomionego z tą doktryną nie frapuje fakt, że pełna relacja z rozmowy Józefa Smitha z Jezusem podczas Pierwszej Wizji nigdy nie została udzielona. W jednej z nich Józef dołączył taką oto uwagę: powiedział mi jeszcze wiele innych spraw, których nie mogę opisać w tej chwili. Nie powinno więc nikogo dziwić, że Józef przekazywał tylko te szczegóły z Pierwszej Wizji, które były stosowne w okolicznościach, w których ich udzielał. Kiedy na przykład celem przekazu jest przedstawienie wydarzeń prowadzących do powstania Kościoła, Józef wspomina, że Jezus zapowiedział przekazanie mu później dalszej wiedzy o pełni ewangelii, po czym rozpoczyna opowieść o rozmowie z aniołem, która miała miejsce dwa lata później. W innym przypadku Józef Smith podkreśla zasadę odkupienia za grzechy. W tej relacji z Pierwszej Wizji podkreśla słowa Jezusa, że jego grzechy zostały mu odpuszczone a następnie opisuje swoje doznania radości. Kiedy tematem rozmowy jest odpowiedź na pytanie który z istniejących kościołów jest prawdziwy zamiast wchodzenia w szczegóły – podawania liczby i opisu wyglądu zstępujących z nieba Postaci, Józef podkreśla tylko, że Jezus zabronił mu przystępowania do istniejących sekt religijnych, bo wszystkie są w błędzie.
Jeszcze raz pozwolę sobie na podzielenie się własnym doświadczeniem, które pomaga mi zrozumieć dlaczego Józef Smith mógł w niektórych ze swoich relacji z Pierwszej Wizji pomijać czasem najbardziej spektakularne, czy robiące wrażenie, szczegóły.
W roku 2005 wraz z innymi lokalnymi przywódcami z Europy Środkowej zebraliśmy się w kaplicy Kościoła w Budapeszcie, gdzie przez kilka godzin otrzymywaliśmy instrukcje od kilku przedstawicieli władz naczelnych Kościoła. Był tam między innymi obecny członek Kworum Dwunastu Apostołów – Starszy L. Tom Perry, który kierował w tym czasie działalnością Kościoła w Europie.
Ponieważ w każdym Kościele obowiązują nieco odmienne praktyki i zwyczaje, warto tu podkreślić, że w Kościele Jezusa Chrystusa nie ma podziału na słuchających i przemawiających, na „zwykłych członków” i przywódców, kapłaństwo czy kler. Każdy aktywny w Kościele członek ma (albo powinien mieć) jakąś odpowiedzialność (za którą nie otrzymujemy wynagrodzenia). Funkcja apostoła jest, owszem, szczególnym, albo bardziej widocznym powołaniem – członkowie na całym świecie znają nazwiska i wiedzą jak wyglądają wszyscy żyjący apostołowie. Apostoł jest specjalnym świadkiem Jezusa Chrystusa. Apostołowie nie różnią się jednak od pozostałych członków ubiorem czy zachowaniem. Są naszymi braćmi. Sami zaś często podkreślają, że nie ma znaczenia jaką mamy odpowiedzialność w Kościele – ważne jest tylko jak się z niej wywiązujemy.
Starszy L. Tom Perry (1922-2015) |
Na zakończenie ostatniej sesji szkolenia Starszy Perry został poproszony o modlitwę na zakończenie. Poprosił wszystkich obecnych, by uklęknęli (w Kościele modlimy się na siedząco, było to więc dla mnie czymś nowym). Jak nakazuje zwyczaj, wszyscy zamknęli w skupieniu oczy a osoba prowadząca modlitwę – w tym przypadku Starszy Perry – zwrócił się do Boga dziękując za błogosławieństwa i prosząc o kolejne. Apostoł Perry wyraził wdzięczność za służbę zebranych braci i prosił o bezpieczeństwo i radość dla nas i naszych rodzin. W swojej modlitwie udzielił nam również błogosławieństwa apostolskiego prosząc Boga między innymi o to, byśmy wiedzieli, że jest On z nami.
Mniejsza zresztą o słowa, które były wypowiedziane podczas tej krótkiej modlitwy. To, co dla mnie było ważniejsze to doznania jakich wtedy doświadczyłem. Kiedy tak klęczeliśmy razem z pozostałymi braćmi, wyraźnie poczułem obecność Zbawiciela. Nigdy wcześniej ani później podczas modlitwy nie czułem fizycznej obecności Jezusa. Jak wielu innych ludzi nie raz otrzymywałem odpowiedzi na swoje modlitwy i opanowywało mnie wtedy wzruszenie zdając sobie sprawę, że wszechpotężny Bóg zna moje problemy i troszczy się o mnie. Nigdy jednak nie czułem Jego obecności tak jak podczas tej modlitwy Starszego Perry.
Po powrocie do Polski na pytanie jak było w Budapeszcie odpowiadałem, że wiele się nauczyłem, że fajnie było spędzić dużo czasu w dobrym towarzystwie, że Starszy Perry to miły, skromny a chwilami bardzo wesoły człowiek, etc. Nikomu jednak nie mówiłem o swoich doznaniach podczas tej ostatniej modlitwy, bo – zgodnie z przestrogą proroka Almy – postanowiłem to zachować tylko dla siebie. W końcu było to bardzo osobiste doświadczenie i zdaję sobie sprawę jak to wszystko może zabrzmieć w uszach tych, których tam z nami nie było. Z dwoma braćmi z Polski, którzy również byli obecni na spotkaniu w Budapeszcie też o tym nie rozmawiałem.
Starszy W. Craig Zwick |
Piszę tu o tym osobistym, duchowym doświadczeniu, bo po publicznym świadectwie Starszego Zwick nie czuję się już zobligowany do zatrzymywania tego dla siebie. Od tamtej pory świadczyłem o obecności Zbawiciela na spotkaniu w Budapeszcie, głównie mojej rodzinie, ale także na kilku spotkaniach w Kościele. Po raz pierwszy piszę o tym publicznie.
To doświadczenie nie jest niczym wyjątkowym w Kościele. Miliony Świętych w Dniach Ostatnich na całym świecie doznało rzeczy, które można tylko porównać do relacji ze wspaniałych wydarzeń opisanych w Biblii i Księdze Mormona. To, co tutaj podkreślam to fakt, że przez pół roku opowiadałem znajomym o różnych aspektach konferencji w Budapeszcie, głównie dzieląc się jakąś nauką, która zrobiła na mnie wrażenie, ale nikt z moich rozmówców nie dowiedział się ode mnie o tym jednym, najbardziej spektakularnym szczególe. Gdyby jakiś sceptyk usłyszał ode mnie później, że doznałem czegoś podobnego, mógłby to kwestionować zarzucając mi, że skoro doświadczyłem wizyty samego Jezusa, dlaczego zapomniałem o tym wspomnieć, kiedy wcześniej pytano mnie jak poszły spotkania w Budapeszcie? Jak można zapomnieć o czymś tak wyjątkowym? Otóż nie zapomniałem o tym. Po prostu myślałem, że nie powinienem się tym dzielić.
Dlatego też nie dziwi mnie wcale, że Józef Smith nie od razu podkreślał na przykład obecność Boga Ojca podczas Pierwszej Wizji, cytując tylko słowa Jezusa. Nie zawsze też wchodził w szczegóły wspominając o poprzedzających odwiedziny obu przedstawicieli Boskiej Trójcy zmaganiach z niewidzialną mocą próbującą powstrzymać go od modlenia się o mądrość. W tych czterech zapisanych relacjach o obecności aniołów wspomniał tylko raz. Nie dlatego nie wspomniał o tym, bo zapomniał, ale bardzo możliwe, że właśnie dlatego, iż nie chciał rzucać pereł przed wieprze.
O proszę - fotka zrobiona zaraz po moim chrzcie. |
Zapraszam teraz do zapoznania się ze wszystkimi czterema zapisanymi relacjami Józefa Smitha z Pierwszej Wizji – kliknij tutaj. A tak przy okazji – bez względu na to, czy otrzymałeś własne świadectwo od Ducha Świętego o prawdziwości tej Wizji, czy nie – jeśli jesteś osobą dla której wartość prawdy coś znaczy – mam do Ciebie taką prośbę. Kiedy po własnym zapoznaniu się z tymi wszystkimi bezpośrednimi sprawozdaniami Józefa Smitha, jakie przetrwały do naszych czasów (choć kto wie – może jeszcze więcej odnajdzie się w przyszłości) zgodzisz się, że nie prawdą jest, że wzajemnie sobie zaprzeczają – proszę reaguj na rozsiewane po sieci www kłamliwe zarzuty. Możesz na przykład dołączyć swój komentarz stwierdzając, że podczas lektury tych krótkich relacji nie zauważyłeś żadnych sprzeczności. Jeżeli Twoje wnioski są odmienne, bardzo proszę o pozostawienie komentarza także na tymże blogu (oczywiście najlepiej z sensownym uzasadnieniem). Dzięki!